Śmiem twierdzić, iż w piłce nożnej jest nie inaczej tylko, mniej więcej tak samo jak w całej Polsce. Środowisko piłkarskie zajęło czołową pozycję wśród odkrytych, praktyk korupcyjno-przestępczych może przypadkiem, a może ta akurat korporacja składa się z elementów najmniej solidarnych, lub najmniej inteligentnych. Jedno jest pewne - nie ma powodów, aby w światku piłkarskim było inaczej niż w całym kraju.
Drastyczne przypadki ze świata biznesu dotyczące Romana Kluski i Krzysztofa Olewnika - jeden tragiczny w wymiarze ostatecznym, a drugi w wymiarze tylko strat moralnych i finansowych - są wierzchołkiem góry lodowej. Nie obliczona liczba frajerów, którzy uwierzyli w kapitalizm w Polsce, możliwy bez „pomocy przyjaciół", została ograbiona, gdy na przykład chcieli, jak na całym świecie, rozbudowywać swoje firmy przy pomocy kredytu. Owymi „przyjaciółmi" byli ludzie dawnych służb sprzymierzeni z politykami i pospolitymi bandytami.
Gangsterstwo polegało na tym, że bank bez uzasadnienia odstępował od umowy i nie dawał ostatniej transzy kredytu, przeważnie potrzebnej w postaci środków obrotowych niezbędnych do „nawodnienia" linii produkcyjnej, na minimalne zapasy i płace dla pracowników. W takiej sytuacji firma-ofiara przeważnie traciła płynność finansową. Tworom nazywających się bankami przychodził z pomocą dekret Bieruta, zgodnie z którym sprawy wniesione przez banki mogły odbywać się bez wiedzy i udziału pozwanego. Tym sposobem biznesmen dowiadywał się ostatni, że przestał być właścicielem nowo wybudowanego obiektu produkcyjnego...
Po roku 89. „normalnym" - oczywiście jeśli miało się poparcie wspomnianych „przyjaciół" - było natomiast nabycie przedsiębiorstwa za pieniądze tego przedsiębiorstwa. Owe przedsiębiorstwo brało z banku stosowny kredyt, z którego „szmal" pożyczany był kandydatowi do kupna. Ten nabywał za to kontrolny pakiet akcji, w wyniku czego dostawał we władanie przedsiębiorstwo oraz 49% frajerów do spłaty kredytu. Tym sposobem skarb państwa sprzedawał nie tylko PZU!...
Państwo do takich prywatyzacji najmowało drogą przetargu firmy konsultingowe. Mogło nająć renomowane z Frankfurtu lub Londynu, ale przetarg wygrywały nasze rodzime, bo oferowały usługi za znacznie mniejsze pieniądze. Co prawda później podpisywano kilka aneksów do umowy i konsulting stawał się znacznie droższy od tego o renomie światowej.
Oprócz wzmiankowanej transformacji własnościowej, w naszym życiu gospodarczym utrwaliła się moda na kantowanie pracowników, ZUS i fiskusa głównie poprzez nieprzestrzeganie prawa pracy i różne umowy będące w istocie poświadczeniem nieprawdy. Praktykujący to biznesmeni uznają te metody za „legalne", w czym przypominają knajaka, który uważał się za nie karanego, bo otrzymał wyrok „w zawiasach".
Wielu ludzi zajmujących się bezpośrednio opisaną działalnością prywatyzacyjną i biznesową zajmuje dzisiaj wysokie stanowiska państwowe. Nie są pewno zainteresowani sukcesami organów ścigania w sferze korupcji. Afery z piłka nożną są więc dla nich darem losu, wątpię czy całkiem przypadkowym. Niewątpliwie jednak organy ścigania oraz opinię publiczną na razie jest czym zająć...
Zasłona jednak pękła! Jakiś czas można pewno udawać, że nic nie widać lub, że widać niewiele. Sami się z tym może nie uporamy, ale po wstąpieniu do strefy Schengen, szambo od nas ruszyło do Niemiec wzmożoną falą. Ciekawe ile czasu oni to będą tolerowali?...
Inne tematy w dziale Polityka