Anatolij Golicyn w książce "Oszustwo pierestrojki" napisał, że ludzie Zachodu w końcu zorientują się, że zostali oszukani przez sowietów i zdadzą sobie sprawę z zagrożenia rosyjskiego, ale moment ten może przyjść zbyt późno, by się bronić. Pozostaje pytanie – czy już nie jest za późno?
Dziś wiemy, że nowa, "demokratyczna Federacja Rosyjska" jest kontynuacją ZSRR i jest o tyle groźniejsza, że setki tysięcy Rosjan mieszka na Zachodzie i prawdopodobnie pracuje nad rozkładem zachodniego systemu politycznego. Wiktor Suworow nie mógł się nadziwić indolencji zachodnich przywódców, którzy zdając sobie sprawę z działalności sowieckich "dyplomatów" (i ich niewspółmiernie wielkiej ilości), po prostu ich nie wyrzucali. Dziś jest to już niemożliwe, bo oprócz licznych dyplomatów są nie setki, a setki tysięcy Rosjan, którzy wniknęli w system ekonomiczny państw zachodnich. Zasiadają oni w radach nadzorczych, inwestują swój kapitał, przejmują nawet infrastrukturę krytyczną, a korumpując decydentów i polityków mają wpływ na ważne decyzje polityczne i gospodarcze.
Rząd brytyjski jakiś czas temu stwierdził, że Wielka Brytania jest systemowo (!) niezdolna do przeciwdziałania rosyjskiej infiltracji. A więc teraz na Zachodzie mają syndrom XVIII wiecznej Polski, która też nie była w stanie przeciwstawić się rosyjskim działaniom hybrydowym. Rosja potrzebowała wtedy niemal 100 lat, by zlikwidować największe państwo europejskie. Dziś historia dzieje się szybciej. Czy wystarczy 30 lat na rozkład i podporządkowanie Unii Europejskiej?
Gdy gen. Kiszczak budując u nas "demokrację" w początkach III RP, pouczał swój personel, by zakładać różne organizacje, czy partie polityczne ("gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewódzkim, muszą być przez nas operacyjnie opanowane. Musimy sobie zapewnić operacyjne możliwości kreowania ich działalności i polityki”). Aby mieć "możliwości oddziaływania", nasycenie agenturą musi być podobne jak w Polskim Związku Katolicko – Społecznym. W jego 24 – osobowym zarządzie było 12 tajnych współpracowników SB...
Czy zachodnia klasa polityczna jest w 50 % skorumpowana przez Rosjan i "ma zobowiązania"?
Fakt, że w niektórych krajach (np. we Francji) trudno jest znaleźć polityka, ktory nie byłby prorosyjski, właśnie na to wskazuje. Podobnie jak łatwość, z jaką tracą władzę politycy zaangażowani w pomoc Ukrainie - Słowenia, Chorwacja, Wielka Brytania to tylko ostatnie przykłady. Biorąc pod uwagę uzależnienie od surowców energetycznych, penetrację gospodarczą i wywiadowczą, kompletne rozchwianie ideologiczne zachodnich społeczeństw i posiadając licznych "przyjaciół" wśród europejskiej klasy politycznej, rosyjski dyktator podjął racjonalną decyzję o końcu udawania cywilizowanego uczestnika wspólnoty międzynarodowej.
W grudniu 2021 roku wystosowano ultimatum do państw NATO z szeregiem żądań, które – jak sprecyzował rzecznik Kremla Pieskow – nie były "menu", gdzie można wybierać, lecz należało wypełnić wszystkie. Zachód zgodnie z przewidywaniami, żądania zignorował, co umożliwiło zrzucenie na Europejczyków odpowiedzialności za konsekwencje „operacji specjalnej”.
Próba szybkiego podporządkowania Ukrainy się nie udała, a pod wpływem drastycznych relacji z wojny opinia publiczna wymusiła na politykach potępienie agresji i pomoc napadniętej Ukrainie. Nawet politycy ewidentnie uwikłani we współpracę z Rosją, nie mogą otwarcie opowiedzieć się po stronie rosyjskiej. Rosjanie mieli złe rozeznanie nastrojów społecznych na wschodzie Ukrainy i nie wzięli pod uwagę determinacji Ukraińców w obronie własnego państwa. Prawdopodobnie rosyjscy stratedzy teraz żałują, że naprzód nie rozwiązali „problemu polskiego”, w którym cele „operacji specjalnej” były znacznie łatwiejsze do osiągnięcia.
Gdyby Polska została zaatakowana pierwsza – przed Ukrainą, to mógł się zrealizować następujący scenariusz:
Rosjanie organizują „katastrofę humanitarną” z udziałem uchodźców i incydent graniczny z ofiarami śmiertelnymi na granicy polsko – białoruskiej. Władze Federacji Rosyjskiej oświadczają, że już „dłużej nie mogą tolerować polskiej agresji” i są zmuszone „na siłę odpowiedzieć siłą”. Polska dopiero zamówiła nowoczesne uzbrojenie, ale jeszcze go nie posiada. W przeciwieństwie do Ukrainy, w Polsce praktycznie nie ma przeszkolonych rezerwistów. Symboliczna obecność amerykańskich żołnierzy nie stanowi problemu. Oddziały rosyjskie i białoruskie szybkim marszem z Białorusi i z Kaliningradu posuwają się w głąb kraju. NATO natychmiast zwołuje pilną naradę i wzywa intruzów do wycofania się, ale nie ma zgody, czy jest to już agresja. Na drugi dzień już nie ma wątpliwości, ale zastosowanie pkt. 5 wymaga zgody wszystkich państw. Wiadomo o obiekcjach niektórych członków sojuszu, dlatego postanowiono „dać szansę dyplomacji” i pilnie rozpoczęto przygotowania do rozmów. Przywódcy świata „stanowczo domagają się zaprzestania agresji i wycofania wojsk.”
Komentarze