Jacek Jaworski
Jacek Jaworski
Jack Mac Lase Jack Mac Lase
194
BLOG

Kenia - moja podróż, część VII - Jezioro Kraterowe

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Następnego dnia po wyprawie na Longonot postanowiłem pójść do Jeziora Kraterowego. Wymyśliłem sobie, że pójdę n piechotę, bo na mapie wyglądało, że odległość od mojego hotelu do tego jeziora była mniejsza niż 10 km. Pomyślałem, że 20 km plus zwiedzanie krateru zajmie mi mniej niż cały dzień. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Okazało się, że pomysł nie był dobry i część drogi przejechałem na motocyklu. Ale od początku. Pierwsze kroki skierowałem do małego jeziorka znajdującego się obok jeziora Naivasha. Było akurat po drodze do Jeziora Kraterowego. Zobaczyłem tam hipopotamy. 



image


image


Obok było stado flamingów. 


image


Gdy się zbliżyłem zrobić lepsze zdjęcia - odleciały.


image


W oddali pasły się antylopy. Gdy zacząłem podchodzić bliżej, żeby zrobić lepsze zdjęcia, to okazało się, że pod krzakiem siedział jakiś murzyn. Wstał i powiedział, że tu zaczyna się teren prywatny i wstęp jest wzbroniony. Domyślam się, że gdybym wyciągnął jakiś banknot o odpowiednim nominale i mu podarował, to mógłbym podejść do antylop bez ograniczeń. Ale nie miałem takiej motywacji.


image


Dalej mijałem takie krajobrazy jak poniżej na zdjęciach.



image


image


image


Po drodze spotkałem takie kaktusy.


image


image


Powiem szczerze, że zmęczył mnie ten marsz, bo okazało się, że było dalej niż myślałem. I gdy przejeżdżał jakiś murzyn na motocyklu i zaproponował podwiezienie, to radośnie skorzystałem z okazji. Podwiózł mnie w okolice Jeziora Kraterowego. Trochę musiałem podejść na piechotę. Jeszcze przed uiszczeniem opłaty i wynajęciem przewodnika udało mi się zrobić zdjęcie jeziora w kraterze. 


image



Po opłaceniu wstępu i przewodnika mogłem sobie obejść krater dookoła. 


image



Wspiąłem się na krawędź krateru i mogłem podziwiać widoki.



image


image


image


image


image


image


Kaktusy były wszędzie.


image


image


image


image


Trasa kończyła się zejściem nad lustro wody jeziora.


image


W jeziorze moczyły się flamingi, co pokazane jest na zdjęciu wprowadzającym i poniższych.


image


image


Po obejściu jeziora rozpocząłem powrót do hotelu. 


image


image


Po drodze natknąłem się na cztery żyrafy.


image


image


Nie przeszedłem całej drogi powrotnej na piechotę. Jakiś motocyklista podwiózł mnie do miejsca, gdzie miały jeździć matatu. Oczywiście o tej porze żadne matatu nie jeździło, więc resztę drogi pokonałem na piechotę. W sumie nie żałuję, bo zobaczyłem antylopy z bliska. Była to jakaś hodowla, bo teren był ogrodzony.


image


image


Do hotelu dotarłem po zmierzchu


image

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości