Jan Bodakowski Jan Bodakowski
637
BLOG

Ile Korwin zapłacił Gazecie Polskiej za promowanie Konfederacji?

Jan Bodakowski Jan Bodakowski Polityka Obserwuj notkę 4

Jan Bodakowski
Ile Korwin zapłacił Gazecie Polskiej za promowanie Konfederacji?

Przez kilka dekad w III RP było kilku liderów partii patriotycznych (między innymi Jarosław Kaczyński, Jan Olszewski, Antoni Macierewicz), którzy kierowali kilkoma partiami, które między sobą się niczym nie różniły. Konsekwencją istnienia wielu partii (niczym się nieróżniących) była ich wzajemna walka o elektorat i rozproszenie głosów, w której konsekwencji partie te nie przekraczały progu wyborczego i sejm był zdominowany przez lewicę postkomunistyczną. Wszyscy patrioci zdawali sobie sprawę, że należy się zjednoczyć i wystawić jedną listę. Udało się to pod szyldem AWS, koalicji która z czasem znikła ze sceny politycznej. W walce o dominacje zwyciężył Jarosław Kaczyński i jego partia PiS.

Pomny na koszty wynikające z rozbicia elektoratu patriotycznego Jarosław Kaczyński nie dopuszcza do istnienia konkurencji dla swojej partii. Odmiennie od Orbana, Jarosław Kaczyński zbudował partię kadrową (niezbyt liczną, niemającą zaplecza w terenie) i złożoną z osób pasywnych, pozbawionych kreatywności, i ślepo oddanych prezesowi. Ma to swoje plusy, PiS nie zagraża walka wewnętrzna, bo nie ma w PiS nikogo, kto by zagrażał Jarosławowi Kaczyńskiemu, oraz minusy, partia (aktyw) nie jest zdolna do aktywności i kreatywności, bo wszyscy czekają na polecenia prezesa i boją się mu podpaść, albo uważają, że nie ma co się wysilać, bo PiS wygra i tak.

Obecnie w ramach walki o utrzymanie monopolu w środowiskach patriotycznych PiS musi zwalczać Konfederacje. Bardzo skuteczną praktyka było zamilczanie Konfederacji na śmierć. Tę taktykę wobec swoich oponentów przed dekady skutecznie stosowało środowisko „Gazety Wyborczej”. Zawsze, gdy lewicy puszczały nerwy i łamała swoją zmowę milczenia, to korzystali na tym polscy patrioci (a to rozpropagowano Cejrowskiego, który z propagatora muzyki contry stał się narodowym wieszczem, a to wypromowano Marsz Niepodległości).

Przemilczanie istnienia Konfederacji przez media PiS było bardzo skuteczne, po pierwsze o istnieniu Konfederacji nie dowiadywali się wyborcy, a po drugie przemilczani prawicowcy poddawali się marazmowi i demobilizacji – konfrontacja zawsze zmusza do aktywności.

Konfederacje jednak postanowiła wesprzeć „Gazeta Polska”. Po pierwsze publicyści sztandarowego pisma PiS nagłośni jej istnienie. Po drugie atak na Konfederacje był totalnie kretyński. Prawicowcy z Konfederacji zostali oskarżeni przez „Gazetę Polską” o to, że są ruskimi agentami, bo nie lubi Żydów, a Żydów trzeba kochać.

Głupota ataku na Konfederacje polega właśnie na filosemityzmie. Zapewne oskarżenia o pro rosyjskość zrobiłyby swoje, bo Polacy Rosji nie lubią. Jednak jeszcze bardziej niż Rosji Polacy nie lubią Żydów. Niedorzeczne jest więc zniechęcanie nielubiących Żydów Polaków do prawicowców oskarżeniami o to, że prawicowcy to antysemici. Takie oskarżenia mogą tylko przynieść odwrotny skutek i skłonić Polaków nielubiących Żydów do popierania prawicowców opisywanych jako antysemici.

Można więc zadać złośliwe pytanie, ile Korwin zapłacił „Gazecie Polskiej” za nagłaśnianie Konfederacji i to jeszcze w sposób, który wzbudza w dużej części wyborców PiS sympatie do Konfederacji? Trudno uwierzyć, że publicyści „Gazety Polskiej” mogli zrobić to z głupoty.

Jednak takie niedorzeczne zachwiania „Gazety Polskiej” mogą wynikać z poważnego problemu, jaki ma PiS. PiS jest bowiem wykorzeniony z tożsamości kulturowej dużej części swojego elektoratu. Elektorat PiS w dużej swojej części jest nacjonalistyczny oraz katolicki i Żydów nie lubi (i absolutnie w tym się nie różni od elektoratu Konfederacji). Liderzy PiS są jednak wykorzenieni z tej tożsamości, są filosemitami, wyrosłymi z podobnych klimatów co środowiska „Gazety Wyborczej”. Siła PiS polega na tym, że elektorat PiS nie zdaje sobie sprawy. I każdy, komu zależy na sukcesie PiS, powinien tę odmienność skrzętnie ukrywać, otrzymywać elektorat w nieświadomości. A co robi „Gazeta Polska”? Na chama i brutalnie ten rozdźwięk między liderami a elektoratem nagłaśnia.

Dla Polski poważnym problemem jest dewaluowanie pojęć i kompromitowanie poważnych problemów. Publicyści „Gazety Polskiej” wysuwają poważne oskarżenia o rosyjską agenturalność, nie przedstawiając dowodów, czym kompromitują temat rosyjskiej agentury w Polsce. Destruktywna aktywność rosyjskiej agentury w Polsce jest faktem. Należy ja nagłaśniać. Jednak rzucanie poważnych oskarżeń bez dowodów kompromituje temat. Jest to na rękę Moskwie. Po bezpodstawnych oskarżeniach wobec Konfederacji wiele osób zignoruje ostrzeżenia przed realnymi agentami.

Przykładem niedorzeczności oskarżeń „Gazety Polskiej” jest insynuowanie tego, że Konfederacja to rosyjska agentura, bo brat Krzysztofa Bosaka pracuje w firmie udzielającej pożyczek, która należy do rosyjskiego kapitału. Na tej samej „Gazetowo Polskiej” zasadzie można byłoby oskarżać PiS o bycie agenturą Sorosa, bo brat Jacka Kurskiego szefa PiSowskiej TVP jest szefem „Gazety Wyborczej”, która w części należy do Sorosa.

Osobną kwestią jest niewyobrażalne lenistwo publicystów z „Gazety Polskiej”. Jak już musieli zaatakować Konfederacje, to mogli jej wypominać to, że PiS to jedna partia z jednym programem, a nie koalicja wielu partii z wieloma programami (z punktu widzenia efektywności jest to przewaga PiS, podobnie jak to, że PiS ma doświadczenie w sprawowaniu władzy). Można było też przejrzeć wszelkie teksty i wypowiedzi liderów Konfederacji, po wyrywać z nich co kontrowersyjne kawałki, wzajemną krytykę, wyszukać jakieś brudy na współpracowników. Jednak to wymagałoby pracy, a łatwiej jest bezmyślnie rzucać oskarżenia, nie przedstawiając dowodów. Niedorzeczne jest też nagłaśnianie takich krytyków Konfederacji jak Marian Kowalski — miałoby to sens przed tym, jak Marian skompromitował się występami u pastora Chojeckiego, a nie po tym, kiedy przed długi czas wspierał antykatolickiego syjonistę z Lublina.

Skłócanie polskich patriotów (tych, którzy głosują na PiS z tymi, którzy głosują na Konfederacje) cieszy niewątpliwie Moskwę, która zapewne najbardziej bałaby się w Polsce wariantu węgierskiego – wariantu, w którym Orban do swej partii zaprosił wszystkich patriotów, dzięki czemu Fidesz ma większość konstytucyjną. PiS nie poszedł tą drogą, nie zaprosił w swoje szeregi młodych wolnościowców i narodowców, nawet nie był zainteresowany, tym by jego szeregi zasili aktywni działacze środowisk proPiSowskich, czym sam zmusił prawice do powołania Konfederacji. Zbrodnią jest więc kreowanie sztucznych konfliktów, oskarżeniami bez dowodów.

Dla PiS lepiej byłoby nie nagłaśniać bzdurnymi atakami Konfederacji. A dla Polski byłoby lepiej, gdyby pokazano, jakie są merytoryczne prawdziwe różnice między PiS i Konfederacją. Dzięki prawdzie o lewicowej, filosemickiej i opowiadającej się za Unią Europejską tożsamości PiS, partia Jarosława Kaczyńskiego mogłaby przejąć część elektoratu lewicy, który dziś głosuje za Koalicją Europejską.

Jan Bodakowski
image

Brzydki. Biedny. Niedoceniony. Nielubiany.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka