Independent Trader Independent Trader
153
BLOG

Inwestowanie bezpośrednie, czy poprzez fundusze inwestycyjne?

Independent Trader Independent Trader Gospodarka Obserwuj notkę 0

 Kilka tygodni temu jedna z osób, z którymi współpracuje, poprosiła o opinię odnośnie funduszu inwestycyjnego, w którym posiadała sporo udziałów. Fundusz w teorii był bezpieczny, gdyż w razie krachu gwarantował inwestorom zwrot zainwestowanych środków po okresie 5 lat.

Czytając prospekt okazało się, że fundusz działający od ponad roku ma z założenia inwestować środki w akcje w USA, UK oraz UE. Po uśrednieniu rynki te wzrosły o 6% w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Fundusz dla odmiany wygenerował sporą stratę. Dlaczego?

Okazało się, że fundusz pobiera jednorazową opłatę w wysokości 4% od powierzonego kapitału. Opłaty roczne z tytułu zarządzanych środków wynoszą prawie 3,5%. Fundusz może także pobrać opłatę dodatkową w wysokości 20% wypracowanych zysków, jeżeli przekroczą one 7% rocznie (Wibor 12M +5%).

Nawet po pobraniu w/w opłat wyniki funduszu odbiegają od założeń prezentowanych w prospekcie. Grzebiąc głębiej wyszło na jaw, że fundusz znalazł dodatkowe źródło zarobku na nieświadomych klientach.

Chcąc naśladować określone rynki akcji fundusz powinien kupić akcje, notowane na wskazanych giełdach lub kupić najtańsze ETF’y, odwzorowujące zachowanie szerokiego rynku akcji. Zamiast tego, fundusz kupował indeksy, co doprowadziło do drastycznego wzrostu kosztów.

Kupując indeks kupujemy go z lewarem. Oznacza to, że chcąc kupić jednostki indeksu za powiedzmy 100 tys. potrzebujemy wyłącznie 10 tys. Te środki zblokuje nam broker. Pozostałe 90 tys. pożyczamy. Koszty kredytu są oczywiście ukryte w cenie kontraktu. Dysponując zatem wolnymi środkami pożyczamy je dodatkowo od brokera płacąc odsetki. Przypomina to sytuację, w której bierzemy kredyt, mimo iż mamy mnóstwo wolnych środków ulokowanych na koncie.

Na takim ruchu dodatkowo zarabia broker, należący zresztą do tej samej grupy kapitałowej, co emitent funduszu, który z założenia ma dla nas zarabiać.

Opisywany przykład, w którym fundusz inwestycyjny ukrywa koszty funkcjonowania na kilku poziomach, zainspirował mnie do dokonania krótkiej analizy porównującej wyniki funduszy inwestycyjnych do średnich wyników rynków, na których operują.

Przenalizowałem 115 funduszy w okresie roku oraz 3 lat. Indeksy, do których porównywałem wyniki funduszy skorygowałem o współczynnik wypłaty dywidendy. Ostatecznie fundusze posiadające akcje przedsiębiorstw otrzymują dywidendę, za którą kupowane są kolejne akcje, co z kolei podnosi wyceny funduszy. Dla odróżnienia indeksy naśladują wyłącznie zmianę cen akcji.

W wyliczeniach pominąłem natomiast koszty związane z nabyciem jednostek funduszy inwestycyjnych, gdyż za bardzo różnią się między sobą. Nie zmienia to jednak faktu, że koszt nabycia akcji jest dużo niższy niż koszt nabycia jednostek funduszu.

Wyniki za ostatnie 12 miesięcy:

W każdym analizowanym przypadku wyniki funduszy inwestycyjnych były gorsze od średnich rynkowych. Najmniejsza różnica była w przypadku funduszy inwestujących w małe i średnie spółki.

Największa, aż 7% dysproporcja wystąpiła w przypadku funduszy inwestujących w akcje notowane w USA.

Aby jednak mieć bardziej przejrzysty obraz powinniśmy wziąć pod uwagę trochę dłuższy okres.

Wyniki za ostatnie 3 lata:

Tu dysproporcja pomiędzy średnimi wynikami giełdy, a wynikami funduszy inwestycyjnych jest już spora i waha się od 20% do 33% dla rynku akcji oraz 6% w przypadku obligacji.

Czemu wyniki funduszy wypadają tak słabo?

Powodów jest kilka:

1. System oceny pracy doradców inwestycyjnych.

W zdecydowanej większości praca doradców, analityków jest oceniana w perspektywie 3-miesięcznej. Brakuje, więc długofalowego planowania. Zarządzający za bardzo skupiają się na krótkoterminowych wahaniach, tracąc z oczu dłuższy horyzont.

2. Skoki z waloru na walor.

W rozumieniu, tzw. doradców inwestycyjnych, inwestowanie polega na skakaniu z jednych akcji na drugie. Raporty coś sugerują, więc musimy szybko sprzedać jeden walor i kupić inny, nim wyprzedzi nas konkurencja. Takie podejście z jednej strony,  utwierdza przeciętnego odbiorcę w micie, iż inwestowanie wymaga poufnych danych, skomplikowanych analiz oraz narzędzi wspomagających proces podejmowania decyzji.

Z drugiej strony, decyzje w stylu kup to, sprzedaj tamto są dla maklerów uzasadnieniem ich istnienia. Czemu ktoś miałby zatrudniać doradcę inwestycyjnego, który by stwierdził kupujemy walor X, ponieważ jest bardzo niedowartościowany, trzymamy go, przez co najmniej 3 lata czekając, aż masy go dostrzegą i jego cena znacznie wzrośnie.

3. Koszty transakcyjne.

Fundusze inwestycyjne kupując czy sprzedając akcje / obligacje płacą prowizję od transakcji dużo mniejsze niż przeciętny inwestor. Nie zmienia to faktu, że prowizje istnieją i przy dużej ilości transakcji mogą znacznie obniżyć wyniki funduszu. Nie bez znaczenia jest także spread, czyli różnica po jakiej możemy dane akcje kupić lub sprzedać. O ile w przypadku akcji spółek o dużej płynności jest on minimalny, o tyle w przypadku małych spółek może być sporym kosztem.

Wnioski.

Nie jest żadną tajemnicą, że 70-80% funduszy inwestycyjnych wypada gorzej niż rynek. Ostatecznie nawet gdyby pominąć koszty funduszy, to statystycznie 50% funduszy wypadałoby gorzej niż rynek. 

Koszty generowane przez fundusze sprawiają, że większą szansę na zysk mamy kupując pakiet różnych akcji, czy obligacji na chybił trafił, niż powierzając nasze środki instytucjom, które starają się przechytrzyć rynek.

Są oczywiście na rynku fundusze, które w długim terminie odnoszą ponadprzeciętne zwroty, ale do absolutnej rzadkości należą instytucje, którym udaje się to kilka lat pod rząd.

Żebyście mnie dobrze zrozumieli. Absolutnie nie jestem przeciwnikiem funduszy inwestycyjnych. Wręcz przeciwnie. Często korzystam z różnych ETF’ów. Bazuje jednak na funduszach, których koszty zarządzania są na poziomie 0,5% rocznie i które nie mają ukrytych kosztów dodatkowych. Z mojej perspektywy, dużo łatwiej i taniej jest kupić jakiś ETF, niż bawić się z 30 akcjami pojedynczych przedsiębiorstw często notowanych na różnych giełdach.

Różnica między funduszami aktywnie zarządzanymi, a ETF’ami jest taka, że te pierwsze próbują być sprytniejsze od rynku, co im nie wychodzi, a do tego są drogie w zakupie i utrzymaniu. Co gorsza, czasami możemy natrafić na fundusze, jak np. ten opisywany na początku artykułu, który z założenia ma zarobić wyłącznie dla instytucji finansowej stojącej za funduszem.

Trader21

Źródło:Niezależny Portal Finansowy – Independent Trader

http://independenttrader.pl/290,inwestowanie_bezposrednie_czy_poprzez_fundusze_inwestycyjne.html

Nigdy nie byłem prymusem. To, czego nie mogłem wykorzystać w praktyce niezbyt mnie interesowało. Już jako nastolatek wiedziałem, że system szkolnictwa nie jest skonstruowany tak, jak być powinien. Byłem prawdziwym utrapieniem dla nauczycieli :) W trakcie studiów na UW moje podejście do nauki zaczęło się trochę zmieniać, ponieważ otaczali mnie coraz ciekawsi ludzie. Z uczelni nie skorzystałem jednak zbyt wiele, gdyż sytuacja zmusiła mnie do nagłego podjęcia pracy. Jak się szybko przekonałem, rola pracownika nie za bardzo mi odpowiadała więc wraz z kolegą założyłem pierwszą firmę. Był to strzał w 10! Firma zaczęła się rozwijać, a my zatrudnialiśmy coraz więcej osób. W ciągu pięciu lat przeszliśmy od gwałtownego rozwoju, przez kontrolowany chaos, aż do ładu korporacyjnego, który okazał się być złem koniecznym. W międzyczasie ukończyłem MBA na University of Illinois. Po kilku latach, wszystkie firmy, które kontrolowałem zatrudniały prawie 50 osób, a łączny obrót przekraczał 20 mln zł. Lata harówki od rana do późnego wieczora sprawiły, że się wypaliłem. Sprzedałem wszystkie udziały i zacząłem jeździć po świecie. W ciągu kilku lat odwiedziłem prawie 30 krajów, mieszkając w niektórych przez dłuższy czas. Poznawanie innych kultur w fantastyczny sposób otwiera umysł oraz rzuca całkiem nowe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Inwestowaniem zajmowałem się równolegle do pracy zawodowej, aby w rozsądny sposób zagospodarowywać nadwyżki. Jednak dopiero od 2008 roku zacząłem intensywnie uczyć się, poznając prawa rządzące rynkami finansowymi. Pierwsze artykuły na łamach bloga zacząłem pisać, aby usystematyzować swoją wiedzę. Z czasem jednak okazało się, że to co robię przyciąga wiele osób i należy to kontynuować. Obecnie, moim celem jest stworzenie portalu na miarę The International Forecaster ś.p. Boba Chapmana. To właśnie jego praca otworzyła mi oczy na wiele rzeczy, za co zawsze będę mu bardzo wdzięczny. Kolejne lata pokazują, że to co robimy ma sens. Każdego tygodnia nasze artykuły czyta ponad 60 tys. osób, z czego 25 tys. to stali czytelnicy. Zainteresowanie portalem potwierdzają dotychczasowe nagrody. Zaczęło się od II miejsca w konkursie "Ekonomiczny Blog Roku 2014" organizowanym przez Money.pl. Dalsze sukcesy przyniosły konferencje FxCuffs, gdzie w 2016 roku otrzymaliśmy nagrodę w kategorii "Blog Roku". Rok później wyczyn ten udało się powtórzyć ("Blog Roku 2017"). Dodatkowo, otrzymałem również nagrodę w kategorii "Osobistość Roku 2017". Każde z tych wyróźnień stanowi świetną motywację do dalszej pracy. Trader21

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka