22 letni mieszkaniec Szczecina Bogdan Gołaszewski był jedną z osób, które wywołały strajk w stoczni "Warskiego" w styczniu 1971 r. 11 sierpnia 1971 znaleziono go martwego w wynajmowanym mieszkaniu.
Wszedł do komitetu strajkowego, działał w komisji robotniczej, która powstała dzień po przyjeździe Edwarda Gierka do Szczecina, 24 stycznia. Współorganizował czarny marsz 1 maja 1971 r. 11 sierpnia 1971 r. znaleziono go martwego w wynajmowanym mieszkaniu. Lekarz stwierdził, że przyczyną zgonu było zagazowanie, ale widząc ranę na głowie Gołaszewskiego zalecił przeprowadzenie sekcji zwłok. Milicjanci stwierdzili jednak, że "odebrał sobie życie lub że był to nieszczęśliwy wypadek". Nikt nie wierzył w tę wersję wydarzeń.
Edmund Bałuka, charyzmatyczny przywódca strajku z początku 1971 r.: "Na początku strajku musiałem Gołaszewskiego powstrzymywać, ponieważ chciał ludzi wyprowadzić do miasta. Jeździł po stoczni wózkiem nawołując do strajku".
Artur Bezia, działacz strajkowy ze stycznia 1971: "Gołaszewski często zabierał głos podczas zebrań grup robotników. Był młody i bardzo spontaniczny".
Marian Jurczyk, członek Komitetu Strajkowego w 1971 r.: "Mój pierwszy kontakt z nim: stał na kiosku przy głównej bramie wejściowej do stoczni i przez wielką tubę nawoływał do strajku".
Bogdan Gołaszewski był "bałukowcem" - tak nazywano grupę zwolenników i przyjaciół politycznych Edmunda Bałuki, przewodniczącego komitetu strajkowego w styczniu 1971 r. W lutym 1971 r. Bałuka został sekretarzem rady zakładowej stoczni im. Adolfa Warskiego a do samorządu zawodowego "Warskiego" wybrana została grupa jego zwolenników. Był wśród nich Bogdan Gołaszewski, powołany niebawem na przewodniczącego rady oddziałowej Związku Zawodowego Metalowców na wydziale K-4. Grupa „bałukowców” szybko została zmarginalizowana a sam Bałuka, prawdopodobnie w wyniku działań operacyjnych SB, objął funkcję przewodniczącego Zarządu Okręgowego Związku Zawodowego Metalowców w Szczecinie. Był to pierwszy "bezpartyjny", który zajął tak wysokie stanowisko nomenklaturowe (nomenklatura – określona liczba wysokich stanowisk kontrolowanych przez PZPR, w województwie szczecińskim liczyła około 2 tys. stanowisk).
Represje
Bezpośrednio po przełomie lat 1970/71 żadnego z przywódców strajkowych nie postawiono w stan oskarżenia. Wszyscy aktywni działacze strajkowi poddani byli jednak silnej inwigilacji przez milicję i SB. W samym Szczecinie dotyczyło to kilkuset osób. Wraz z innymi Bogdan Gołaszewski został „figurantem” sprawy obiektowej prowadzonej przez S.B o kryptonimie „Aktywni” - byli nią zresztą objęci wszyscy członkowie styczniowego komitetu strajkowego oraz komisji robotniczej. Byli poddawani zarówno oficjalnym jak i nieformalnym przesłuchaniom. Podczas jednego z nich Ewa Zielińska (członkini grudniowego i styczniowego Komitetu Strajkowego i Komisji Robotniczej), przy otwartym oknie w Komendzie Milicji przy ulicy Małopolskiej, była straszona śmiercią. Aktywiści robotniczy byli wielokrotnie przesłuchiwani, zastraszani i werbowani do współpracy. Bogdan Gołaszewski został "pobity przez nieznanych sprawców" – zeznała tak Ewa Zielińska w śledztwie IPN z 2001 roku. Teodor Niziński - przyjaciel i kolega z wydziału stoczni Bogdana Gołaszewskiego - mówił o częstych wezwaniach na Komendę MO, które dostawał Gołaszewski przed śmiercią, „Byłem z nim dwa razy, czekałem pod budynkiem. Wychodził pobity”. Danuta Wilanowska, członkini styczniowych KS i KR, zeznała w śledztwie IPN o Gołaszewskim: "Zdecydowanie wypowiadał swoje poglądy. Skarżył się, że był kilkakrotnie napadany na ulicy i bity pałkami przez nieznanych mężczyzn. Mówił, że to funkcjonariusze bezpieki". Marian Jurczyk w tych samych okolicznościach powiedział: "Po strajku rozmawialiśmy tylko na terenie stoczni. Mówił mi, że jest prześladowany przez funkcjonariuszy SB, że nachodzą go w pracy i w domu, że mu grożą. Nie wymieniał nazwisk funkcjonariuszy. Zastanawiał się, czy w tej sytuacji ma brać ślub, czy warto zakładać rodzinę".