Poczucie humoru i wyczucie absurdu, ktore jakiś czas temu opuścilo było mnie, jakoś nie kwapi się wracać. zatem od czasu do czasu odcinam kupony. Korzysatajac z faktu, że pan Blatter, inaczej niż niektórzy, wywalczył kolejną kadencję, przypomnę jak to się robi w Polszcze.Ja wiem, że niektórze nzawiska zdążyły się zatrzeć ale jak bonidydy tak własnie było! Tekst sprzed lat.
Kiedy ciemną nocą, o godzinie drugiej zero zero czasu środkowoeuropejskiego Namiot Wschodu Podlaskiego Zakonu Pieszczot Nakolannikiem odwołał swego naczelnego wizażystę, wszędzie panowała złowroga cisza. Przenikała chłodem, jak lód spływała wzdłuż kręgosłupa by wbić się w lędźwie niczym sztylet trzymany długo za oknem. Naród spał nieświadom tego, co okrutny los mu szykuje.
***
Wszędzie panowała złowroga cisza… Wyjątkiem od tej reguły były dwa adresy w mieście stołecznem, jakie dokładnie to nie istotne. W każdym razie zaraz po tym, gdy Zbysław Wstręcina przestał być TYM Wstręciną, w jednym z wymienionych miejsc strzeliły korki szampanów z towarzyszeniem perlistego śmiechu dam (czy tam nie dam…) a w drugim usłyszeć można było łkanie, spazmy a na koniec straszliwy trzask i równie potworny wrzask
***
TRRRRAAAAACH!!!!!!! Rozległo się w siedzibie organu naczelnego związku podlaskich traktorzystów Brawo i Bis.
- Co?!!! On jest lepszy ode mnie?!!!!
Kto mógł, krył się pod ścianą. Jeden nie mógł więc zemdlał na miejscu. A jeden taki spryciarz, który gdzieś wyczytał jak to się robi na salonach, schował się do szafy. Wiadomo, to najlepszy sposób na humory złośliwych, rudy… znaczy małych tyranów.
- No, znaczy… - zaczął najnowszy nabytek związku, oddelegowany natychmiast do roli spinakera. Mało był doświadczony więc i bał się, głupi, mniej niż inni. Przez chwilę zadrżał wprawdzie, ale postanowił kontynuować. – Znaczy lepszy bo gorszy!!!
Szef BiB-u podrapał się w głowę.
- Że jak…? – nie zrozumiał za dokładnie. Stojący pod ścianą poczuli jak im krew w żyłach zamarza.
- No, że właśnie przebił szefa w roli czarnego…
Szef łypnął na wszelki wypadek i zrobił Groźną Minę – No 2. Ta zabijała w sześć sekund.
-… charakteru. – uściślił spinaker w czwartej sekundzie. Zdążył, choć było krucho.
- Mów dalej – zainteresował się Karosław Jaczyński (bo o niego i nikogo innego na całe Ziemi mogło tu tylko chodzić)
- No więc… - zamierzał kontynuować spinaker
- Nie zaczyna się od więc! – zgromił go Bronachim Judziński wyraźnie zazdrosny o względy szefa.
- Zaczął od „No”. Tak chyba wolno…? – zimno zauważył szef. – Wypindalaj – dodał co omal nie zabiło Bronachima. Karosław kazał kontynuować spinakerowi.
- NO WIĘC… -zaczął znacząco a nawet bezczelnie młodziak – ów Wstręcina na krótki czas przykuł uwagę całego Narodu jako absolutnie najbardziej znienawidzony ze znienawidzonych. Za przeproszeniem (zaasekurował się spinaker) przy tym cała nienawiść do szefa to pryszczyk.
- No i…? -dociekał Karosław
- No i gdyby tylko Zbysław zechciał jeszcze choć trochę poepatować sobą społeczeństwo zyskali byśmy trochę czasu. Zwarli byśmy szeregi, program napisali, moglibyśmy myśleć o zwycięstwie. O naszym Drang nach Budapeszt!!!!
Karosławowi ze wzruszenia łza się w oku zakręciła.
- Tedy dawaj młody!!!!! – krzyknął jak za dawnych lat. Znaczy jak chciał krzyczeć za dawnych lat tylko nikt go wtedy słuchać nie chciał…
- Tedy trzeba uruchomić Zbysława – zatarł ręce spinaker.
- Uruchomić? – nie pojął Karosław – a on wypadek jakiś miał? – spytał zaniepokojony.
- Nie, poszedł tylko w odstawkę…
***
W siedzibie Narządu Głównego pojawił się spóźniony Tonald Dusk, Książe ruskie, pruskie, wołoskie, ugrofińskie, karelskie, helskie, z Bożej łaski nie ułomne na ciele i umyśle a z łaski Angeli, pierwszy podstoli podczaszy i podkurek Podlasia.
- Co tu tak wesoło? – zapytał zdziwiony ujrzawszy niepowstrzymaną fiestę na salonach.
- Wstręcina odwołany!!! –krzyknął ktoś robiąc koszyczek na czerwony grzebyczek bo za minutkę zamykam budkę… i takie tam wesołe zabawy.
- A co to za Wstrzęcina? – zainteresował się Dusk widząc, że musi być to nie byle kto skoro na taką fetę zasłużył.
- No jak to? – zapytał ten sam ktoś. – To numer jeden mediów w ostat… AŁAŁAŁA!!!!!
- Numer…? (kop w nery) Jeden…? (karczycho) Mediów…? (micha!)
- No… Numer dw… - leżący rozejrzał się wokoło i policzył ambitne spojrzenia – dwanaście.
Dusk i tak się zainteresował sprawą. Nie, żeby bał się gościa czy choćby obawiał. Nie lubił po prostu jak ktoś wtryniał się mu w interesy. To on ustalał, kto jest numer jeden, dwa czy dwanaście. Te numery akurat zaklepał wcześniej dla siebie.
- No dobrze… - zagaił.
- No skandal! Bezczelność!!! Nosz kurna..!!! – wszedł mu w słowo Stepan ale zaliczył z miejsca dwa podbródkowe i stracił ochotę na dalszy udział w dyskusji.
- No dobrze. – zagaił Tonald ponownie – I co zrobimy?
- W zasadzie na ten moment nic nie musimy bo Wstrzęcinę właśnie odwołali. – uspokajał Gaweł Pstraś zamiatając bo się co nieco wylało i co nieco pobiło…
Co o tym sądzisz?