Zamieszczam tekst stachporaja w calosci dopisujac w nawiasach kwadratowych dodatkowe informacje i komentarz na koncu.
Pani Ireno, opowiadano mi kiedys, ze mieszkala Pani w domu, [ w Nowym Jorku] w ktorym mieszkal takze pewien Rosjanin, dawny dysydent, [ Wiktor Krasin, lata siedemdziesiate] ktory po aresztowaniu zalamal sie i zaczal sypac na swych towarzyszy. Osiedlil sie potem w Ameryce i mieszkal w samotnosci z zona, opuszczony przez przyjaciol, przez nikogo nigdy nie odwiedzany.
I byla jedna osoba, ktora utrzymywala z nim stosunki, witala sie na klatce schodowej, odwiedzala, pomagala, usmiechala sie na jego widok. [Tak, to bylam ja. Krasin postanowil napisac ksiazke-wspomnienia. W pierwszej wersji ksiazka miala kilkaset stron i byla glownie opisem jego ciekawego i bardzo odwaznego zycia. Jako kilkunastolatek zdazyl sie przesiedziec w czasach stalinowskich, potem, do aresztowania byl przez kilka lat jednym z czolowych dysydentow. W miare jak czytal na glos kolejne rozdzialy swojej zonie Nadii i mnie, rodzily sie w nim watpliwosci. Kurczyly sie rozdzialy i zdania o jego bohaterstwie a zaczynaly sie refleksje o odwadze, o strachu, o przemocy, o zdradzie i winie. Wyszla z tego niewielka ksiazeczka po rosyjsku pod tytulem "Sad", przetlumaczona potem na polski, wydana w wydawnictwie podziemnym z przedmowa ojca Jacka Salija. Jedyny egzemplarz tej ksiazki ktory mialam ktos pozyczyl ode mnie dwadziescia lat temu i nie oddal].
Czy pamieta Pani te osobe? - pyta stachporaj. - Ta osoba rozumiala, ze jedni pootrafia byc odwazni, a innym tej odwagi w decydujacym momencie moze zabraknac.
Chodzi mi po glowie, ze ta osoba z Pani domu, nigdy w zyciu nie ubolewalaby nad brakiem szubienic dla komunistow.
Pamietam te opowiesc, opowiedziana mi przed laty, poniewaz zrobila ona na mnie wrazenie. I nie tylko na mnie. Takze na kims, kto mi o tym opowiadal.
Ciekaw jestem co sie z ta osoba stalo? Co sie stalo z osoba szlachetna, tolerancyjna, rozumiejaca, otwarta na innych, demokratke z krwi i kosci?
Pozdrawiam Pania serdecznie.
Mimo ze minelo ponad trzydziesci lat pamietam bardzo dobrze Krasina i siebie - z tamtego okresu. Dzieki Krasinowi zaczelam naprawde rozumiec Zwiazek Sowiecki, gulag, odwage niezbedna dydydentom, ich samotnosc, jak rowniez bezwgledne metody psychologicznego lamania porzadnych ludzi stosowane przez komunistow. O fizycznych metodach wiedzielismy juz sporo, choc nie wszystko, a o psychologicznych - bardzo niewiele. "Ciemnosc w poludnie" Koestlera byla bardziej dialektycznym dialogiem dwoch bolszewikow, "Umysl zniewolony" Milosza dotyczyl bardziej kuszenia i rekrutacji niz prawdziwego lamania ludzi, a tutaj moglam rozmawiac z czlowiekiem ktorego kuszono i ktoremu grozono, do ktorego do celi przychodzil Andropov, ktory w koncu wystapil w telewizji wraz z Jakirem, synem rozstrzelanego generala i obaj nie tylko odcieli sie od swoich przyjaciol ale i na nich "nastuczali". Sowieci zawsze lubili powielac swoje udane numery, i po Krasinie i Jakirze zaczely sie telewizyjne kajania i odcinania: od pozniejszego prezydenta Gruzji Gamsakhurdii po roznych (nielicznych) dzialaczy Solidarnosci. W czasie dlugich rozmow ,zwykle przy kilkugodzinnej porannej kawie (Krasin pracowal jako nocny stroz, ja jako "nocna wychowawczyni w domu dla schizofrenicznych dzieci") Krasin ewoluowal od czlowieka winiacego wszystkich i wszystko poza soba do czlowieka ktory sam doszedl do wniosku ze nie powinien juz odgrywac roli publicznej, ze powinien napisac cos pomiedzy pokajaniem sie i przestroga dla innych. Moge powiedziec ze mialam szczescie, bardzo niewielu dostepne, byc swiadkiem autentycznej samolustracji i wyciagniecia z niej konsekwencji.
W dyskusji o Czeczeni nie ja, a jeden z komentatorow zadal pytanie o komunistow i szubienice. Ja nigdy tak nie stawialam sprawy. Zaden znany mi zwolennik lustracji w jakimkolwiek kraju rowniez tak nie stawial sprawy. Mowienie o szubienicach jest bardziej straszeniem ktore jest na reke komunistom niz sprzyjaniem lustracji czy dekomunizacji. W przypadku opisanym przez Pana linia podzialu przebiegala nie miedzy mna z jednej strony a Krasinem i Andropowem z drugiej, ale wlasnie miedzy mna i Krasinem z jednej a Andropowem czy Jaruzelskim z drugiej. Krasin byl dla mnie ofiara komunistow i jednoczesnie jednym z moich nayczycieli; Andropow (czy Jaruzelski) byl wspoltworca i entuzjasta ustroju ktory lamal Krasinow i innych. Czy po uwolnieniu sie od systemu komunistycznego komunisci powinni dalej kierowac sluzbami specjalnymi, finansami, mediami i wojskiem? Moim zdaniem nie. Czy nalezalo ich powiesic - rowniez nie. Ale sa drogi posrednie.
Serdecznie dziekuje za mile slowa i przywolanie tylu wspomnien.
Ostatni raz rozmawialam z Krasinami chyba dwa lata temu. Oboje mieszkali wtedy w Moskwie, Wiktor ma juz chyba ponad osiemdziesiat lat.
Inne tematy w dziale Polityka