Ignatius Ignatius
1065
BLOG

Wiara, Nadzieja, Miłość: Armia - Relacja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

7.05 Roku Pańskiego 2022 legendarna Armia w imię Pana zagrała nam, w siemianowickim SCK-Bytków. Wyjątkowy koncert odbył się w ramach specjalnej trasy z okazji XXX-lecia wydania albumu Legenda (1991), bezsprzecznie jednej z najważniejszych Polskich płyt wszech czasów.

Bardzo mocno utkwił w mej pamiętam koncert w ramach XX-lecia wówczas był to gig plenerowy. Tym razem dane mi było posłuchać wiekopomnego dzieła polskiej muzyki rockowej, w znacznie lepszych warunkach akustycznych.
Mimo, że wówczas grał inny skład również i ten był w stanie udźwignąć legendę legendy. Warto podkreślić międzypokoleniowy charakter przedsięwzięcia. Gitarową ścianę budował i burzył syn Tomka – Stanisław odziany w koszulkę Killing Joke (zaprzęgnięty został do pracy również przy solowej płycie Budzego), mimo, że świeża krew to słychać, że są to dla niego genetycznie uwarunkowane dźwięki. Słychać, że Tata zadbał odpowiednio o muzyczną edukację. Dzięki temu godnie dba o dziedzictwo Ś.P. Roberta Brylewskiego. Zresztą Armia zawsze miała szczęście do wiosłowych, wszak byle kim składu Tomasz Budzyński nie obsadzał.

Ten unikatowy mariaż hardcore’u z postpunkiem, uduchowionym autentycznym mistycyzmem kolejną dekadę stanowią natchnienie dla zespołu. Na wyjątkowość brzmienia wpływa również charakterystyczne brzmienie waltorni, która nadaje całości progresywny ton. Z rogu od dwudziestu lat wydobywa patetyczne dźwięki sukcesor Banana - Jakub Bartoszewski, w koszulce nawiązującej do klasyki polskiej kinematografii Hydrozagadka (1970).

Podobno budujesz swój mały dom
Pośrodku jałowej ziemi

Wszystko odbyło się niezwykle sprawnie i „po Bożemu”. Wykonanie albumu poprzedziło soczyście-mięsiste instrumentalne długie intro. Po nim było już wiernie, wszak po co gmerać w czymś czego poprawy nigdy nie wymagało. Dlatego właściwą część koncertu zleciała jak z bicza strzelił i aż się prosiło żeby zespół zapętlił się i zagrał Legendę (1991) ponownie zwłaszcza, że taka okazja może się z przyczyn naturalnych już nie powtórzyć. (Budzy coś tam marudził, że zmęczony, że ma 60 lat ale to również mogło być spowodowane warunkami mikroklimatycznymi).

Światło?
Świeć!

Na żywca album ten dostaje skrzydeł całych anielskich zastępów, sprzężonych z fanami, którzy wiedzieli po co przybyli, śpiewając razem z Tomkiem, potęgowali niezwykłe wrażenie.
Akustyka obiektu optymalna, świetnie nagłośniona sztuka, nikt nikomu nie wchodził w paradę (choć waltornia momentami mogłaby być nieco bardziej wysunięta). Bez problemu można było się wsłuchiwać w pełne religijnego uniesienia, tajemnicze teksty Budzego z kulminacyjnego gnostycznego okresu, pełne specyficznej poetyki nawiązującej m.in. do twórczości Artura Rimbauda. Tropów, inspiracji - wpływów, jakie można znaleźć na Legendzie (1991) jest tak wiele, że to temat godny odrębnej monografii.

                                                                                                    Piękni i szkaradni

Walka pod sceną bywała sroga, nikomu nie przeszkadzało, że przed koncertem tropikalne warunki panowały mimo nieudolnej pracy klimatyzacji. Ciekawy był też przekrój społeczny przybyłych pielgrzymów składających się z reprezentantów, wydawałoby się, kontrastujących z sobą światopoglądowo środowisk. Wyprzedany koncert gromadził zarówno punków jak i narodowców, środowiska katolickie, fanów Luxtorpedy 2tm23, Dezertera etc. (to ostatnie akurat nie takie dziwne, ze względu na osobę Pablo, który dwukrotnie przewijał się w składzie Armii). I bardzo dobrze, że w tak spolaryzowanym świecie są ludzie i wydarzenia, które potrafią (choć na chwilę) łączyć, sprawić żeby wszyscy się dobrze bawili.

Po odegraniu Legendy (1991), zespół kilka razy bisował równie zacnymi szlagierami z samych początków sięgających debiutanckiego mocarnego singla Aguiree (1987) i długograja Armii ale i późniejszej płyty: Duch (1997), z którego zagrano utwór „Pięknoręki”, „Soul Side Story” oraz obowiązkowy biblijny „Hymn o miłości” w interpretacji Armii „On jest tu, On żyje”.

Ciekawostką był zupełnie nowy utwór (niezatytułowany jeszcze) w roboczo instrumentalnym wydaniu, wspierany okazjonalnymi Tomkowymi hej-hejami. To bardzo dobry omen, że zespół pracuje nad pełnoprawnym następcą Toń (2015)
Nadejdzie nasz czas

W trakcie koncertu pojawiła się dedykacja dla muzyków i przyjaciół, którzy przedwcześnie odeszli: m.in. Roberta Brylewskiego i Piotra ‘Stopy’ Żyżelewicza. Padły wielokrotne wyrazy wsparcia dla walczącej Ukrainy – Walcz Ukraino! Nie poddawaj się! Dawało to ciekawy, aczkolwiek ponury efekt ze skandującą fragmenty tekstów wczesnej Siekiery np. o „nadejściu zwykłego świństwa” częścią publiczności. To właśnie entuzjazm fanów nie dawał Armii zejść ze sceny, jednak po kolejnym już bisie zespół ostatecznie pożeganł się utworem „Zostaw to”.

Zaprawdę powiadam Wam - to był iście krzepiący zastrzyk bardzo pozytywnej energii, świetny koncert zagrany na chwałę Pana!

Gdyby jeszcze żeby tak Budzemu się chciało zorganizować analogiczną trasę poświęconą płycie Triodante (1994)…


Zobacz galerię zdjęć:

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura