M słyszał czasem od różnych ludzi lub mediów pogląd, że jego wiara jest jego prywatną sprawą. Że nie powinien się z nią obnosić w przestrzeni publicznej. Że ma ją ograniczyć do swojej prywatności.
Jednocześnie ludzie ci mówiąc o potrzebie „prywatyzacji” religii wmawiali M by spokojnie wysłuchiwał każdych wygłaszanych przez nich poglądów na temat religii, jego religii. By spokojnie i z tolerancją patrzył na ludzi obnoszących się z pogardą dla jego religii lub religijności w ogóle.
M słuchał tego wszystkiego i czasem chciał zapytać się swojego Boga.
-
Boże. Czy z układu między nami można zrobić coś w rodzaju spółki zo.o.?
-
Spółki ograniczonej tylko do tego co wygodne i akceptowane przez otoczenie?
-
Spółki działającej w godzinach od do, w dzień ten i ten, na ternie domu i kościoła?
-
Czy w chwilach załamania na rynku można zawiesić w ogóle działalność naszej spółki?
Bóg nie odpowiadał wprost. Ale M czuł coraz bardziej, że potrzebuje tego związku z Bogiem zawsze, wszędzie i bez ograniczeń.
4.06.2015
Boże Ciało
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo