Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
Janusz Myszyński Janusz Myszyński
498
BLOG

Cymes Mordor i Smoleńsk - finał dwudziestolecia

Janusz Myszyński Janusz Myszyński Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wywiad z Krzysztofem Michałowskim (nick: @CyprianPolak), autorem książki "Damy radę, panie pułkowniku!", badającym wydarzenia 09 - 10 kwietnia 2010 roku i zajmującym się aktualnymi sprawami społeczno - politycznymi

Wywiad ten ukazał się dwa dni temu na blogu Zygmunta Białasa. Był zakryty (wywiad) przez około 30 godzin, więc i nie wszyscy zainteresowani Czytelnicy mogli zapoznać się z treścią tego (interesującego skądinąd) interview. Na prośbę ZB publikuję tekst w całości:

 

Zygmunt Białas:  Na pewno czyta Pan na bieżąco notki blogerów, zajmujących się badaniem tragedii smoleńskiej. Jak Pan ocenia starania autorów tych tekstów?

Cyprian Polak:  Na początek dwa słowa wyjaśnienia, dlaczego taki tytuł: Określenia Cymes Mordor zacząłem używać jeszcze w 2010 roku. Nie wiedziałem wtedy, kim są sprawcy. Okazuje się że moja intuicja była trafna. Te dwa słowa pokazują sprawców. Zaś "Smoleńsk - finał dwudziestolecia” to tytuł mego blogu na Nowym Ekranie od początku, czyli od lutego 2011. I też nie wiedziałem wtedy, że to finał dwudziestolecia w większej mierze niż przypuszczam.
 
Odpowiadając na Pana pytanie, odniosę się tu tylko do blogerów, którzy uznają fakt inscenizacji na Siewiernym, bo do innych nie warto. Nikt uczciwy, kto zajmuje się tym przez cztery lata, nie może sądzić, że Delegaci w komplecie zginęli w Tu-154 101 tuż przy Siewiernym, w powietrzu: bądź to na skutek zamachu, bądź z innej przyczyny. Owszem, mogą tak sądzić osoby niezorientowane. Ale nikt, kto się w to wgryzł, nie może wierzyć w oficjalne wersje Macierewicza & Company, i drugiej strony tego samego medalu wyrażającego się teraz przedstawicielstwem Komisji Laska. Musiałby być imbecylem, ale w takim razie nie potrafiłby sklecić na piśmie paru zdań. A tego nie widzimy.
 
Jeśli chodzi zaś o blogerów uznających inscenizację na Siewiernym, to jest na pewno różnie. Niestety niezależnych ludzi wśród nich, reprezentujących tylko siebie, jest bardzo mało. A ponieważ w ogóle blogerów i komentatorów wychodzących z tego poglądu mocno ubyło, to znaczy nie piszą i nie komentują w ogóle lub mało, toteż ilość niezależnych badaczy 10.04.2010. ledwie w tej chwili kilka osób na całą Polskę, ale i świat, jest dramatycznie mała. Tym samym starania te nie mogą być zadowalające i ze względu na to, że ludzi ubyło i ze względu na to, że wśród tych co zostali, niezależnych i reprezentujących tylko siebie, jest jako się rzekło mało. Oczywiście pisząc o tych paru osobach nie mam na myśli tych komentatorów, którzy rzadko lub bardzo rzadko pojawiają się na blogach. Chodzi mi o osoby, które mniej lub bardziej, ale cały czas pchają ten wóz z napisem 10.04.2010.
 
Uważam, że powinno być kilka osób mających istotne wsparcie innych, które zajmowałyby się tym zawodowo. Każda partyzantka musi przekształcić się w formacje bardziej zwarte, inaczej ginie. To oczywiście też nie rozwiązuje sytuacji, bo najistotniejsza jest recepcja w społeczeństwie. Można robić nie wiadomo jak dobre opracowania, cóż z tego jeśli będą dla garstki, a "watahy” w tym przypadku nie rosną. Oczywiście dobrze jest, że prawda się pojawia, i cały czas kłuje w oczy, choćby w wersji okrojonej, czyli inscenizacji, ale bez Okęcia itd.

Społeczeństwo przecież dostało informację w dniu 16 października 2012, że na Siewiernym była inscenizacja, jest tam samolotowy złom, a niektóre ciała dla okazania zostały dowiezione martwe. I że w Rosji robi się takie fikcyjne katastrofy. Zostało to zaprezentowane w „Wiadomościach” TVP 1, w głównym wydaniu, przynajmniej wobec 3,5 miliona widzów. Taka jest przeciętna oglądalność „Wiadomości” o 19.30.
 
Było to prawdopodobnie jednak znacznie więcej, ze względu na mający się odbyć mecz z Anglią (sławetne potem widowisko na wodzie) tuż po nich. „Wiadomości” te nie tylko nie zostały zarchiwizowane i udostępnione w internecie, ale ja osobiście nie natrafiłem na żadną osobę, która, pojawiając się na blogach inscenizacji smoleńskiej, pisałaby, że wtedy pierwszy raz się z tym zetknęła i zaczęła szukać. Sam fakt inscenizacji jest wystarczający, żeby patrioci zwłaszcza, porzucili obecną klasę polityczną, tu szczególnie PiS, i zaczęli szukać nowych ludzi i budować nowe formacje.
 
Mamy więc problem ze społeczeństwem. Oczywiście nie dotyczy to tylko naszego. Można powiedzieć problem ze społeczeństwami, bo wobec bezczelnych działań skierowanych przeciwko ludzkości ogólnie, jak na przykład chemtrails, miażdżąca większość zachowuje się podobnie jak ci oglądający wspomniane Wiadomości”. Nie dociera do nich. Widzi Pan, jeśli piszemy naukową pracę, pisaliśmy na przykład magisterską, to obkładaliśmy się jakąś ilością innych prac, które dookreślały naszą pracę. Podobnie jak chciałbym wiedzieć, jak to działa, że w sytuacji kiedy 3,5 mln ludzi słyszy taką hipotezę, ledwie może kilkuset zaczyna poszukiwać informacji. I to nie mamy tego śladu.
 
Jeśliby Pan rozmawiał z pięćdziesięcioma albo ze stoma przypadkowymi osobami (to znaczy w 50, albo stu przypadkach ), wiem co mówię, to okaże się najprawdopodobniej, że każda z tych osób pamięta, lub przypomni sobie, że rosyjski bloger (bloger Gorożanin iz Barnauła - Anton Sizych) miał pokazywać w sposób niegodny zdjęcia naszych ofiar, ale żadna z tych osób nie wie, co mówi na temat katastrofy, co zostało właśnie dla 3.5 miliona ludzi (lub więcej) przedstawione. Mamy więc problem ze społeczeństwem (ze społeczeństwami).
 
Podobnie zresztą było w przypadku audycji z sierpnia 2011 o inscenizacji i Okęciu w Radiu Maryja. Słuchało przynajmniej milion osób i do miażdżącej większości nie dotarło ani nie zasiało wtedy wątpliwości wobec strony reprezentowanej przez Macierewicza. Wobec takiej sytuacji działania blogerów, choćby wszyscy byli uczciwi, niewiele pomogą. Trzeba jednak powiedzieć że podstawowe rzeczy zostały już powiedziane, pokazane i to do końca lata 2011. I Siewierny, i Okęcie. Jest to aż nadto informacji dla przeciętnego Kowalskiego, choć ludzie oczywiście chcą rozumieć kto, dlaczego i po co, jak już dowiedzą się o podstawowych faktach.
 
Jest to pytanie do uczciwych socjologów społecznych. Czy na przykład ktoś, kto poczytał trochę o inscenizacji i Okęciu 10 kwietnia i nawet przekonał się o mistyfikacji i także zbrodni, może być tak samo przekonany jak osoba, która poświęciła na to 3 tysiące i więcej godzin. A przede wszystkim czy w związku z tym może być skuteczny w swoich postawach politycznych i społecznych.Przy tym wszystkim trzeba powiedzieć że zadziwiające jest, iż więcej Polaków wie o mistyfikacji WTC niż o mistyfikacji 10.04.2010. Po drugie część osób, które wiedzą o mistyfikacji WTC i są do niej dość przekonane, ma problemy z przekonaniem się do mistyfikacji 10.04.2010. Mam tu na myśli oczywiście zwykłych obywateli, nie osoby publiczne, jak pewien ex-poseł.
 
Blogerzy inscenizacji smoleńskiej powszechnie nie byli zainteresowani w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi z Zachodu, zajmującymi się WTC, w tym i rodzinami ofiar. Niektórzy z tych ludzi doskonale rozumieją, że nie jest to tylko zamach przeciwko Amerykanom, ale przeciw ludzkości i krok do jeszcze gorszych rzeczy w przyszłości. Moglibyśmy znaleźć wśród uczciwych ludzi zajmujących się WTC, w tym dziennikarzy, znaleźć bardzo dobrych sprzymierzeńców. I byłoby to autentycznie za wolność Naszą i Waszą.

Wracając więc do blogerów zajmujących się 10.04.2010. (wymieniłem już jakich biorę pod uwagę), u większości nie widzimy potrzeby kompleksowego szukania prawdy. Dodatkowo nawet ci uczciwi, i także ci, którzy się wycofali, prywatnie pomijają pewne rzeczy sygnalizowane od początku. Nie przeze mnie od początku, bo ja do inscenizacji Okęcia i innych rzeczy dochodziłem stopniowo, ale dostawali je i drogą mailową. Oto przykład dość wczesnej odpowiedzi cenionej i przeze mnie blogerki: "A po co ktoś miałby to robić?” – ręce opadają.
 
Jestem w tej chwili jedyną (a może ściślej byłem do teraz jedyną, bo nie ma potrzeby, abym to kontynuował) od pewnego czasu osobą w całym internecie, która zwraca uwagę na niektóre rzeczy. Piszę na przykład, że zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego ze Smoleńska jest fotomontażem lub podfałszowane - zero odzewu. Pokazywałem niedawno, że "Wyborcza” nadal utrzymuje wpis o śmierci Jadwigi Kaczyńskiej z 11 kwietnia 2010, monitowałem wtedy poprzez blog i PW blogerów i polityków, pisujących na S24 o zajęcia stanowiska i tylko ja. Dziwnym zbiegiem okoliczności „Wyborcza” wpis niedawno, i dopiero teraz usunęła. A ktoś wtedy napisał w tym sensie, abym się nie napinał, bo mogę stracić urodę. Miło skądinąd, że uważa się mnie za przystojnego, ale taka wyjątkowość w pokazywaniu pewnych spraw wcale mnie nie cieszy. Bliskie to jest raczej egzystencjalnemu odczuciu absurdu.
 
Piszę, że wszystkie dostępne wspólne zdjęcia i filmy braci Kaczyńskich są albo wyraźnie, albo monstrualnie nawet fałszowane, w niektórych przypadkach przynajmniej podejrzane, i nie ma odzewu. Myślę, że jak widać wyraźnie, że coś jest fałszowane, to trzeba to pokazać. (Wnioski to rzecz druga). Inaczej szybko nas zapędzą do tego obozu koncentracyjnego na całej Ziemi. Problem był już wielki przy fałszowanych materiałach z Jadwigą Kaczyńską lub brakach tutaj. Ale jeszcze większy mają prawie wszyscy przy fałszowanych zdjęciach stewardes ze specpułku, Janeczka, generalicji.
 
Podsumowując: efekty są niezadowalające przede wszystkim dlatego, że większość nie jest niezależna. Dodatkowo problemem są inne czynniki i ograniczenia, przede wszystkim to, że "watahy nie rosną”. Ale oczywiście lepsze to niż nic i prawdę trzeba pisać. I chwała tym, którzy nadal to czynią.
 
Zygmunt Białas:  Czy w takiej sytuacji wierzy Pan, że prawda o wydarzeniach 9- 10 kwietnia 2010 roku będzie kiedykolwiek znana?

Cyprian Polak:  Ależ ona już jest znana i to od dawna. Ściślej jej część, ale zasadnicza. Natomiast pytanie o to, czy jakieś władze w najbliższej przyszłości ujawnią dostępną im wiedzę na ten temat, plus prokuratura i inne państwowe czynniki to inna sprawa. Możliwe jest, że gdyby nawet do władzy doszedł niezależny rząd, złożony z Polaków, bez masonerii i agentury (co byłoby też jakimś rodzajem cudu), też nie byłby skłonny tego ujawniać. Prawdopodobnie równałoby się to otwartej walce ze służbami i z wojskiem, przede wszystkim z masonerią w tych szeregach. A i innymi konsekwencjami międzynarodowymi. Jeśli nie miałby odpowiedniego zaplecza, raczej nie mógłby tego zrobić.
 
Sytuacja jest jednak bardzo dynamiczna. Nowy Wspaniały Świat zbliża się tak szybkimi krokami, a opór społeczny na świecie szybko rośnie, tak że możliwie są różne scenariusze. Raczej nie wydaje mi się, aby była powtórka z Gibraltarem. Nic dwa razy w historii nie zdarza się tak samo. A podjazdowa na razie wojna światowych potęg sprawia, że możliwie są różne scenariusze i to w bliskim czasie.
 
W przypadku Polski ważna jest modlitwa, szczególnie krucjata różańcowa, która u nas wygląda opłakanie. O skuteczności modlitwy, i oddawanych cierpień (w tym duchowych spowodowanych tym niesłychanym precedensem), nawet nielicznej grupy ludzi, podkreślanej oficjalnym protestem świadczyć może sprawa najazdu Knesetu na Polskę. Dzięki modlitwie przede wszystkim Pan Bóg położył swój Palec i szanowną małżonkę przewodniczącego Knesetu szlag (by użyć staropolskiej formuły) trafił. I cała heca nie wyszła.
 
Zygmunt Białas:  Jakie jest pańskie zdanie o wydarzeniach na Ukrainie? Jak ocenia Pan postawę polskich polityków i przekaz mainstreamowych mediów o tym, co się tam dzieje.

Cyprian Polak:  Nigdy nie ufałem zanadto osobom snującym geopolityczne prognozy z wielkim przekonaniem, w tym blogerom i nie ufam do dziś. Jednak od czasu, gdy skończyłem szkołę średnią, czułem i wiedziałem, że Ukraina wcześniej czy później przestanie być państwem w takiej formie jak zaczęła się na początku lat 90-tych. Jasne było dla mnie, że strona rosyjska w taki czy inny sposób przejmie wreszcie skłaniającą się ku niej Ukrainę Wschodnią. Pytanie zawsze było co stanie się z Ukrainą Zachodnią. Oczywiste było dla mnie, że Polska powinna prowadzić od początku lat 90-tych mądrą, ostrożną, ale i zdecydowaną politykę wspierającą Polaków i osoby polskiego pochodzenia na tych terenach, ale i wiążącą te ziemie na powrót z Polską. Co zresztą jedno z drugim się łączy.
 
Byłem za polityką w białych rękawiczkach. I na początku nieświadomy, co za ludzie nami rządzą, sądziłem, że ich niewykazywanie zainteresowania takim tokiem rozumowania jak tu prezentuję, jest zasłoną dymną, i robią swoje, to znaczy robią to, co powinni robić w interesie Polski. Nie wiedziałem wtedy, że reprezentują interesy światowego żydostwa, masonerii i agentur. A i nie miałem pojęcia, że możliwa jest taka sytuacja, że 80 procent sejmu to osoby pochodzenia żydowskiego. Pierwszy raz o takiej opcji dowiedziałem się dopiero w roku 1994. Julia Jaskólska w wywiadzie z roku 2012 powiedziała, że Polską rządzą teraz dwa mainstreamy. Chodziło tu przede wszystkim o tzw. Smoleńsk. A drugim mainstreamem jest także RM, „Gazeta Polska” „Nasz Dziennik” i inne media o podobnym profilu.
 
Okazało się także, że drugi mainstream nie będzie dotyczył tylko Smoleńska, ale i innych spraw. Takim przykładem jest Ukraina. Celowo czy nie, popierają interesy światowych sił żydowskich i masońskich, a także kilku krajów i dodatkowo pchają nas w wojnę z Rosją. Znaczna część społeczeństwa, nawet niezorientowana politycznie już to wyczuła. Do tego wszystkiego na jedną mainstreamową grupę grają także media typowo katolickie, co dla katolika jest szczególnie przygnębiające.
 
Politycy więc nie są polscy, tylko polskojęzyczni, bo po pierwsze są w przeważającej części pochodzenia żydowskiego i reprezentują interesy sił światowego żydostwa. Nawet zaś jeśli jest ktoś Polakiem z dziada pradziada po mieczu i kądzieli, to będąc masonem, nie może reprezentować polskich interesów choćby mu się tak wydawało. Dodajmy do tego jeszcze agenturę. Często te trzy sprawy się zaś łączą.
 
Elżbieta Barys w audycji z roku 2013 w Radio Maryja powiedziała, że gdy wystąpiła o autolustrację posłów pod kątem uczestnictwa w masonerii, to po tym przestało jej podawać rękę więcej posłów z prawicy niż z lewicy. Więc o czym my mówimy, jeśli chodzi o działania prawicowych polityków względem polskich interesów związanych z Ukrainą? Osoby, które jeździły na Ukrainę, są żydami: Sikorski, Kowal, Kaczyński, inni. W sprawie Ukrainy wszystkie strony, ściślej wszyscy żydzi od prawa do lewa są wyjątkowo zgodni.
 
Przez lata ci ludzie wciskali nam oczywista bzdurę, że dzięki Ukrainie, ale i Litwie jesteśmy całkowicie odgrodzeni od Rosji. A przecież zawsze graniczył z nami Obwód Królewiecki, o czym niedawno sobie dopiero przypomniał Komorowski. Ukraina jest pomysłem żydowskim i to już od siedemnastego wieku.
 
Zygmunt Białas:  Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Jakie znaczenie przypisuje Pan temu ciału? Czy warto – Pańskim zdaniem głosować?

Cyprian Polak:  To jest oczywiście problem. Czy warto głosować choćby dlatego, aby wybrać ludzi, którzy krytykują ten twór? Od dawna mówiło się o eurokołchozie i to nawet w mediach, które obecnie są drugim mainstreamem. Z tego, co dość powszechnie wiadomo, Parlament Europejski jest atrapą prawdziwego parlamentu i decyduje Komisja Europejska. Dodatkowo mamy takie cyrki jak Rada Mędrców przy niej, funkcjonujące przy tych instytucjach nie wiadomo na jakich zasadach. Taka nazwa jednoznacznie kojarzy się z radami żydowskimi.
 
Niezależnie od tego jednak, jakie są wybory, od pewnego czasu powtarzam, że Polacy mogą głosować jedynie na osoby, które wykażą swoje pochodzenie do czterech pokoleń wstecz po mieczu i po kądzieli. (To oczywiście nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale to podstawa - bez tego nie ma o czym mówić. Oprócz tego niezbędna jest także lustracja antymasońska. Nie możemy więc głosować na nikogo, kto nie zadeklaruje, że nie jest masonem. Rzecz jasna, musi być, jak już jest w niektórych innych krajach oficjalna lustracja państwowa, w tym zakresie). Tego nie robią, także Polacy. Wobec tego nie widzę możliwości głosowania.
 
Powtarzam: będę głosował i namawiam do tego innych tylko na te osoby, które pokażą swoje pochodzenie do czterech pokoleń wstecz. I nie chodzi nawet o to, że musi to być polskie pochodzenie. Nie można niczego ukrywać. Taki kandydat na posła winien przedstawić w internecie na swojej stronie wszelkie możliwe informacje: wyznanie przodków, skany metryk ich urodzin, akty ślubów, zgonów, uwierzytelnione przez aktualnego proboszcza i drugiego księdza. Zdjęcia grobów, jeśli się takie zachowały, przynależność przodków do różnych organizacji itd. Brałem udział w wyborach i referendach do tej pory. Ale teraz mówię: tylko pod warunkiem wykazania swego pochodzenia.

                                    * * * * * *

Niedawno wszedł na ekrany film "Powstanie Warszawskie”. Nawiązując do tego, zapraszam do swojej opowieści filmowej, link:   http://ksiegarnia.publikatornia.pl/ksiazka/krzysztof-michalowski/damy-rade-paniepulkowniku-/773.html  -
 
a także na swój blog, link:   http://cyprianpolak.blogspot.com/   - zatytułowany Cymes Mordor, a w nim szczególnie na ostatni wpis o trzech telefonach prezydenta o 8.20, 10.04.2010.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka