Jack Mac Lase
Jack Mac Lase
Jack Mac Lase Jack Mac Lase
1314
BLOG

Czy uciekające Ukrainki wwożą tajemnicze rzeczy do Europy?

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Rozmaitości Obserwuj notkę 8
Mnóstwo Ukrainek w wielkimi bagażami wjeżdża do Polski przez nikogo nie kontrolowane. Z Polski mogą bez przeszkód jechać aż do Lizbony. Co mają w tych bagażach? Bóg jeden wie.

Wojna na Ukrainie, tłumy kobiet z dziećmi uciekają do Polski i potem dalej na Zachód. Jeszcze niedawno wszyscy baliśmy się kowida, a teraz już kowid w zasadzie nie istnieje, bo oto bracia Ukraińcy są w potrzebie. Wszyscy kochamy Ukraińców, a jeszcze dwa miesiące temu, byli to banderowcy - mordercy Polaków. Jak to wszystko błyskawicznie się zmienia. Jakiś czas temu w jednym z artykułów pisałem o tym jak telewizja hipnotyzuje ludzi. Teraz dorzucę coś do tego, pewną mądrość zawartą w książce Lechosława Gapika "Hipnoza i hipnoterapia" wydanej 1984 roku przez Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich:


image


Nie chcę nic mówić, ale zdaje się, że społeczeństwo polskie zostało kiedyś wprowadzone w permanentny stan hipnozy i co jakiś czas zmieniane są tylko sugestie hipnotyczne.

Telewizja i internet karmią nas dramatycznymi wiadomościami z Ukrainy. Wygląda na to, że jest tam rzeźnia. Ale pamiętam sytuację z roku 2008 - ego. Akurat w czasie wojny gruzińsko - rosyjskiej byłem w Tbilisi. W telewizji i internecie wyglądało, że Tbilisi spływa krwią, jest krwawa łaźnia. A ja normalnie chodziłem po ulicach i nic się nie działo. W drugim czy w trzecim dniu wyłączono wodę i prąd. Wodę dość szybko włączono ponownie. Prąd po jakimś czasie, ale wszystkie knajpki i sklepy miały swoje generatory prądu, więc wszystko pracowało prawie normalnie. Generalnie nic się nie działo.

I teraz chciałbym przeanalizować działania wojenne na Ukrainie poprzez pryzmat zachowania kobiet, które tu przyjeżdżają.

Napisał do mnie kolega z Odessy, że chce wysłać do mnie swoją żonę i córkę, bo jest niebezpiecznie. Ja się go zapytałem, czy coś tam się dzieje w Odessie. On na to, jakby za telewizją powtarzał, że giną ludzie, kobiety , dzieci. Ja mu zasugerowałem, żeby spojrzał przez okno, a nie w telewizor i czy tam się coś dzieje. On odpowiedział, że nic. Powiedziałem mu, że jak się jak się zacznie coś dziać, to wtedy mogą oni wszyscy przyjechać. Powiedziałem, że mieszkam ze zniedołężniałą matka, ale w trudnej chwili i oni się zmieszczą. Minął jakiś czas i pisze do mnie ten kolega, że właśnie wysłał żonę i córkę do Polski. Córka lat siedemnaście. Udało mi się namówić koleżankę, która właśnie przygotowywała mieszkanie do remontu, żeby jeszcze nie go nie remontowała, tylko, żeby przyjęła dwie biedne kobiety z Ukrainy. Koleżanka się zgodziła. Dowiedziałem się od mojej sąsiadki, że jej córka i syn są w Holandii i organizują lokale dla Ukraińców uciekających przed wojną. No super. Panie przyjechały w piątek tydzień temu do Balic. Miały ogromny bagaż. Do nich przyłączyła się trzecia pani z równie wielkim bagażem. Mam mały samochód, więc był wielki kłopot, żeby to wszystko zmieścić. Część bagaży panie trzymały na kolanach i podczas jazdy co chwila zrzucały go na mnie. Trzecia pani bez ogródek wręcz zażądała, żebym zawiózł ją do Zakopanego jeszcze tego samego dnia. Powiedziała, że posiedzi w Zakopanem ze dwa tygodnie i wróci sobie do Odessy. Ja jej na to, że jej nie zawiozę, bo mam po południu inne zajęcia. To wymyśliła, że przenocuje w mieszkaniu ze swoimi nowymi koleżankami i następnego dnia zawiozę ją do Zakopanego. Ja jej na to, że nie zawiozę. Ona znowu się upiera, mówi, że zapłaci, bo potrzebuje Polaka, który znajdzie jej dobrą kwaterę w Zakopanem. Skończyło się z nią tak, że wysadziłem ją przy dworcu głównym w Krakowie i powiedziałem, że ma za darmo pociągi, to może sobie pojechać do Zakopanego.

No dobrze, jednej się pozbyłem. Zostały dwie. Sąsiadka zawiadomiła mnie, że jej córka mieszkająca w Holandii i organizująca pomoc dla Ukraińców w tamtym kraju, znalazła świetne mieszkanie dla moich pań, co prawda nie w samej Holandii, ale przy granicy po stronie niemieckiej w Nadrenii Północnej - Westfalii w jakiejś wsi. Transport od razu i bezpłatny. Panie spytały co będą tam robić. Ja im na to, że nie wiem, ale to teren rolniczy, to pewnie będzie jakaś praca w rolnictwie. Panie na to, że nie pojadą. Okej pomyślałem, są zmęczone. Dam im sobotę odpoczynku, a w niedzielę zaczniemy coś szukać dla nich do roboty. Należało się spieszyć, bo chmara Ukraińców waliła do Polski. Dałem im, jak na mnie, sporą kwotę pieniędzy, bo ich mąż i ojciec mówił, że nie mają pieniędzy. W niedzielę zapoznałem panie z z zaprzyjaźniona Ukrainką, która tydzień wcześniej przyjechała do Krakowa i miała już rozeznanie w rynku pracy, możliwości nauki polskiego itp. Ta Ukrainka robiła doktorat w Krakowie, więc bardzo dobrze mówi po polsku. Przyjechała tu z matką i synem. Na spotkaniu uzgodniliśmy, że za pensję, którą panie tu w Polsce mogą dostać, jeśli znajdą pracę, nie będą w stanie utrzymać się, zważywszy na to, że nie bardzo mają jakiekolwiek kwalifikacje i nie znają polskiego. W poniedziałek poszliśmy do mojej sąsiadki organizującej schronienie w Holandii, żeby porozmawiać o możliwościach ewakuacji dalej na Zachód. Pokazałem moim paniom jak mieszkam i powiedziałem, że w razie czego, gdy moja koleżanka zechce je wyrzucić, to mogą mieszkać u mnie. Panie po wizycie były zdegustowane i nie było mowy o tym, żeby mogły się tu przeprowadzić. Moja sąsiadka zaproponowała im opiekę nad starą kobietą na wsi, która była sprawna, tylko wymagała towarzystwa i doglądnięcia, czy się nie przewróciła itp. Zapłatą byłby dach nad głową, wyżywienie i jakaś drobna pensja. Panie odmówiły. Na drugi dzień sąsiadka zawiadomiła mnie, że jest mieszkanie w domu przy rodzinie w Holandii. Nawet zdjęcie tego małżeństwa przysłała. Na wszelki wypadek zapoznałem panie poprzez Whatsapp z moją przyjaciółką mieszkającą w Holandii na wypadek, gdyby coś źle poszło, to ona mogłaby im pomóc. Panie spytały, co mogą tam robić u tego małżeństwa. Ja na to, że może praca przy kwiatach, w sadzie, w polu. Generalnie nie wiedziałem. Panie stwierdziły, że nie jadą. Szczerze, to już miałem dość tych pań. W środę prezes Kaczyński zaproponował misję stabilizacyjna na Ukrainie, Niemcy wstrzymali ruch pociągów z uchodźcami z Polski do Niemiec, a na dodatek "Gazeta Wyborcza" opisała dantejskie sceny jakie dzieją się w Krakowie w związku z brakiem mieszkań dla uchodźców:


"Po Krakowie błąka się właśnie mnóstwo bezdomnych osób z Ukrainy, które walczą ze sobą o każde dostępne na rynku mieszkanie, nie wiedzą, gdzie najbliższej nocy położą się spać i które dramatycznie próbują sobie ułożyć na nowo życie w obcym kraju, wydając na to resztki oszczędności - opowiada nam pani Dorota, krakowianka."


Zacząłem je naciskać, żeby wyjechały z Polski. Panie stwierdziły, że jednak zostaną w Polsce i poszukają pracy. Ja im na to, że właśnie od tego dnia zaczęto rejestrację Ukraińców i nadawanie numerów PESEL. Gdy się zarejestrują, to dostaną 600 zł, mogą wystąpić o 500 + , jakieś bezrobocie, a koleżanka użyczająca im mieszkania dostanie jakąś rekompensatę od państwa. Panie powiedziały, że się nie zarejestrują. Zacząłem naciskać, żeby wyjechały z Polski, bo tu nie znajdą w miarę dobrze płatnej pracy, a ja im nie dam więcej pieniędzy. Matka powiedziała, że przed wtorkiem nie mogą wyjechać, bo w poniedziałek ma ktoś przyjechać z Ukrainy i mają mu coś przekazać. Zapytałem skąd wiedzą, że ktokolwiek przyjedzie w poniedziałek, bo grupa innych moich znajomych od tygodnia nie mogła wydostać się z Ukrainy. Pani już nie ciągnęła tematu, ale od tego czasu przestała wychodzić z domu. Siedziała w mieszkaniu jak kwoka na jajkach. Tylko córka chodziła po mieście. Już nie będę się rozpisywał o dalszych ofertach odrzuconych przez panie, czy ich pomyśle wyjazdu do Walencji, ale za darmo. Gdy okazało się, że bezpłatnych biletów już nie ma, powiedziałem im, że dostały tyle kasy ode mnie, że mogą sobie kupić bilety, to pominęły to milczeniem. Gdy dowiedziały się, że w Holandii uchodźca dostaje 60 euro zapomogi tygodniowo, to znowu chciały jechać do Holandii. Ale mniejsza z tym. Nadszedł poniedziałek, moja znajoma - właścicielka mieszkania poszła po południu je odwiedzić. Pani - matka była odmieniona, uśmiechnięta, zrelaksowana. Postanowiła we wtorek wracać do Odessy, mimo iż w poniedziałek informowano w mediach, że Rosjanie ostrzelali Odessę. Widocznie pani miała lepsze informacje od medialnych, skoro nie bała się powrotu. We wtorek panie wyjechały, a mnie nawet nie powiedziały dziękuję, do widzenia, czy spieprzaj dziadu. Nic. Tylko zawiadomiły mnie przez mesendżera, że wyjeżdżają o dziesiątej rano. Pewnie, żebym je gdzieś zawiózł. Moja koleżanka zapytała matkę, czy w poniedziałek spotkała się z tą osobą na którą czekała. Starsza z pań powiedziała, że nie, ale moja koleżanka zauważyła, że mają o jeden bagaż mniej. Czyli, albo im się skończyło jakieś jedzenie, czy wyrzuciły jakieś ubrania i dodatkowy tobołek nie był potrzebny, albo jednak spotkały się z tą tajemniczą osobą i coś jej przekazały. Mogły to być tabliczki czekolady, butelki wódki, albo coś poważniejszego. Już mi zaczęły chodzić po głowie spiskowe teorie, że panie przyjechały tu wykonać jakieś zadanie i na wakacje, a nie, żeby chronić się przed wojną. Moje spiskowe teorie podsyciła wiadomość od innej koleżanki, że w jednym z krakowskich hoteli pokój wynajęła Laurene Powell Jobs, żona Steve współzałożyciela Apple, która:


"Jest także głównym darczyńcą polityków Partii Demokratycznej, w tym Kamali Harris i Joe Bidena"


Pani Jobs jest ważniejsza niż Biden i Harris do kupy wzięci. Pani Laurene przyleciała tu swoim prywatnym samolotem i pokój w krakowskim hotelu miała wynajęty i opłacony właśnie do tego znaczącego poniedziałku. Po co tu przyleciała? Chyba nie po to, żeby chłonąć energię czakramu wawelskiego, bo kaplica św. Gereona jest czasowo zamknięta. Już zacząłem łączyć moje Ukrainki z panią Laurene. W każdym razie ten ostatni poniedziałek był w jakiś sposób znaczący.

Tak sobie zacząłem rozmyślać. Skoro panie nie bały się wrócić do, według mediów, ostrzeliwanej, Odessy, to znaczy, że ta cała wojna ukraińska to jakiś teatrzyk dla głupich gojów, a tak na prawdę coś zupełnie innego dzieje się na świecie. Ukrainki tłumnie z olbrzymimi bagażami przekraczają polską granicę i dalej mogą już jechać niezatrzymywane aż do Lizbony. Nikt ich nie kontroluje. W swoich tobołach mogą wieźć wszystko. Na przykład materiały rozszczepialne. Wiemy, że radzieckie elektrownie jądrowe były to raczej wojskowe obiekty. Służyły do produkcji plutonu do bomb atomowych. Wojskowa elektrownia atomowa tym się różni od cywilnej, że w cywilnej paliwo jądrowe wypala się do końca. W wojskowej - pręt paliwowy wyciąga się w momencie, gdy zawartość plutonu osiąga maksymalną zawartość. Żeby nie być gołosłownym zacytuję Wikipedię:

"239Pu ulega rozszczepieniu neutronami termicznymi i jest używany w reaktorach jądrowych oraz w bombach jądrowych (np. w bombie Fat Man zrzuconej na Nagasaki). Izotop ten powstaje przez bombardowanie neutronami izotopu 238U. Reakcja ta zachodzi w reaktorach jądrowych – powstały w ten sposób pluton ulega w nich rozszczepieniu, odgrywając ważną rolę w funkcjonowaniu reaktora"

Stawiam hipotezę roboczą, że Ukraińcy, co prawda, pozbyli się bomb atomowych otrzymanych w spadku po ZSRR, ale cichaczem chcieli wyprodukować swoją bombę atomową mając odpowiedni sprzęt do produkcji plutonu i specjalistów odziedziczonych po ZSRR i nowe kadry wykształcone przez tych specjalistów.

Co jeszcze mogą przewozić panie Ukrainki?

Na przykład plecakowe bomby jądrowe (Wikipedia):

"Najmniejszą możliwą bombę tego typu będzie stanowić kula plutonu Pu-239 (lub uranu U-233). Bez reflektora, kula plutonu Pu-239 w odmianie alotropowej alfa waży 10,5 kg i ma średnicę 10,1 cm.

Aby doszło do wybuchu, musi zostać zapoczątkowana reakcja rozszczepienia. Potrzebna jest masa większa od krytycznej – wystarczy już 1,1 masy krytycznej, aby spowodować eksplozję o sile wybuchu 10-20 ton trotylu. Ładunek taki wydaje się niewielki w porównaniu z kilotonami czy megatonami osiąganymi przez "normalne" głowice jądrowe, jednak jest wyraźnie większy od siły wybuchu jaki można uzyskać w wybuchach materiałów konwencjonalnych. Ponadto nawet niewielka eksplozja atomowa emituje poważną dawkę promieniowania przenikliwego. Dla przykładu, wybuch nuklearny o sile zaledwie 20 ton wytwarza niebezpieczne promieniowanie 500 rem 400 metrów od miejsca eksplozji, natomiast 300 m to promień o 100% śmiertelności (ekspozycja na 1350 rem)."

I co jeszcze?

Panie mogą wywozić jakieś pojemniki z wirusami i bakteriami z Ukraińskich bio-laboratoriów:

"A wydaje się, że jest wiele do ukrycia. „Te laboratoria biologiczne (na Ukrainie) stworzyły patogeny o potencjale pandemicznym, które wykorzystują ludzki układ odpornościowy i stanowią podstawę oszustw medycznych, zaniedbań, śmierci poszczepiennej i ludobójstwa”, wyjaśnia na przykład ekspert Lance Johnson. Aby wyjaśnić, o czym mówimy, sieć 15 amerykańskich biolabów na Ukrainie obejmuje ośrodki badawcze w Odessie, Winnicy, Użgorodzie, Lwowie, Kijowie, Chersoniu, Tarnopolu oraz dwa podejrzane obiekty w Charkowie i Nikołajewie. Wiele z tych laboratoriów osiągnęło poziom bezpieczeństwa biologicznego 2, co pozwala naukowcom eksperymentować z wirusami i bakteriami.

Mówiąc wprost, to Pentagon (a nie Departament Zdrowia i Opieki Społecznej USA) produkuje śmiercionośne wirusy, bakterie i toksyny w laboratoriach broni biologicznej zlokalizowanych między innymi na Ukrainie, bezpośrednio naruszając Konwencję ONZ."

W roku 2015 był olbrzymi napływ młodych śniadych i czarnych mężczyzn do Europy. Między nimi znajdowały się zakapiory z ISIS czy Al kaidy i podobnego chowu męty społeczne. Panie Ukrainki mogą im wieźć broń w swoich walizach. Wystarczy, że jeden promil pań coś trefnego przewozi w swoim bagażu, to już się robią tysiące sztuk broni.

Mogą również przewozić pieniądze dla organizacji terrorystycznych i innych skrajnych ugrupowań. To, że panie Ukrainki coś takiego przewożą opisuje Wirtualna Polska:

"Ukraińskie media donoszą, że żona byłego posła Kotwyckiego próbowała zabrać z Ukrainy 28 milionów dolarów i 1,3 miliona euro. Pieniądze zostały znalezione przez węgierską straż graniczną"

A po co one by to robiły?

Być może Ukrainki w większości nie są świadome tego co wiozą. Ktoś je prosi lub każe przewieźć dodatkowy bagaż i nie zaglądać do niego. Ktoś wielki robi jakiś eksperyment społeczny. Po pierwsze miesza rasy wysyłając białe kobiety do kolorowych mężczyzn, którzy masowo przybyli do Europy parę lat temu. Po drugie może chodzi o wywołanie jakiejś ogólnoeuropejskiej rewolucji, żeby skonsolidować kraje Unii Europejskiej w jedno państwo pod totalitarnym przywództwem. i zredukować przy okazji liczbę rdzennych Europejczyków.

Są być może i inne powody o których ja nie mam zielonego pojęcia, bo mój umysł jest zbyt ograniczony, żeby sobie to wyobrazić i nie mam takiej wiedzy, która by mi pomogła dojść do prawdy.

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości