Krótko o debacie.
Sam początek bardzo dobry dla Kopacz, wyważona, poza premierowska, umiarkowana, kontroluje emocje - wpisuje się w polski model rozsądnego polityka, na poważnie.
Potem zjazd, część o polityce zagranicznej i państwie coraz gorzej, nie panuje już nad emocjami, coraz mocniej atakuje PiS, w sytuacji, gdy na partię tę gotowych jest głosować znacznie więcej ludzi niż w latach poprzednich i to takich, którzy normalnie nigdy tego nie zakładali - słabe; "państwo wyznaniowe" dno, zarzuty o głosowaniu "przeciw" prawom kobiet - klęska, nikt tego nie rozumie. Program Kopacz: na początek - jestem premierem i chcę kontynuować moją pracę, na końcu: powstrzymać PiS!
Szydło, banał, przeciętność, słaby początek - ewidentnie gorzej wypada niż Kopacz, constans: dalej ani lepiej, ani gorzej. Przy zagranicy nic ważnego, zaznaczenie niezależności bez konkretu, stracona szansa przy omawianiu afery taśmowej: pomysł na zorganizowanie służb - nic. Szydło głównie podkreśla współpracę z prezydentem. Program Szydło: będę współpracować z prezydentem Dudą, Duda jest najważniejszy, on prowadzi ja wykonuję polecenia. Szydło to przesunięcie polityki w kierunku budowy systemu prezydenckiego
Dalej jest tak: Kopacz o Szydło, Szydło o Polsce (i Dudzie). W ostatecznym rozrachunku Szydło to pewien plan, jakiś, Kopacz to anty-Pisowska reakcja, brak programu i polityki.
Tyle
