jan mak jan mak
1749
BLOG

Jak peerelowskie sądownictwo stało się niezawisłe, niezależne i bezstronne

jan mak jan mak Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 102

Wielu przeciwników obecnego rządu, którzy jak sądzę z różnych powodów czytują moje notki, bardzo uwiera używane przeze mnie słowo "postkomuniści". A to, że "nietrafne", że "postkomunistów dawno już nie ma", a to że "sam jestem postkomunistą", a "prawdziwi komuniści to PiS". 

Przyznaję, że jest to z mojej strony rodzaj małej fiksacji i być może schemat, który w moich notkach forsuję zbytnio upraszcza złożoną rzeczywistość.

Fiksacja bierze się z mojego 7-letniego doświadczenia walki z komuną. Razem z moimi kolegami z podziemia posługiwaliśmy się tym uproszczonym i pogardliwym językiem, w którym naszych przeciwników, na czele z Jaruzelskim i Urbanem, nazywaliśmy "komuchami". To doświadczenie nauczyło mnie wyczuwać "komucha" na kilometr, wyczuwać ten sposób myślenia, tę hipokryzję i tę mentalność. I dlatego w przeciwieństwie do wielu ludzi, którzy nabrali się na piękne słówka i obietnice europejskości, mnie nie opuszczało poczucie postkomunistycznego smrodu, jaki unosił się nad państwem III RP.

Racjonalizacja jest taka, że ci których nazywaliśmy "komuchami" czy "komunistami" wzięli czynny udział w fundowaniu podstaw III RP i uzyskali w niej bardzo uprzywilejowane pozycje — szczególnie w porównaniu ze złem, które wyrządzili Polsce. Niech ktoś zaprzeczy! Głównie pod ich wpływem zablokowane zostały lustracja, dekomunizacja, oczyszczenie. Niech ktoś zaprzeczy! Ci którzy byli nazywani "elitami" w PRL — sędziowie, urzędnicy, naukowcy, artyści — w znacznej części stali "elitami III RP". Niech ktoś zaprzeczy!

Jeśli PRL nazywaliśmy "komunizmem", to trudno nie nazwać tak powstałego państwa "postkomuną", i to w sensie zachowania pewnej ciągłości, przeniesienia pewnych postaw i elit. Trudno nie nazwać tych, którzy odgrywali w powstaniu takiego państwa główne role, i pełnili w III RP główne role – postkomunistami. Bez względu na to czy wywodzą się wprost z komuny czy się tylko z komuchami zwąchali. Tak przynajmniej mówi się wśród byłych działaczy podziemia antykomunistycznego, wśród zdecydowanej większości z nich. Niektórych byłych liderów "Solidarności, ludzi takich jak Frasyniuk czy Pinior, uznajemy za tych, którzy zdradzili naszą sprawę, zamienili "honor na talary".


image


Wzorcowym przykładem jest sprawa sądów. Oto w wyniku porozumień okrągłego stołu komunistyczne sądy, które były synonimem niesprawiedliwości, demoralizacji i wysługiwania się komunistycznej władzy, z dnia na dzień przeistoczyły się w sądy niezależne, niezawisłe i bezstronne. Jeśli coś ma być symbolem przekrętu dokonanego przy okrągłym stole, to właśnie przemianowanie komunistycznego aparatu sądownictwa na demokratyczną i europejską instytucję.

W sądach nie dokonano żadnej wymiany kadr, żadnej lustracji, żadnej dekomunizacji – przeszły one nietknięte z PRL, ze stanu wojennego, do III RP. A żeby było "śmieszniej" uzyskały gwarancje niezależność od polityków, od społeczeństwa, od jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli, o których nie mogły marzyć za czasów komuny, o których nie śni się sędziom w większości krajów demokratycznych. Sędziowie w III RP sami się wybierają, sami kontrolują, sami odtwarzają swoje zasoby, a zarabiają i mają emerytury jak żadna inna grupa urzędników państwowych.

Jest to tak oczywiste, że stworzono wszelkie warunki do powstania patologicznej kasty, iż tych którzy to przyklepali trzeba mieć za agentów lub kompletnych naiwniaków. Prof. Strzembosz, wybrany na pierwszego prezesa SN, odegrał tu historyczną rolę blokując lustrację w sądownictwie i twierdząc, że "środowisko samo się oczyści". Oczywiście nic takiego się nie stało. Po latach prof. Strzembosz przyznał "ze smutkiem", że się pomylił w tej sprawie. Nie doszło do ani jednego samooczyszczenia! Znaleźć to można w diagnozie dr Dudka (tutaj), z roku 2010, tuż przed katastrofa smoleńską. Później temat zszedł z wokandy. Patologie w sądownictwie opisywała wcześniej i później prasa (na przykład tygodnik "Newsweek" tutaj). Jednak rząd Donalda Tuska był zajęty innymi sprawami niż narastająca patologią w sądownictwie.

Rzecz jasna do sądownictwa trafiali młodzi ludzie, którzy jak to się mówi nic wspólnego nie mieli z komuną. Jednak byli to w dużym stopniu członkowie rodzin, nadzwyczajnej kasty, resortowe dzieci, lub tacy wychowankowie, którzy w lot chwycili postkomunistyczną mentalność i postkomunistyczne zasady panujące w kaście, i się do nich doskonale dostosowali.

Patologia narastała, i nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sądownictwo stało się ponownie świetnie funkcjonujące, niezależne, niezawisłe i bezstronne, a na dodatek stało się wzorem standardów europejskich, dla ulicy i zagranicy, ostatnim bastionem obrony praworządności i demokracji w Polsce. 

Czary spowodowali polscy wyborcy, którzy niespodziewanie powierzyli władzę PiS. Jeśli ktoś nie widzi z jak grubym propagandowym przekrętem mamy tu do czynienia, jak grubymi nićmi szyta jest ta cała mistyfikacja o ataku na Trybunał i łamaniu konstytucji, jak bardzo maczają w tym swe ręce siły postkomuny, wciąż bardzo wpływowe w Polsce, temu Panie Boże wybacz! Bo prostemu umysłowi trudno pojąć, jak się można dać na coś takiego nabierać.


image


Puentę dopisują ostatnie dni. Oto "elita niezależnego apolitycznego" sądownictwa wychodzi z tajnej narady z politykami PO w czasie batalii o sądy (źródło: niezależna.pl).  Warto obejrzeć ten filmik

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka