Obserwuję właśnie dość paniczne i nieskoordynowane próby tworzenia nowego ugrupowania politycznego skupionego wokół Janusza Korwin-Mikkego. Zaczęło się szumnie od Kongresu Nowej Prawicy i ostatnio przyjęto dla tego tworu taką właśnie nazwę (w skrócie KNP – Kościół Nowego Przymierza musi się niepokoić, bo JKM, używając tylko skrótu swego nowego dziecka, może mu przysporzyć wiele wstydu; ja zaś wolę ten skrót tłumaczyć KaNaPa – ze względu na liczbę członków i znaczenie lub KoNoPie, ze względu na postulat programowy - skądinąd słuszny, bo trudno byłoby brać ten ruch poważnie bez zażycia tego wprowadzającego w stan baśniowy specyfiku). Zresztą kwestia nazwy pozostaje sprawą nierozwikłaną, bo ten dziwaczny twór występuje dziś pod kilkoma (UPR-WiP, KNP, Nowa Prawica), z których zaledwie jedna jest wpisana do Krajowego Rejestru Partii Politycznych (dodatkowo zaskarżona o naruszenie ustawy o partiach politycznych w aspekcie zbieżności nazwy z partią już istniejącą).
Niezależnie od tego, jak się nazywa, wyraźnie widać w tym ruchu jakąś chorobliwą konieczność podkreślania, że jest to coś nowego (ciekawe, może Pan JKM chce się odciąć od swej pełnej politycznych „sukcesów”
i krasomówczych wystąpień przeszłości?).
I tym aspektem rzekomej nowości omawianego tworu chcę się krótko zająć w tym tekście.
Podstawowe pytanie brzmi: czy można coś nowego budować, opierając się na osobie JKM? Moja odpowiedź brzmi: nie. Nie można bowiem budować nowego gmachu, licząc dodatkowo, iż będzie on niezwykle atrakcyjny, na starych, zmurszałych i zrujnowanych fundamentach. JKM funkcjonuje w polskiej polityce od ponad 20 lat. I jedyne, co osiągnął, to opinia twórcy politycznego kabaretu, opinia polityka nie tyle nawet kontrowersyjnego, co wręcz groteskowego. Dzięki temu zresztą stał się synonimem politycznej porażki. Obok tego doprowadził jednak do ośmieszenia nie tylko UPR (która na całe szczęście już otrząsnęła się z tej traumy i stając się formacją dojrzałą i poważną politycznie, zdjęła z siebie odium dawnego lidera i cień ciągnącej się za nim śmieszności), ale szczególnie idei liberalizmu gospodarczego, idei wolnościowej jako takiej. Doprowadził do tego, że poglądy te, a także osoby je propagujące były ignorowane w głównym nurcie polityki oraz marginalizowane. Nikt bowiem nie chciał debatować z ludźmi określanymi jako niepoważni czy rozważać poglądów, które kojarzyły się właśnie z kabaretową postacią JKM.
Jak więc można w ogóle rozważać budowanie jakiejś mitycznej, nowej prawicy wokół takiej osoby? Ba, budować ją przy założeniu, że JKM musi zostać jej liderem i twarzą? Niestety, nie ma dla takiego działania żadnego logicznego wytłumaczenia, a ludzie, którzy próbują dokonywać karkołomnej egzegezy tego pomysłu, wystawiają sobie świadectwo osób co najmniej niepoważnych. Zapewniam, iż kolejna wydmuszka tworzona dla promocji JKM jest nie tylko pomysłem kompletnie chybionym, ale także wysoce niebezpiecznym. Niebezpieczeństwo nie wynika z tego, aby twór ten miał przyciągnąć jakieś tłumy potencjalnych wyborców (w takie bajki to już nawet dzieci nie wierzą; zresztą dzieci akurat, po ostatnich wypowiedziach JKM w kwestii pedofilii i gwałtów na 13-latkach, powinny raczej trzymać się od niego z daleka), choć w zasadzie szkoda każdego zwiedzionego tą polityczną fatamorganą. Ono wynika z potencjalnej możliwości wykorzystania jego powstania do kolejnego ośmieszania bardzo poważnej skądinąd idei wolności gospodarczej. A zapewniam, że przeciwnicy polityczni tej idei skwapliwie wykorzystają to w walce wyborczej. Dlatego uważam, że najlepszym rozwiązaniem dla polskiej sceny politycznej jest jak najszybsze skierowanie JKM na polityczną emeryturę. Człowiek, który przez 20 lat nie osiągnął w polityce niczego (poza ośmieszeniem głoszonej idei), nie powinien na tej scenie funkcjonować ani chwili dłużej. Być może to przykre lub brutalne, ale niestety, mamy działać dla dobra Polski i Polaków, a nie dla dobrego samopoczucia JKM. Czy ktoś z Państwa trzymałby u siebie w firmie dyrektora, który miałby po 20 latach pracy osiągnięcia zbliżone do tych, jakie JKM ma w polityce? Odpowiedź oczywiście jest jednoznaczna. Albowiem nikogo z nas nie stać na bankructwo.
Dlatego mam przekonanie, graniczące z pewnością, że feniks (jak mi tłumaczono, logo kolejnego ugrupowania JKM przedstawia właśnie tego mitycznego ptaka), którym się pieczętuje omawiany ruch, jest raczej w fazie spopielania, a nie odradzania. Każdemu jednak wolno marzyć. Przy czym trzeba uważać, gdyż niektóre marzenia mogą być niebezpieczne. Także dla kraju.
BARTOSZ JÓZWIAK, prezes UPR
Tekst ukazał się drukiem w lipcowym numerze miesięcznika "idź POD PRĄD".
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka