Minister zleca kontrole wszystkich "escape roomów" po tragedii w Koszalinie. Decyzja właściwie słuszna... Ale mnie jednak coś w boku uwiera.
Ile jeszcze razy będzie się zlecać takie kontrole po pierwszej wielkiej tragedii?
I oby ten zryw kontrolny nie był jak te deklaracje różnych ministrów i premierów dotyczące zjawiska handlu tzw dopalaczami.
Że to już ostateczny kres tej patologii...
Do następnej śmierci.
Nie wiem czy kiedykolwiek uda się skutecznie zapobiegać podobnym tragicznym wydarzeniom ale próbować trzeba.
Kiedyś musieliśmy w szoku wysłuchiwać informacji o licznych ofiarach po wypadku szkolnego lub wycieczkowego autobusu z dziećmi. I przyjmować z przerażeniem informacje o tym, że przyczyną wypadku był niesprawny pojazd lub kierowca... Kierowca pod wpływem.
Ale coś się zmieniło. Dziś właściwie każdy (prawie każdy) autokar ruszający w trasę z młodzieżą lub dziećmi jest prewencyjnie kontrolowany przez policję. Bo wyczuleni rodzice proszą, a wręcz żądają takiej kontroli. Nawet jak nic nie wskazuje na zły stan pojazdu lub "niedyspozycję" kierującego.
Ktoś może powie, że ci rodzice są przeczuleni.
Ale może dobrze, że tacy są. Mają imo pełne prawo do tego by być takimi przeczulonymi rodzicami. Nawet do kontroli tego co według wszelkich zapewnień jest sprawne i bezpieczne.
Tak więc drodzy Rodzice. Mamy pełne prawo nękać wszelkie możliwe służby (policję, straż miejską, etc.) oraz urzędy odpowiedzialne za bezpieczeństwo naszych dzieci.
By nie wysłuchiwać mądrości o tym, że należało sprawdzić już po kolejnej tragedii.
