JacekKaminski JacekKaminski
326
BLOG

Porażka narodowego programu "psychiatryzacji"

JacekKaminski JacekKaminski Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Jakiś czas temu został zatwierdzony Narodowy program ochrony zdrowia psychicznego na lata 2017-2022. Co ciekawe to fakt, że ów program został opracowany przez te same osoby, które opracowały program ochrony zdrowia psychicznego na lata 2011-2015, który to zakończył się kompletną katastrofą. Jednym z celów programu było zmniejszenie ilości samobójstw w Polsce, które jednak w czasie trwania programu wzrosły o 50%. NIK nie pozostawia na tym programie suchej nitki. Przyjrzyjmy się jednak perspektywie na lata 2017-2022.


Już na pierwszej stronie możemy przeczytać o strategicznych celach programu. Są w zasadzie dwa. Pierwszy to zwiększenie w społeczeństwie tolerancji i zrozumienia dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Drugi dotyczy zapewnienia osobom już zaburzonym odpowiedniej opieki. Jeśli ktoś chce przeczytać, dokument jest dostępny w internecie. Ja w zasadzie nie chcę się nad samym dokumentem rozwodzić i go streszczać bo to nie ma sensu. Nie wierzę, że taki program cokolwiek da. Może pewne rzeczy przypudruje, ale jak widać po wersji z lat wcześniejszych, nawet do tego się nie przyczynił. Dla mnie istotne jest to, że tam nie ma mowy nic o przyczynach owych zaburzeń. To tak jakby zaburzenia psychiczne zaczynały się od psychiatrii i na niej kończyły. Wygląda to tak jakby ministerstwo uważało, że przyczyną owych zaburzeń jest kwestia chemii mózgu, a więc najlepszymi narzędziami do walki z depresją i innymi zaburzeniami będzie  psychiatria. Przyjrzyjmy się więc z grubsza jak to wszystko widzi nauka.


Steven Ilardi to psycholog kliniczny, który bada kwestię chorób psychicznych i który opracował podejście mające nas od nich USTRZEC i pozwolić nam nie zachorować. Ilardi bazuje na 20 letnich badaniach Edwarda Chiefellina, który badał pod kątem chorób psychicznych lub Kaluli, który zamieszkuje tereny Papui Nowej Gwinei. Przebadał pod tym kątem  koło 2 tysięcy przedstawicieli ludu Kaluli i znalazł jeden przypadek, który w bardzo marginalny sposób mógłby zostać zaliczony jako przypadek depresyjny. Lud Kaluli ma bardzo ciężkie życie, patrząc z naszej perspektywy. Mają wysoki % umieralności noworodków, dość wysoki % zgonów ze względu na choroby zakaźne, także wysoki % śmierci gwałtownych(wypadki itd...). Jednym słowem cierpienie to ich chleb powszedni, a mimo to nie chorują na depresję wcale. Wniosek jest prosty. Depresja to choroba cywilizacyjna i choroba spowodowana naszym stylem życia. Żeby jej zapobiec najlepiej po prostu zmienić sposób naszego życia. Ilardi wymienia 6 punktów które należałoby by wdrożyć: 1. Ruch fizyczny. 2. Spożywanie kwasów omega 3. 3. Więzi społeczne 4. Ekspozycja na światło słoneczne. 5. Zdrowy sen 6. Zapobieganie ruminacjom (to jeszcze opiszę, gdyż jest to problem w 100% stworzony przez psychologię/psychiatrię).


Czy systemowe działanie zorientowane na wprowadzenie tych punktów to coś co przerasta możliwości organizacyjne całkiem zamożnego państwa jakim jest Polska? Problem z jakim się mierzymy to nie problem czysto medyczny i nie problem psychiatryczny. Biznes psychiatryczny tak chce to przedstawić, ale badania pokazują coś zupełnie innego. Prof. Bartosz Łoza mówi też o niewydolności systemu rodzinnego. Coś złego dzieje się w naszych rodzinach. To jest dla mnie bardzo ciekawa kwestia, bo przecież wszyscy jesteśmy już chyba dość dobrze wyedukowani przez różnego rodzaju super nianie i różnej maści specjalistów, a jednak z dziećmi jest coraz gorzej.


Ciekawe są też owe ruminacje, które Ilardi wyszczególnia w swym programie. Ruminacje są czymś na kształt metamyśli, które bardzo negatywnie wpływają na stan chorego. Chodzi o zadręczanie się w stylu "mam depresję" co sprawia, że człowiek ma większą depresję. Depresyjne ruminacje pojawiają się także po zastosowaniu powszechnej terapeutycznie metody mierzenia się z traumami z dzieciństwa. Jak się temu przyjrzeć, to nie ma w tym nic zaskakującego. Psychologia po prostu zajmuje się w 90% negatywami życia ludzkiego. Przygląda się tragedią i je tym samym wyolbrzymia. Badania pokazują, że praca nad traumą wcale nie przekłada się na wyleczenie, a może spowodować powrót bolesnych emocji. Nie jest to kwestia zabawna, gdyż ów kwestię stawia się na szczycie czynników depresyjnych, a jednocześnie terapeuci, psychologowie zupełnie nie potrafią z tym walczyć. Jest to problem, który paradoksalnie tworzy sam przemysł, który ma problemom psychicznym zapobiegać.


Moje pytanie. Czy lepiej pakować pieniądze w nowe szpitale, nowe leki(które oczywiście powinny być dostępne), czy jednak lepiej zapobiegać niezdrowemu stylowi życia? Może powinno się dołożyć lekcje WFu kosztem innych przedmiotów? Może powinno się na powrót przywrócić władzę rodzicielską rodziców nad dziećmi i odebrać ją psychologom/państwu? Może warto chociażby zdjąć VAT z takich produktów jak ryby, czy orzechy włoskie, żeby więcej rodzin mogło je włączyć do swojej diety? Może należy zreformować system szkolny, ale w tym kierunku żeby było mniej rywalizacji, oraz po prostu mniej lekcji? Może warto w jakiś sposób "przeszkadzać" pracodawcy w aplikowaniu ludziom nocnych zmian swoim pracownikom? Statystyki pokazują, że rośnie spożycie leków psychotropowych, oraz poziom występowania depresji. To pokazuje jasno, że nie da się z tym problemem walczyć poprzez psychiatrię. Zmiany muszą być głębsze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości