izaluka izaluka
363
BLOG

O PIS i Prezydencie do góry nogami :)

izaluka izaluka PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Ponieważ autorzy nie mają wpływu na dzielenie notek, a wszystko, co najciekawsze w mojej rozprawce https://www.salon24.pl/u/izaluka/801793,z-cyklu-mowa-balamutna-rozprawka-nt-pojecia-niezaleznosc jest na ostatniej stronie, a większość czytających jest leniwa i nie chce im się wchodzić na kolejne strony, to ponieważ ze względu na temat, notkę uważam za ważną, postanowiłam ją przerobić stawiając z „nóg” na „głowę”.

I wyszło mi coś takiego:

Członkowie rządu obejmują stanowiska tylko dlatego, że najpierw wstępując do partii, a potem godząc się na objęcie stanowisk rządowych, przyjęli/zaakceptowali program partii i deklarowali pracę na jego rzecz.

Podobnie, absurdem jest oczekiwanie/żądanie opozycji od członków rządu (przedstawicieli danej partii) NIEZALEŻNOŚCI od jej lidera i jej samej, czyli faktycznie od programu, który zyskał poparcie wyborców i pozwolił jej (partii) objąć rządy w państwie.

Lider nie po to zakładał partię, a potem desygnował swoich reprezentantów (przedstawicieli) na członków rządu, aby po wyborze osoby te realizowały samodzielną politykę, niekompatybilną z założeniami programowymi partii, która ich wyłoniła, czyli stali się, wg żądań opozycji, NIEZALEŻNYMI.

Niezależnymi bowiem od czego? Od programu partii, do której wstąpili dobrowolnie, ponieważ program ten znalazł ich poparcie i chcieli dążyć do celu, czyli objęcia władzy, aby ten program realizować? Teraz mieliby już nie chcieć, a mieć inne cele? Np. mieliby chcieć realizować cele opozycji kontestującej program partii, która objęła rządy? To przecież byłaby schizofrenia polityczna.

Byłoby to absurdalne i przeczyło samym założeniom powstawania i istnienia partii politycznych. Przeczyłoby zasadom ustroju demokratycznego.

Nie znaczy to wcale, że lider ma premiera i ministrów „prowadzić za rączkę”, w ramach realizacji programu partii rząd ma i musi mieć swobodę, ale niedorzecznością jest oczekiwanie opozycji, aby rząd prowadził NIEZALEŻNĄ od partii politykę, np. taką, która będzie się podobała opozycji z założenia totalnej. Ma się podobać tym, którzy na tę partię głosowali, jej zaufali i oczekują realizacji programu, który partia przedstawiła w kampanii wyborczej. Takie są zasady demokracji.

Medialne zarzuty przeciwników rządzących z partii PIS, że premier lub ministrowie są zależni od lidera partii, która ich wytypowała na swoich przedstawicieli, są więc całkowicie pozbawione sensu i nie mają nic wspólnego ani z logiką ani z demokracją.

 

Kandydat na prezydenta państwa wygrywa wybory.

W krajach o ustroju demokratycznym istnieje co najmniej kilka partii politycznych o różnych programach, czasami częściowo podobnych. Każda z partii ma prawo w określonym czasie i trybie wyłonić spośród swoich członków swego kandydata na urząd prezydenta państwa.

Oczywistym jest, że partia wybiera takiego kandydata, który wg niej (lider, kierownictwo partii) i deklaracji samego kandydata, podziela założenia programowe partii, jeśli wybory wygra, będzie sprawował swój urząd zgodnie z jej programem w zgodzie i porozumieniu z wyłaniającą go partią, której główną postacią, czy się toopozycji totalnej podoba, czy nie, jest jej lider. W przypadku PIS przypominam jest to znienawidzony przez totalną opozycję Jarosław Kaczyński.

Założenie, a nawet w wydaniu totalnej opozycji żądanie, że kandydat ma stać się po sukcesie wyborczym NIEZALEŻNYM od tego programu i zechce prowadzić SAMODZIELNĄ, AUTONOMICZNĄ politykę, różną od tej, którą akceptował, gdy do partii wstępował i godził się na kandydowanie na najwyższy urząd w państwie, jest równie absurdalne, jak oczekiwanie od członków rządu wyrzeczenia się realizacji założeń programowych ich macierzystej partii.

A więc reasumując, ani prezydent ani rząd w ustroju demokratycznym nie są i nie mogą być bytami NIEZALEŻNYMI i prowadzić polityki autonomicznej w stosunku do partii, która ich wytypowała na te stanowiska.

W przeciwnym przypadku, jeśli ktoś uważa inaczej, a więc każdy, kto zarzuca członkom rządu lub prezydentowi zależność od partii, czy w szczególności od jej lidera, oznacza to, że jest przeciwnikiem ustroju demokratycznego, a nadto jest przeciwnikiem tzw. zdrowego rozsądku.


Nikt nie żyje w próżni i każdy jest w jakiś sposób zależny od innych ludzi oraz od warunków wewnętrznych (cechy osobnicze) i zewnętrznych (otaczający świat i jego prawa).

Żona zależna jest od męża, mąż od żony, dzieci od rodziców. Pracownik zależny jest od pracodawcy. Uczeń zależny jest od nauczyciela, nauczyciel od dyrektora, dyrektor od kuratora oświaty, kurator od ministra oświaty, minister od premiera, premier od parlamentu, parlament od wyborców, wyborcy (a więc i wszyscy wymienieni wcześniej) od prawa, itd., itp.

Podobnie rzecz się ma w każdej dziedzinie życia społecznego.

Ponieważ słowo/pojęcie, które stało się powodem napisania przeze mnie tej notki, czyli NIEZALEŻNOŚĆ, jest ostatnio głównie wykorzystywane w walce przeciwko partii PIS, (przypominam, powołanej w demokratycznych wyborach do sprawowania legalnej władzy w Polsce), to w odniesieniu do tej partii spróbuję uzasadnić, dlaczego krytykuję podnoszenie tej cechy do rangi niemalże fetyszu i do „walenia po głowach” wyłonionego z tej partii rządu oraz prezydenta.

 

Tworzenie się partii politycznej.

Aby powstała partia polityczna (stowarzyszenie polityczne) najpierw musi być człowiek, który na taka partię ma pomysł (program). Znajduje on ludzi o podobnych poglądach, którzy ten program popierają, uważają za swój i wtedy wspólnie poszukują i znajdują kolejne osoby gotowe włączyć się w taki projekt. Gdy projekt ten spełni wszystkie wymogi prawne obowiązujące w państwie, zakładają partię i starają się pozyskać jak najwięcej jej członków i zwolenników. W naturalny sposób przywódcą partii staje się jej pomysłodawca i inicjator.

Wypracowują wspólnie statut (prawo obowiązujące wszystkich członków), określają szczegóły programu i przystępują do osiągnięcia celu.

Celem zaś każdej partii politycznej jest wygranie wyborów i pozyskanie władzy, aby leżący u podstaw powstania partii program móc realizować.

Taka partia, to zatem twór polityczny w pewnym stopniu podobny do tworu, jakim jest państwo - jest terytorium, jest wspólny kod genetyczny (program zbudowany na bazie wyznawanych wartości), prawo, władza (kierownictwo partii z liderem na czele) i jest wspólny cel.

I teraz, czy partia może być w pełni NIEZALEŻNA i czy niezależni mogą być jej członkowie? Otóż moim zdaniem nie może i nie mogą.

Partia jest bowiem zależna od obowiązującego w państwie prawa, od statutu partii, czyli przyjętego w niej prawa wewnętrznego oraz od oczekiwań dużej (znaczącej) liczby (nie grupy) osób, którym ten program się podoba (społeczeństwa - potencjalnych wyborców), bo to od nich będzie zależało, czy dana partia osiągnie swój cel – prawo do realizacji swego programu, czyli prawo do rządzenia.

Członkowie partii zaś oprócz tego zależni są również od kierownictwa partii, czyli także od jej lidera. W przypadku partii PIS jest nim Jarosław Kaczyński.

Absurdem jest żądanie od lidera partii, którą on założył mając pomysł na jej program i realizację oraz dla osiągnięcia tej realizacji zgrupował wokół siebie ludzi o podobnych (takich samych) poglądach na oczekiwania społeczne i politykę, aby po osiągnięciu połowy celu – doprowadzeniu do utworzenia partii politycznej – nagle zrezygnował z wpływu na osiągnięcie celu głównego, czyli zdobycie władzy i realizowanie programu, który legł u podstaw utworzenia partii (zawołanie w czasie kampanii wyborczej: "schowajcie J. Kaczyńskiego").

Absurdem jest żądanie, aby po zdobyciu władzy przez partię, jej lider zrezygnował z wpływu na realizację tegoż programu, zapewniając członkom „swojej” partii całkowita swobodę i NIEZALEŻNOŚĆ w działaniu, czyli tzw. granie na siebie.

 

Rząd wyłaniany przez zwycięską w wyborach partię.

Jeśli partia, czyli de facto deklarowany program, uzyska duże poparcie społeczne, jej przedstawiciele uzyskają mandaty do parlamentu, czyli uzyskają prawo do udziału w rządzeniu państwem. Im to poparcie jest większe, tym ten udział jest większy, aż do uzyskania pełnej władzy. Jeśli partia wybory wygra i zdobędzie prawo do zaproponowania składu rządu, to partia pod przewodnictwem jej lidera dokonuje wyboru kandydatów na premiera i poszczególnych ministrów. Jeśli wygrała wybory i posiada stosowną większość w parlamencie, jej kandydatury są przez ten parlament przyjmowane i stanowią realną i legalną władzę w państwie.

W momencie objęcia stanowisk premier oraz ministrowie nie stają się nagle NIEZALEŻNI. Nadal są bowiem zależni od swojej partii, której są przedstawicielami na odcinku rządzenia, a także pozostają w mocy wszystkie dotychczasowe uzależnienia (od prawa ogólnego, wewnętrznego i od oceny wyborców). Dochodzi jeszcze do tego uzależnienie od oceny przez parlament.

Absurdem jest żądanie opozycji od lidera, aby ten po zdobyciu władzy przez partię zrezygnował z wpływu na realizację tegoż programu, zapewniając premierowi i ministrom (zaakceptowanym przez parlament, czasami przede wszystkim głosami posłów, których wcześniej desygnował, jako kandydatów do parlamentu po to, aby realizowali program partii) całkowita swobodę i NIEZALEŻNOŚĆ w działaniu na tych stanowiskach.

Wstęp do cyklu:

Niniejszym rozpoczynam serię notek „Mowa bałamutna”, w których przyjrzę się temu, jak wprowadzając chaos pojęciowy, z obiektywnie słusznych w odbiorze społecznym słów lub wprost przeciwnie - słów o jednoznacznie negatywnym znaczeniu - czyni się oręż do walki z cywilizacją łacińską i „buduje” „lepszy” świat i „lepszego” człowieka bez wartości określonych w Dekalogu, tym samym pozbawiając miliony ludzi jasnego osądu dobra i zła.

Przyjrzę się temu, jak przy pomocy tego chaosu próbuje się zawładnąć umysłami i duszami całych społeczeństw niszcząc dotychczasowy porządek rzeczy poprzez wychowanie „nowego”, bezmyślnego, ale posłusznego człowieka po to, aby zaprowadzić Nowy Porządek Świata (NWO).

Jedną z metod kształtowania „nowego człowieka” jest wprowadzanie chaosu pojęciowego, np. poprzez stosowanie określeń nieadekwatnych do sytuacji rzeczywistej i prawnej, odbierających tym samym sens i logikę stosunkom społecznym i zasadom nimi rządzącym. Ma to wywoływać i wywołuje w społeczeństwach wrażenie/przekonanie, że nic na tym świecie nie jest oczywiste, że wszystko można zrelatywizować, zmanipulować, zakłamać, a wszelki opór nie ma szans, bo "każdy medal ma dwie strony". Przekonanie, że nawet, jeśli się sprzeciwimy, to nic nie da się zmienić, a tylko może nas spotkać sankcja za bunt przeciw takim praktykom, zwanym przez „wtajemniczonych” poprawnością polityczną.

A przecież: „niech wasza mowa będzie tak tak nie nie, a co nadto jest, od złego pochodzi”. O tym pamiętajmy i tego się trzymajmy.

***

Na początek wezmę słowo NIEZALEŻNOŚĆ i wiele jego synonimów (określeń bliskoznacznych), jak samodzielność, suwerenność, niezawisłość, autonomia, itp. (w internetowym słowniku synonimów https://synonim.net/synonim/niezale%C5%BCny  naliczyłam ich 111).

Jest to bowiem, po terminach równość i tolerancja, kolejne modne słówko, jakim znaczna część polityków i komentatorów szermuje w debacie polityczno-medialnej próbując okładać nim przeciwników politycznych m.in. w ten sposób mieszając w głowach tzw. zwykłym ludziom.

Od razu napiszę, że wg mojego rozumienia zadań wykonywanych przez osoby i instytucje państwa działające w przestrzeni publicznej, termin ten (niezależność) i jego synonimy nie są, a nawet nie mogą być w pełni realizowane choćby dlatego, że w przyrodzie, a to ona jest naturalnym środowiskiem człowieka, nie występuje takie zjawisko, jak pełna niezależność.


Najpierw trochę oczywistości.

Cały Kosmos jest przykładem zależności form i zjawisk. Ziemia i wszystko, co się na niej znajduje – materia ożywiona i nieożywiona podlega zależnościom.

Materia ożywiona to człowiek, fauna i flora.

Wszystkie te byty materii ożywionej są uzależnione zarówno od czynników zewnętrznych – przyroda i zachodzące w niej zjawiska, jak i od warunków wewnętrznych (osobniczych) – instynkt, przystosowanie do środowiska oraz kondycja osobnicza.

Człowiek, to najwyżej zorganizowany materialny byt na Ziemi, który będąc uzależnionym w podobny sposób, jak cała materia ożywiona, od przyrody i jej zjawisk oraz od warunków osobniczych – instynkt, przystosowanie do środowiska, kondycja osobnicza, jest także uzależniony od rozumu, świadomej woli i ducha (wyznawane wartości wyższe), których nie posiadają fauna i flora.

Człowiek tworzy wiele grup społecznych wzajemnie się przenikających i wzajemnie na siebie oddziałujących. Najmniejszą i najbardziej podstawową komórką społeczną, jaką tworzy człowiek, jest rodzina. Najbardziej zaś skomplikowaną i najwyższą formę organizacji społecznej stanowi państwo.

Motywem prowadzącym do tworzenia i obrony istnienia państwa jest organizowanie się ludzi wokół wspólnych celów i interesów wynikających z miejsca (terytorium) oraz wspólnego kodu kulturowego danej społeczności tworzącej państwo. Wspólnym kodem jest historia, tradycja, język, wyznawane przez wieki wartości, a celem - tworzenie i korzystanie z warunków umożliwiających realizację dążności do ich (społeczeństwa) i jego (państwa) pożytku i rozwoju, zarówno indywidualnego, jak i zbiorowego.

Najbardziej pożądana przez ogół społeczeństwa definicja państwa, wg mnie, brzmi zatem tak:

Państwo to terytorium i ludzie je zamieszkujący podlegający jednolitym przepisom wypracowanych przez nich zasad prawa, połączeni wspólnym kodem i celem, gotowi je tworzyć, udoskonalać, rozwijać i stawać w jego obronie.

Na świecie są różne rodzaje państw ze względu na ustrój polityczny, ale każdy z nich opiera się na zależności ich organów. Tylko w monarchiach absolutnych cała władza jest w rękach monarchy, ale też tylko teoretycznie, bo w praktyce zależna jest od doradców oraz lojalności osób władzę absolutną realizujących. Przykładów na taką zależność, zakończoną w wielu przypadkach śmiercią monarchy, można znaleźć w historii świata całe multum.

No i jak, która wersja lepsza? :)

izaluka
O mnie izaluka

jestem jedynie pyłkiem na ziemi, ale Bóg mnie umiłował 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka