bartek123 bartek123
303
BLOG

Siła głupoty, czy słabość rozumu?

bartek123 bartek123 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Średnio ponad 30% Polaków nadal popiera PiS, pomimo gołym okiem widocznego bandytyzmu politycznego i nie tylko, mimo jawnej głupoty rządowych decyzji, mimo oczywistych zagrożeń z tego wynikających - dla Polski i… dla każdego z nas! Wskazują na to sondaże, raz bardziej raz mniej wiarygodne, ale niemal wszystkie i w długim okresie czasu, co dla socjologa jest potwierdzeniem wartości diagnozy, więc trzeba niestety ją przyjąć.

Z obiektywnego punktu widzenia sytuacja jest jawnie tragiczna! Może się bowiem okazać, że rządy populistów przetrwają lata, doprowadzając całość państwa do wszechstronnego upadku.

Ameryki tu raczej nie odkrywam, niemniej uważam, że ciągle warto zastanawiać się nad swoistą anatomią tego zdziczenia, by wreszcie możliwe było – w skali społecznej – zwycięstwo rozumu nad głupotą.

Hasło „skrajny populizm” (nazywany przeze mnie po prostu bolszewią) wyjaśnia oczywiście wiele, jednak czy rozumiemy wystarczająco dobrze na czym on na poziomie elektoratu polega, czyli jak realizuje się w społeczeństwie, w „ludzie, który wszystko kupi”, jak określił go PiS-owski propagandysta?

Na początek tych refleksji przywołam stare przysłowie, które moim zdaniem doskonale przedstawia zwolenników rządzącej partii i ich stosunek do życia; - „Niźli biegać lepiej chodzić, niżli chodzić lepiej stać, niźli stać lepiej siedzieć, niźli siedzieć lepiej leżeć,  niźli leżeć lepiej spać!”

Spróbujmy przyjrzeć się z grubsza temu środowisku. Jakiż to obraz wyłania się z dokładniejszej analizy ostatnich wyborów?

Trudno się dziwić, że w okresie budowania liberalnego kapitalizmu (czyli w latach 1990-2016) ludzie hołdujący powyższej zasadzie znaleźli się na swoistym marginesie i na rozwoju Polski skorzystali niewiele lub wręcz nic (przynajmniej w sferze ekonomicznej). Socjologia ocenia, że jest to ca. 10-12% elektoratu – dla politologa to bardzo dużo! Były więc w tym procesie również spore błędy, to jasne, przede wszystkim polegające na lekceważeniu edukacji społecznej. Spośród nich ca. 9% elektoratu wzięło udział w wyborach za PiS, reszta była bierna! Dalsze 3-4% elektoratu to tacy, którzy „chcieliby mieć lepiej”, ale nie za bardzo wiedzieli jakby to było możliwe, więc razem z poprzednią grupą uwierzyli populistycznej retoryce i zagłosowali przeciw PO-PSL. Około 2% elektoratu było wrażliwe na quasi patriotyczne bzdury (w tym oszustwo smoleńskie), pośród nich była szczątkowa wówczas grupa t.zw. „narodowców”, dziś rosnąca w siłę. Dalsze 3% elektoratu to osoby podległe pseudokatolickiej propagandzie sekty t.zw. „Ojca” Rydzyka, popierani przez kołtuńską część hierarchii Kościoła katolickiego i wielu księży, również otumanionych ksenofobiczną propagandą (tym zajmiemy się niżej).

Razem jest to ca. te 18% elektoratu, które wybrało pisowską władzę!

Część elektoratu (raczej mało świadoma tego co robi) poparła wyłącznie hasłowy i kontestacyjny program humbugu o nazwie „Kukiz 15”.

Oczywiście wyżej wymienione grupy częściowo nakładają się na siebie z racji niekiedy podobnej motywacji. Elektorat skompromitowanego przez różne „ogórki” i inne umysłowe warzywa SLD, czy innych drobniejszych partii, był tu raczej zupełnie bez znaczenia z racji niskiego poziomu politycznego programu, czyli propozycji dla Polaków. Ten elektorat również można zaliczyć do grupy bęcwałów!

 

W tej sytuacji rozumiejący polityczne zagrożenie przejęcia władzy przez schizofreniczny klub populistycznych oszołomów z Kaczyńskim na czele, a więc odpowiedzialny elektorat, głosujący na może nie do końca akceptowane w tym momencie PO-ZSL i debiutującą w wyborach Nowoczesną, przy katastrofalnej, frekwencji wyborczej, czyli przy obywatelskim tumiwisizmie, okazał się zbyt mało liczny, by nieszczęściu zapobiec.

 

Dziś (!!!) zjawisko jednak jest nieco bardziej złożone, bo o ile statystyki obecnej popularności (i zaufania społecznego) pokazują dość jasno zakres społecznej „głupoty” (ca. 30% elektoratu !), o tyle zakres społecznego „rozumu” jest trudny do określenia, przynajmniej na podstawie wyżej wspomnianych badań! Trudno więc ocenić rzeczywisty potencjał przeciwników „głupoty”, a przede wszystkim… ich rzeczywistą gotowość i zdolność do skutecznej walki z tą „głupotą” – czyli walki o własne przetrwanie!!!

Rzecz zasadnicza realizuje się bowiem nie tyle w sferze czysto politycznej, czyli w tym; - kto rządzi w państwie? – ale w sferze układu rzeczywistych sił społecznych! Układ sił politycznych jest jedynie skutkiem rzeczywistości w tym właśnie układzie. Tak jest w systemie demokratycznym i inaczej być nie może. Tak też jest w momentach politycznych przesileń, gdy instrumenty demokratyczne (np. prawo) nie działają, lub zostały przez władzę unicestwione – jak było to w komunizmie i jak jest dziś pod rządami PiS.

Spróbujmy jednak przyjrzeć się temu „rozumnemu” potencjałowi społecznemu, na ile jest to możliwe na podstawie socjologicznych ustaleń.

 

Zacznijmy od wskazania zasadniczej różnicy motywacji obu przeciwstawnych sobie grup. Pierwszej (propisowskiej) chodzi przede wszystkim o kasę! – bo nawet, gdy wspiera się to jakimiś ideologicznymi hasłami typowej bolszewii, to swoista „wrażliwość” na szeroko pojęty czynnik ekonomiczny jest wyraźna. Oczywiście „czynnik ekonomiczny” to nie tylko gołe pieniądze, ale także poczucie znaczenia w państwie, swoisty „awans społeczny” niezadowolonych, z czego podświadomie wynika nadzieja na poprawę sytuacji również ekonomicznej – a przynajmniej na pogorszenie sytuacji ekonomicznej dotychczasowych elit! – czyli swoistej zemsty „społecznych dołów”. Jakże to polskie niestety! Instynkt psa ogrodnika, co to sam jabłek nie zje, ale innym nie da,  jest tu przemożny! A wiara w mrzonki typu „zamach smoleński, czy „suwerenna Polska” uzasadniają tylko pospolitą zachłanność i zaspokajanie chorych ambicji!

Drugiej stronie chodzi przede wszystkim o wartości! (o pseudowartościach pisowskich nieco niżej) – chociaż sytuacja ekonomiczna w tej grupie wacha się od bardzo marnej do bardzo dobrej. Warto tu przytoczyć choćby trzy, charakterystyczne przykłady:

Dr Barbara X przez ponad 25 lat pracowała jako stomatolog w różnych przychodniach dziecięcych i szkołach. Była kochana, ceniona itd. Gdy miała około pięćdziesiątki z pracy wyeliminowała ją nabyta w zawodzie choroba kręgosłupa (starsi dentyści to znają). Od lat żyje więc z renty (jak nie trudno się domyśleć, głodowej), katoliczka z prawdziwego zdarzenia, z dobrych czasów pozostała jej kawalerka. Mimo to dalej jest zwolenniczką PO i gardzi PiS-em. Koleżankom i kolegom, którym udało się zbudować prywatne gabinety ani nie zazdrości, ani ich nie nienawidzi. Ot! Każdy orze jak może.

Świadomie przeżyła ostatnie 25 lat i pamięta (rozumie) co się z Polską w tym czasie stało, wie chociażby, że; - nie groziło jej jakieś SB (co zaczyna się na powrót dziać dzisiaj za sprawą służb Ziobry, Błaszczaka i innych stróżów „moralności społecznej”), że istniało raz lepsze, raz gorsze prawo i jego realizacja, nikt jej nie gonił za skrobankę, gdy musiała jej w młodości dokonać, samochodu nie miała i nie ma, ale cieszą ją autostrady, porządek w miastach i miasteczkach, którym wraca uroda i urok, cieszy się z tego, że może wszystko w Polsce kupić, choć na wiele jej nie stać, wie, że Polskę i Polaków zaczął cenić świat, słowem – że jest skromnym niestety, ale obywatelem normalnego państwa! – w którym nie ma raju, co wydaje jej się oczywiste na tym „łez padole”, ale nie było też ideologicznego piekła i totalnej głupoty, - PO PROSTU CENI WARTOSCI BARDZIEJ OD KASY i nienawidzi bolszewii  – dlatego uznaje dziś swój obowiązek i prawo do totalnej opozycji!

Przykład drugi, z kolejnego pokolenia, dziś koło czterdziestki:

On wybitny rzemieślnik w specjalistycznym fachu, własny warsztat dobrze prosperujący, ona wysoce wykształcony handlowiec z wieloletnią praktyką, z sukcesami. Dwójka dzieci, własny dom w pobliżu wielkiego miasta, biedy tam nigdy nie było, katolicy jak trzeba, spory dystans do rządów PO (jednak głosowali na Platformę bo… „nic lepszego na rynku politycznym nie było”), ale po roku rządów PiS-u wyemigrowali, bo… „w tym szambie żyć się nie da”. Zagranicą na pewno nie zagłosują na PiS. – Może wcale nie wezmą udziału w wyborach?

Tu, w ostatecznej akceptacji PO-PSL przeważały dobre warunki dla biznesu, wysoko ceniono rozwijającą się infrastrukturę, dostępność wszystkiego na rynku, wolność obywatelską i otwarcie świata dla Polaków, z czego często korzystano zwiedzając Europę i świat, widoczna wartość Polski i Polaków w odwiedzanych krajach, liberalne, odideologizowane państwo. Denerwowały wynaturzenia administracji, złośliwość funkcjonariuszy fiskusa i powolność sądów, a po wyjeździe Tuska coraz większy rozkład wewnętrzny tej formacji i jej brak zdecydowania i nieudolność. Ostatecznie na decyzję emigracji wpłynęła wszechogarniająca głupota ustawodawcy, wymiana elit na posłusznych PiS-owi figurantów i konieczność liczenia się z nimi, definitywne rozmontowanie systemu prawnego, poczucie niebezpieczeństwa ze strony rozkręcającego się narodowo-brunatnego chamstwa (już odczuwalnego w podmiejskim miejscu zamieszkania), i coraz bardziej agresywny, sprymitywizowany katolicyzm wiejskiego otoczenia (sąsiedzi)! Wszak nie ukrywali nigdy żydowskiego pochodzenia rodziny, od trzech pokoleń katolickiej.

I w tym przypadku chodziło więc o wartości liberalnego państwa.

Przykład trzeci to…

…zdecydowany przeciwnik „dobrej zmiany”, ale…Przedsiębiorca około pięćdziesiątki, interes rozkręcił w czasach PO-ZSL, większość produktu eksportuje do Niemiec i innych krajów Unii, rodzina liczna (500+ bierze, choć mu to do niczego nie potrzebne), żyją bardzo dostatnio. Ostatnio myśli o ograniczeniu inwestycji i ucieczce z kapitałem zagranicę, bo; - „To są przecież zwykli komuniści, a ja znowu robię tu za prywaciarza i już widzę, że wśród moich pracowników ta komuna zaczyna się wciskać do głów.”  Mówi dalej; - „Ja się do polityki nie mieszam. Jak PiS-owi podpadnę, to gotowi mnie załatwić, choć właściwie nie mam nic na sumieniu, ale w interesach zawsze są jakieś rzeczy, które na upartego można kwestionować, więc nie będę ryzykował.”.

Choć tu trudniej wskazać na przewagę wartości nad elementem bezpieczeństwa ekonomicznego, jednak przynajmniej w sferze biznesu żal liberalnego myślenia władz, z którego wynikało działanie respondenta.

Dwa ostatnie przykłady pochodzą ze środowisk niejako zasadniczych, dla rozwoju sytuacji ekonomicznej i społecznej w Polsce, czyli tak zwanego „małego i średniego biznesu”. Postawę „wielkiego biznesu” – równie przecież istotnego – trudno ocenić, gdyż jego możliwości neutralizowania idiotyzmów rządowych, czyli ideologizacji (bolszewickiej) państwa są duże, czyli też możliwości samoobrony przed wpływami głupoty na biznes, więc pewnie o totalnym oporze mowy tu nie będzie. Wielki biznes zawsze wdaje się w grę z opresją władzy, ma w niej silne argumenty – co nie znaczy, że ta gra jest dla reszty społeczeństwa korzystna, tak jak w sytuacji wolnego rzeczywiście rynku!

Wyżej przytoczone przykłady postaw społecznych trzeba oczywiście uzupełnić o zdecydowany stosunek do „dobrej zmiany” środowisk myślącej inteligencji i ludzi wysoko wykształconych, widzących w swych dziedzinach liczne zagrożenia ze strony pospolitej głupoty rządzących, dla których postponowane na każdym kroku wartości są istotne. Oczywiście i w tym środowisku część „mędrkuje” i niestety rozumiejąc mechanizmy systemów totalitarnych –  już myśli o znalezieniu sobie niszy, a więc o totalnej opozycji mowy być nie może, choć ta właśnie wydaje się wyjściem jedynym.

Obraz powyższy trzeba jeszcze uzupełnić koniecznie obecnym zagrożeniem społecznie uznawanych wartości przez prymitywną ideologię rządzących i ocenić możliwy poziom społecznego oporu przeciw ich zniszczeniu. Chodzi tu przede wszystkim o wolności obywatelskie jak chociażby; - rzeczywistą wolność sumień, poglądów, religii (lub ich neutralizację w skali państwa), czyli o rzeczywistą tolerancję inności, prawdziwą neutralność ideologiczną rozwiązań w służbie zdrowia, niezawisłość sądownictwa, neutralność polityczną aparatu policyjnego, prokuratorskiego itp. obiektywizmu państwowych mediów i informacji społecznej, i inne podstawowe wolności obywatelskie i ich ochronę. Ta sfera jest jednak terenem przede wszystkim spontanicznego poczucia zagrożenia w skali społecznej (!) niekoniecznie związanego z pełnym zrozumieniem tych zagrożeń, gdyż ich analiza wykracza poza intelektualne przygotowanie szeroko rozumianego elektoratu. Są to zazwyczaj zjawiska wymagające fachowej wiedzy prawniczej, socjologicznej, politologicznej czy chociażby historycznej, ekonomicznej itd. Ich przełożenie na społeczne nastroje bywa więc trudne. 

 

Otóż:

 

Jak więc ocenić dziś gotowość do oporu i jego ewentualną siłę w środowiskach rozumiejących, że europejskiej Polsce grozi totalny upadek?

Jeżeli przyjąć, że PiS ma obecnie poparcie ca.30-32% dorosłych Polaków, to i tak teoretycznie znaczna większość obywateli nie popiera „dobrej zmiany”. Jednak – wg. tych samych badań zdecydowany sprzeciw wyraża tylko ca. 28-30%. Reszta respondentów deklaruje obojętność!!!! To znaczy, że niewiarygodnie duża grupa Polaków (38%) nic z tej rzeczywistości nie rozumie lub nie chce rozumieć!!!

Problem stanowi więc te 38%! Ci, którzy „nie rozumieją”, prawdopodobnie zrozumieliby, gdyby sytuacja społeczna uległa znacznemu podgrzaniu. Są to bowiem osoby z zasady bierne, ale… ulegające (też w znacznym stopniu) tak zwanym owczym pędom, czyli podążające za zdecydowaną większością. Jednak za najistotniejsze uważam tych właśnie, którzy nie chcą rozumieć! Przyjrzyjmy się nieco tego typu postawom.

Swoista abnegacja tej grupy wynika z braku wiary w sens posiadania jakichkolwiek politycznych preferencji! Są to ludzie, których postawa wobec rzeczywistości jest pewnego rodzaju mimikrą. Co ważne – uważają oni (nauczyli się tego!), że właściwie pod każdym rządem można (a może nawet trzeba!) żyć w ten sam sposób i na tym samym poziomie! Wbrew pozorom jest to stosunkowo liczna grupa! Jej liczebność oceniam na 18-20% całości elektoratu! Postawa ta wiąże się ze znaczną rezygnacją z możliwości poprawy swej sytuacji, w zamian za… co uzyskują (rzeczywiście!) poczucie swoistego bezpieczeństwa i stabilizacji życiowej. Jest jasne, że przy takiej postawie wiele łatwiej przeżyć społeczne perturbacje, to też te polityczne nie mają właściwie jakiegokolwiek znaczenia! W grupie tej znajdują się również zdecydowani oportuniści, którzy współpracują chętnie z każdym właściwie reżimem. Jednak w Polsce nie jest to grupa zbyt liczna z racji negacji społecznej takiej jawnej postawy. Ci zresztą i tak pójdą za siłą, więc paradoksalnie w momencie przesilenia znajdą się „po stronie rozumu”.

W tej analizie należy jednak  bardzo poważnie potraktować jeszcze jeden istotny element, charakteryzujący „stronę głupoty”! Elektorat, czy przynajmniej sympatycy PiS to tak zwane „poparcie stałe”, czyli grupa zwykle zatwardziałych z tego czy innego względu zwolenników konkretnej opcji politycznej. Część, z racji możliwości egzystowania wyłącznie  pod jej skrzydłami (obecnie taką grupą są np. narodowcy, których ewidentnie przestępcza działalność możliwa jest tylko pod rządami PiS), część to prymitywnie sfanatyzowani wyznawcy jakichś irracjonalnych fobii jak np. spiskowej teorii dziejów (vide oszustwa smoleńskiego), prymitywnie pojętej „prawicowości”, (czyli np. antysemici) albo skrajnie dewocyjni wyznawcy jakichś religii itd. Członkowie tych grup są oczywiście gotowi ślepo wierzyć „swemu” przywództwu i z nim się identyfikować. Jednak ich cechą jest również posiadanie (poza „Naczelnikiem Kaczyńskim i jego paranoicznych pretorianami”) także swych grupowych autorytetów przywódczych – takich jak np. Episkopat i dewocyjni kapłani, przywództwo i ideolodzy grup „narodowych”, pseudoautorytety „naukowe” i ich prymitywne publikacje i wystąpienia publiczne, silne charakterologicznie, fanatyczne jednostki itd. Rozbicie tej grupy możliwe jest jedynie przez przejęcie pod wpływ „rozumu” tych właśnie ośrodków grupowego przywództwa, bo nawet definitywne zniszczenie tych „autorytetów” nie jest skuteczne i grupę raczej umocni, bo doda jej poczucia „męczennictwa”. W tym mechanizmie jest jednak pewien zasadniczy szkopuł. Jest nim ideologia przez te „autorytety” zaszczepiona, która nawet przy zmianie frontu przez „przywództwo” bywa silniejsza od takiego szoku. Przykładem może być chociażby wąchający się niekiedy w niektórych sprawach autorytet Episkopatu, co nie ma wpływu na wiarę w gusła polityczne O. Rydzyka. Bezmyślny fanatyzm ma bowiem to do siebie, że jest w stanie nawet wyrzec się niedawnego autorytetu, gdyż zmiana poglądów jest tu po prostu zupełną utratą poczucia własnej wartości, a więc samounicestwieniem nie tylko grupy, ale także jednostek.

Jak z tego widać, rządzą tu nie tyle nawet prawa socjologiczne, co raczej psychologiczne, wobec znacznych dewiacji umysłowych, lub prymitywizmu umysłowego w tych grupach.

 

Z powyższych analiz wyłania się raczej mało optymistyczna perspektywa!

 „Siła głupoty” jest doskonale osadzona w rzeczywistości i – co najważniejsze – wie, że nie ma dla niej alternatywy!! Porażka polityczna może okazać się bardzo kosztowna zarówno dla przywódców jak i dla ich elektoratu. Należy więc spodziewać się po tej stronie społecznego spektrum przysłowiowej „obrony Częstochowy”. Obrona zajętego „pola politycznego” jest dla tej formacji jedynym wyjściem – nie tylko politycznym, ale również (w ich pojęciu) egzystencjalnym!

Czy na podobną determinację gotowa jest społeczna „formacja rozumu”?

Mam wątpliwości! – gdyż świadomość rzeczywistości otaczającej mimo wszystko budzi w tej grupie mniejszy poziom lęku o własną egzystencję! Świadomość, że jest i będzie coraz „mniej wygodnie” to jednak nie to samo, co lęk u przeciwnika! Im wyższy poziom umysłowy, tym mniejszy lęk egzystencjalny, bo szerokość perspektyw większa. Swej (ewentualnie) zagrożonej egzystencji broni się z większą determinacją niż wartości!

 

I tu ujawnia się największy paradoks obecnej rzeczywistości społecznej w Polsce!

Jeśli nie upadnie (stosunkowo szybko!) władza głupoty, upadnie państwo!

Na upadku państwa najszybciej i najbardziej stracą ci, którzy władzę głupoty popierają! Zawsze najwięcej tracą w takim przypadku najsłabsi i najgłupsi.

 

Ale ta specyficzna „sprawiedliwość” wcale mnie nie cieszy!!! Dlaczego?

 

Jeśli definitywnego przewrotu nie dokonają elity, to z konieczności dokonają go doły! – a to grozi kolejną bolszewią! I wówczas strona rozumu znajdzie się w pozycji rzeczywistego zagrożenia egzystencjalnego!

 

Czy „strona rozumu” zdąży rozwiązać ten problem?

 

Polecam także spojrzenie na ten problem z nieco innej perspektywy: http://studioopinii.pl/obywatel-rp-polskie-rozdarcie/

 

W kolejnej analizie zajmiemy się tematem „Wartości czy pseudowartości obu stron sporu politycznego w Polsce”


bartek123
O mnie bartek123

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka