Grafika stworzona przy pomocy sztucznej inteligencji (DALL·E, OpenAI)
Grafika stworzona przy pomocy sztucznej inteligencji (DALL·E, OpenAI)
Ja Falski Ja Falski
72
BLOG

Kłamstwo w polityce: Dlaczego wciąż dajemy się nabrać?

Ja Falski Ja Falski Polityka Obserwuj notkę 7
„100 konkretów na 100 dni” – pamiętacie tę obietnicę? Miała być rewolucja, a wyszła farsa. Politycy kłamią nam w oczy, a my wciąż stawiamy na nich krzyżyk w wyborach. Dlaczego dajemy się oszukiwać? I dlaczego za te kłamstwa nikt nie płaci ceny? Oto kilka gorzkich refleksji o polityce, która żyje z naszej naiwności.

Kiedy po raz kolejny słyszę polityka, który patrzy mi w oczy i obiecuje złote góry, czuję mieszankę złości i bezradności. „100 konkretów na 100 dni” – pamiętacie to hasło? Brzmiało jak plan na rewolucję, jak obietnica, że tym razem będzie inaczej. A co dostaliśmy? Garść wymówek, kilka półśrodków i morze rozczarowania. Najgorsze jest to, że od początku nie zamierzali większości tych obietnic realizować. To nie był plan, to był chwyt marketingowy. Jak to możliwe, że wciąż wierzymy tym, którzy jawnie nas okłamują? I dlaczego, do cholery, nikt za to nie odpowiada?

Kłamstwo – najstarsza broń polityka

Polityka bez kłamstwa byłaby jak samochód bez kół – niby możliwa, ale nigdzie nie zajedzie. Kłamstwo to narzędzie, które pozwala zdobyć władzę, utrzymać poparcie i zatuszować własne niekompetencje. Weźmy „100 konkretów na 100 dni”. To nie była lista zadań, to był magnes na wyborców. Chwytliwe, nośne, dające nadzieję na szybką zmianę. Kto by się oparł? Problem w tym, że politycy dobrze wiedzą, jak działa nasza psychika. Grają na emocjach – na naszej złości na poprzedników, na pragnieniu lepszego jutra. Obiecują, bo to nic nie kosztuje. A my, jak naiwne dzieci, kupujemy te bajki.

Nie chodzi nawet o to, że nie wyrobili się w 100 dni. Chodzi o to, że od początku nie mieli zamiaru dotrzymać słowa. Budżet, prawo, biurokracja – wszystko to brzmi jak wymówki, ale prawda jest prostsza: te obietnice były tylko narzędziem do wygrania wyborów. A kiedy kurz kampanii opadł, zostało nam tylko poczucie oszustwa.

Dlaczego wciąż im wierzymy?

Zastanawiam się czasem, dlaczego dajemy się nabierać raz za razem. Przecież każdy z nas zna kogoś, kto nas kiedyś oszukał – sąsiada, który nie oddał pożyczonej kasy, czy kolegę, który obiecywał pomoc, a zniknął. Tacy ludzie tracą nasze zaufanie. Ale politycy? Oni mogą kłamać w żywe oczy, a my i tak idziemy na wybory i stawiamy krzyżyk przy ich nazwiskach. Dlaczego?

Po pierwsze, jesteśmy więźniami nadziei. Chcemy wierzyć, że tym razem będzie inaczej, że ten polityk naprawdę zmieni nasze życie. „100 konkretów” to idealny przykład – hasło, które obiecywało cuda, a my chcieliśmy w to wierzyć, bo mamy dość stagnacji i marazmu. Po drugie, działa psychologia. Popieramy tych, którzy mówią to, co chcemy usłyszeć. Jeśli polityk potwierdza nasze lęki czy marzenia, przymykamy oko na jego kłamstwa. To tzw. efekt potwierdzenia – wolimy oszusta, który jest „nasz”, niż uczciwego, który „nie nasz”.

Do tego dochodzi polska specyfika: polityczna wojna plemion. W podzielonym kraju głosujemy nie „za”, tylko „przeciw”. Wolimy „swojego” kłamcę, bo alternatywa wydaje się gorsza. I jeszcze jedno: mamy krótką pamięć. Media bombardują nas nowymi aferami, a obietnice sprzed roku idą w zapomnienie. Kto dziś pamięta szczegóły „100 konkretów”? No właśnie.

Bezkarność politycznych kłamców

Najbardziej wkurza mnie to, że politycy za swoje kłamstwa nie płacą żadnej ceny. Gdyby sąsiad oszukał mnie na kasę, mógłbym iść na policję – Kodeks karny, artykuł 286, oszustwo. Ale kiedy polityk obiecuje gruszki na wierzbie, a potem wzrusza ramionami, nic mu nie grozi. Dlaczego?

Bo prawo nie nadąża za polityką. Obietnice wyborcze to nie umowa, tylko deklaracja intencji. Sądy nie karzą za puste słowa, bo nie ma w nich bezpośredniej szkody majątkowej. Do tego politycy mają immunitety, a system nie przewiduje mechanizmów rozliczania kłamstw. W USA są organizacje fact-checkingowe, które tropią każdą bzdurę wypowiedzianą przez polityka. A u nas? Demagog.pl robi, co może, ale to kropla w morzu.

Najgorsze jest to, że my, jako społeczeństwo, trochę na to pozwalamy. Uznajemy, że kłamstwo to część gry, że „wszyscy kłamią”. I w ten sposób dajemy politykom przyzwolenie na oszukiwanie nas. Brak presji społecznej, brak skutecznych instytucji – to wszystko sprawia, że kłamstwo w polityce jest bezkarne.

Co z tym zrobić?

Nie chcę kończyć tego tekstu narzekaniem, bo narzekanie to polska specjalność. Pytanie brzmi: co możemy zrobić, żeby nie dawać się nabierać? Po pierwsze, musimy być mądrzejsi. Weryfikujmy obietnice – strony jak Demagog.pl czy raporty niezależnych think tanków to kopalnia wiedzy. Po drugie, wywierajmy presję. Media społecznościowe, takie jak X, dają nam głos. Jeśli polityk kłamie, nagłaśniajmy to, piszmy, dyskutujmy. Po trzecie, angażujmy się. Wspierajmy ruchy obywatelskie, które stawiają na przejrzystość i realne programy.

A może czas na zmiany systemowe? Wyobraźmy sobie instytucję, która co roku publikuje raport o realizacji obietnic wyborczych. Albo prawo, które pozwala pociągnąć polityka do odpowiedzialności za ewidentne oszustwo. Brzmi jak marzenie, ale od marzeń się zaczyna.

Nie dajmy się oszukać po raz kolejny

„100 konkretów na 100 dni” to tylko jeden z wielu przykładów, jak politycy grają nami w ciuciubabkę. Obiecują, my wierzymy, a potem zostaje nam tylko rozczarowanie. Ale wiecie co? To nie oni są największym problemem. Problemem jest to, że wciąż im na to pozwalamy. Więc następnym razem, gdy usłyszycie kolejną piękną obietnicę, zatrzymajcie się na chwilę i zadajcie sobie pytanie: czy ten facet naprawdę mówi prawdę? Bo jeśli znów damy się nabrać, to już nie ich wina. To nasza.

Ja Falski
O mnie Ja Falski

@jafalski na X

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka