Jacek Jaworski
Jacek Jaworski
Jack Mac Lase Jack Mac Lase
558
BLOG

Covid-19, grypa hiszpanka i opryszczka - co mają wspólnego?

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Codziennie słyszymy w mediach o nowych zakażeniach covid-19, o zmarłych na covid z chorobami współistniejącymi i o kowidzie bezobjawowym. Blady strach na nas pada. Jeśli ktoś poddaje w wątpliwość śmiercionośność kowida, to słyszy socjotechniczny tekst, który zamyka usta: "Zgłoś się do szpitala kowidowego na wolontariusza i zobacz jak tam ludzie się męczą i umierają". Kowid kowidem, ale na opryszczkę też ludzie ciężko chorują i umierają, a jakoś media tym specjalnie się nie przejmują i nie tworzą atmosfery histerii. Tekst z "Gazety Wyborczej":

"Kolejne dziecko zmarło od pocałunku. Rodzice apelują: chrońcie dzieci przed nosicielami opryszczki wargowej"

I dalej:

"Kiedy dziewczynka miała tydzień straciła apetyt, przestała jeść, na jej ciele pojawiła się wysypka. Rodzice zgłosili się z chorym noworodkiem do szpitala Blank Children’s Hospital w amerykańskim stanie Iowa. Tam lekarze ustalili, że dziecko prawdopodobnie zostało pocałowane przez osobę, która jest nosicielem wirusa opryszczki i przez to zostało zarażone wirusem HSV. Wirus doprowadził do wirusowego zapalenie mózgu. Pomimo szybkiej reakcji i starań lekarzy, dziecko zmarło 18 lipca."

Półtora roku temu dwutygodniowa Eibhlin Wills zmarła 12 dni po tym, jak została zakażona w szpitalu wirusem opryszczki. Po tej tragedii jej rodzice zaangażowali się w kampanię społeczną, której celem jest informowanie i nagłaśnianie, jak niebezpieczna może być zwykła opryszczka dla malutkich dzieci".

Do artykułu dołączone jest oczywiście dramatyczne zdjęcie dziecka ze szpitala. Gdyby w mediach ukazywało się więcej takich zdjęć i codziennie media informowałyby o liczbie zakażonych opryszczką, to wielka trwoga zapanowałaby w kraju.

Zapoznajmy się bliżej z tą chorobą. Portal mp.pl informuje nas:

"Opryszczkę nazwano pospolitą, ponieważ jest to bardzo częste zakażenie wirusowe u ludzi. Zmiany mogą wywołać dwa blisko ze sobą spokrewnione wirusy: HSV-1 i HSV-2 (skrót od Herpes simplex virus). Pierwszy z wirusów zwykle powoduje opryszczkę w górnej części ciała (wargi i jama ustna), drugi głównie na narządach płciowych, ale zdarza się, też odwrotnie.

Wirus opryszczki typu 1 (HSV-1) przenosi się z wydzieliną pęcherzykową, śliną oraz przez bezpośredni kontakt z błonami śluzowymi i skórą, np. przy pocałunkach, czasami przez picie z jednego naczynia, wspólne sztućce, maszynki do golenia czy ręczniki. Najbardziej zaraźliwy jest płyn z pęcherzyków.

 Odsetek dorosłych zakażonych HSV-1 przekracza 90%."

No proszę, ponad 90% zakażonych. Czyli praktycznie każdy umierający jest nosicielem wirusa opryszczki. W Polsce codziennie umiera około 1100 osób. Ciekaw jestem jakby się czuli obywatele Polski, gdyby codziennie słyszeli w mediach taki komunikat:

" Wczoraj w Polsce zmarło ponad 1000 osób na opryszczkę z chorobami towarzyszącymi. " ?

Brzmi nieźle? Prawda? Przy tej liczbie, to taki kowid to małe miki. A opryszczka, to choroba, której nie powinno się lekceważyć. Powyżej cytowany portal dodaje takie informacje:

"Opryszczkowe zapalenie mózgu to choroba bardzo groźna, ... . Chorują najczęściej dzieci i młodzi ludzie poniżej 20 lat, zwykle w przebiegu zakażenia pierwotnego, oraz dorośli po 50. roku życia, w przebiegu reaktywacji zakażenia. Typowe objawy to: zaburzenia świadomości, zmiany zachowania, gorączka, zaburzenia mowy, niezborność, napady drgawek, niedowłady i porażenia nerwów czaszkowych (objawy ogniskowe). U części chorych występuje obrzęk tarczy nerwu wzrokowego. Śmiertelność chorych nieleczonych sięga 70%. ".

Pominąłem fragment:

"ale rzadka. Szacowana roczna zapadalność wynosi około 1 na 500 000 osób. "

Ale kto się takimi drobiazgami przejmuje? Najważniejsze, że śmiertelność tej odmiany opryszczki to 70%.

Widać, że gdyby wzięto opryszczkę zamiast kowida, to można by było zasiać większą psychozę strachu. Ale opryszczka jest zbyt prozaiczna, a kowid, to coś nowego.

A tak na marginesie dodam, że trzeba uważać, co lekarze piszą w karcie zgonu. Słyszałem od znajomych, że ich krewnej bez badań w karcie zgonu wpisano kowida i był problem z wypłatą odszkodowania, bo ubezpieczyciel stwierdził, że pandemia zwalnia go od wypłaty świadczeń. Po wielu walkach z personelem medycznym udało się zrobić sekcje zwłok zmarłej i okazało się, że przyczyną zgonu wcale nie był kowid i udało się uzyskać odszkodowanie. Więc należy być czujnym i patrzyć personelowi medycznemu na ręce, bo oni za określenie przyczyny śmierci jako kowid dostają ekstra kasę. Być może zadziałali tu lobbyści firm ubezpieczeniowych i tak się porobiło. W chwili śmierci bliskiego rodziny są w szoku i duża część lekarzy wykorzystuje to bezwzględnie.

A teraz przejdźmy do grypy hiszpanki. Wikipedia podaje:

"Podawane są różne szacunki śmiertelności na całym świecie: od 21–25 mln do 50–100 mln. Była pierwszą pandemią od czasów czarnej śmierci (1347–1350) o tak wysokiej śmiertelności. Zachorowało na nią ok. 500 mln ludzi, co stanowiło wówczas 1/3 populacji świata".

Dziennik Haaretz podaje opisy dantejskich scen dziejących się w czasie epidemii grypy hiszpanki w USA. Podobno służby miejskie nie miały takich mocy przerobowych, żeby usuwać martwe ciała i zdarzało się, że rodziny wiele dni mieszkały ze zmarłymi pod jednym dachem. Zmarłych chowano w masowych grobach, bo nie było miejsc na cmentarzach itp.

A co pisała polska prasa w tamtych czasach epidemii?

Portal wielkahistoria.pl przybliża nam to:

„Całe gminy leżą w ogromnej gorączce, wielu chorym bucha krew z ust i nosa. Kto się zaziębi, ten idzie na tamten świat"

"Krakowski „Głos Narodu” w wieczornym wydaniu z 22 października 1918 roku zamieścił na drugiej stronie, krótką acz dramatyczną notkę z powiatu sokalskiego. W położonej niedaleko Lwowa okolicy grypa hiszpanka miała grasować „po wsiach w sposób przerażający”.

Według doniesień gazety nie było niemal chaty, w której ktoś nie zachorował „na hiszpankę; zazwyczaj ulegają jej wszyscy mieszkańcy danej chaty po kolei. Śmiertelność jest ogromna”."

"Stolarze po wsiach i miasteczkach nie robią nic innego, tylko trumny. Choroba tak wycieńcza ludność, że staje się na długi czas niezdolną do pracy. Cierpi na tym ogromnie gospodarka na roli. Nie kopie się ziemniaków, które wkrótce zaczną gnić, nie uprawia się roli pod zasiew oziminy."

"Całe gminy leżą w ogromnej gorączce, wielu chorym bucha krew z ust i nosa, wielu zrywa się w gorączce z łóżka i majaczy przez kilka dni, a kto się zaziębi — ten idzie na tamten świat."

Zupełnie jakby ktoś opisywał pogrom spowodowany przez śmiercionośnego kowida.

I teraz.

Mój ojciec urodził się w 1919 roku we wsi pod Krakowem. Na stare lata zaczęły mu się przypominać różne rzeczy z dzieciństwa. Ani razu nie wspomniał, że ludzie we wsi długie lata wspominali mór z lat 1918 - 1920, kiedy to cała wieś leżała w gorączce, ale wielu członków społeczności wiejskiej przeniosło się do lepszego świata za sprawą szalejącej grypy. A gdyby takie wydarzenia miały faktycznie miejsce, to lokalni ludzie długo by je wspominali. Ojciec, na przykład,  kilka razy mi opowiadał, że jeden chłop z jego wsi poszedł do Wiednia do Franciszka Józefa poskarżyć się. Franciszek Józef, bodajże we środy, urządzał audiencje, podczas których każdy poddany z cesarstwa mógł przyjść i przedstawić swoją sprawę. Oczywiście na piśmie. I to ojciec wiedział. A o wielkiej epidemii hiszpanki w jego wsi nic nie wiedział.

Moi dziadkowie, ze strony mamy, oboje urodzili się w 1906 roku w Tarnowie jako najmłodsze dzieci w wielodzietnych rodzinach. Chyba każde z nim miało po kilkanaście braci i sióstr. Babcia do śmierci w 1991 roku nic nie mówiła o jakimś wielkim pomorze wśród rodziny, czy sąsiadów w latach 1918 - 1920. Moja matka urodziła się kilka lat po epidemii w 1927 roku. Miała od groma wujków, ciotek, kuzynów, kuzynek. Obecnie doskonale pamięta wydarzenia z dzieciństwa. Zapytałem ją czy w rodzinie krążyły jakieś legendy o pomorze z lat hiszpanki. Czy w ogóle ktoś w rodzinie umarł w tych dwóch latach. Myślała ze dwa dni nad tym w końcu odpowiedziała, że w roku 1920 umarł wujek (podała imię) na serce. W pamięci rodzinnej nie utrwaliło się takie wydarzenie jak pomór z czasów hiszpanki. Zacząłem podejrzewać, że ta cała hiszpanka, to była podobną ściemą jak kowid i za sto lat będzie się przytaczać wycinki z gazet i programy telewizyjne z obecnego czasu i będzie się mówiło o wielkiej epidemii kowida podczas której umarło 200 milionów ludzi, a może i więcej. Z resztą wspomniany wyżej portal wielkahistoria.pl podaje szacunkową liczbę zmarłych na hiszpankę na ziemiach polskich. Nie jest to liczba zbyt imponująca. Wygląda na to, że już sto lat temu ktoś usiłował przeprowadzić jakąś ogólnoświatową operację socjotechniczną o nieznanym celu. Wielcy tego świata chcieli coś osiągnąć, ale my maluczcy nie jesteśmy w stanie się domyślić co. Trochę światła na sprawę rzucił dr Greer, który na jednym ze swoich wykładów powiedział, że rozmawiał kiedyś z księciem Luksemburga. I zapytał go wprost, o co wam, którzy macie praktycznie wszystko, chodzi? Książę odpowiedział, że o spełnienie proroctw. Być może według proroctw po wielkiej wojnie miała być wielka epidemia po której miała powstać nowa Ziemia, czy coś takiego, ale coś słabo poszło. Być może na obecny czas też jest planowane spełnienie jakiś proroctw, np. tego o śmierci 6 milionów Żydów w holokauście, o czym mówi się już chyba od XIX wieku, a może i wcześniej. Wspominałem o tym w jednym z moich postów. Izrael powstał, żeby zebrać Żydów z całego świata. Obecnie w Izraelu żyje około 6 milionów Żydów, czyli jest to dobry czas dla wielkich tego świata, którzy chcą spełnienia przepowiedni, żeby rozpocząć holokaust. Być może izraelska broń atomowa została stworzona nie po to, żeby gromić krnąbrnych Arabów ale, żeby spalić w atomowym holokauście własnych obywateli. Dla wielkich tego świata jesteśmy tylko nawozem historii. Nie tylko dla wielkich tego świata, dla mniejszych też, o czym świadczy buta władz polskich w sprawie obostrzeń kowidowych i szczepień, o czym możemy przeczytać między innymi na portalu naszapolska.pl:

"Ustawy, która regulowałaby sprawy szczepień przeciwko COVID-19 domaga się Federacja „Porozumienie Zielonogórskie”.– Po pierwsze, nie wiemy jaka szczepionka do nas trafi. Nie mamy jeszcze kart charakterystyki produktu. W grę wchodzą trzy produkowane przez koncerny; Pfizer, Johnson & Johnson i Astra – wyjaśnia Expressowi Bydgoskiemu Szymon Kopa, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia w Bydgoszczy i członek zarządu Federacji „Porozumienie Zielonogórskie”.

My, w przychodniach będziemy wiedzieli, jaką dysponujemy szczepionką, ale nie będziemy mogli tej informacji przekazać pacjentowi. – mówi Szymon Kopa.

Wszystko wskazuje na to, że osoba, która zostanie zaproszona na szczepienie, nie dowie się jaką szczepionkę jej podano. Ponadto, rząd nie określił precyzyjne warunków, które będą musiały spełniać poradnie Podstawowej Opieki Zdrowotnej, by móc świadczyć takie usługi – informuje Express Bydgoski."

Wygląda to na wielki eksperyment medyczny, a władze polskie - karzełki światowej polityki, zupełnie nie przejmują się obywatelami państwa, którym kierują, traktując ich jak bydło. A co dopiero mówić o prawdziwych władcach świata?

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości