Plakaty na ulicach Dublina przypominają, że za niecały tydzień 31 maja (czwartek) Irlandczycy zadecydują o losie „Traktatu fiskalnego” przygotowanego dla wszystkich krajów członkowskich UE, który będzie miał wielki wpływ na dalsze rozwój strefy euro.
Sami Irlandczycy w przeciwieństwie do klasy politycznej nie żyją tym referendum, raczej skupiają się na codziennym życiu i walką z recesją, która przyniosła wzrost bezrobocia i upadek rynku nieruchomości. Wielu z nich zdaje sobie sprawę, że żadne rozwiązanie nie przyniesie nagłej poprawy, a jedynie jeszcze większe wyrzeczenia i cięcia w opiece społecznej i służbie zdrowia.
Sondaże wskazują że zwolenników traktatu jest więcej na tak chce głosować 37%, przeciw 24%, ale 35 procent wciąż nie wie jak zagłosuje i to o ich głosy toczy się teraz walka.
Za traktatem fiskalnym opowiada się koalicja rządowa Fine Geal i Partia Pracy, a także część opozycji centroprawicowa Fiana Fail.
„Będę głosować za traktatem, bo to jedyna nadzieja, aby Europa powoli wróciła na drogę ekonomicznego rozkwitu” – mówi Charleen aktywistka Fine Geal, która odwiedza mieszkania i namawia niezdecydowanych do głosowania za traktatem. „Nie chce, aby Irlandia przez nieodpowiedzialną politykę ekonomiczną podzieliła los Grecji, a do tego nieświadomie namawiają przeciwnicy”
W biurze Sinn Fein na Parnell Squere, wita mnie Mark. Wręcza ulotkę i tłumaczy „ Cięcia nie działają, nie służą w walce z recesją. Ludzie będą mieć mniej pieniędzy, a zatem będą wydawać mniej, a to spowoduje jeszcze głębszą recesje. Potrzebujemy pracy i rozwoju, a nie zaciskania pasa. Traktat odbierze nam suwerenność ” – dodaje.
Czy Traktat fiskalny zostanie przyjęty, czy też Irlandczycy zagłosują nad nim kolejny raz dowiemy się 31 maja.
Pogodny radykał, co tańczy z przeznaczeniem i zachowuje spokój w obliczu katastrof.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka