Posłanki PO mężnie walczyły o niedopuszczenie do rozpatrzenia raportu NIK o skandalicznym rozkładaniu opłat koncesyjnych przez KRRiT, a członkowie Rady siedzieli jak trusie.
Posłanki PO Teresa Piotrowska i Julia Pitera w sejmowej Komisji do spraw Kontroli Państwowej walczyły wczoraj jak lwice, żeby nie dopuścić do rozpatrzenia raportu NIK o rozkładaniu na raty opłat koncesyjnych w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Walczyły, walczyły – i wywalczyły!. Rozpatrzenie raportu zostało zablokowane, a oprócz posłów PO najwyżej podnosił rękę, omal sufitu nie przedziurawił, opozycyjny poseł Ruchu Ku Czci Własnej Założyciela.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy chcieli się dowiedzieć od obecnych na sali członków Krajowej Rady, skąd ta hojność i łaskawość wobec telewizyjnych magnatów i dlaczego to wielcy nadawcy, bogaci w momencie otrzymywania koncesji, gdy przychodziło do płacenia opłat nagle biednieli – nie dowiedzieli się niczego. Platforma nie dopuściła do przedstawienia raportu i wysłuchania członków Rady.
Przewodniczącego Dworaka nie było – zniknął gdzieś. Członkowie Krajowej Rady – panowie Graboś, Pastuszka i Luft, siedzieli zaś na komisji jak te trusie i nie podnieśli nawet malutkiego paluszka, żeby poprosić o głos i coś powiedzieć. W normalnym, demokratycznym państwie, jeśli jakiś organ państwowy, a już zwłaszcza konstytucyjny, zostanie zaatakowany publicznymi zarzutami – stara się natychmiast bronić, wykorzystać każdą sposobność, by zarzuty odeprzeć, oddalić, oczyścić się z nich. Sam tego doświadczałem, bo jako prezes NIK parę razem byłem odwetowo atakowany i wtedy nie tylko nie uciekałem od wyjaśnień, ale robiłem wszystko, aby w jak najszerszym zakresie publicznie na nie odpowiedzieć. I w każdym wypadku było to skuteczne.
Członkowie Rady mieli możliwość publicznie odpowiedzieć – ależ skąd, żadnego rozkładania na raty nie było, albo też wyjaśnić, że magnaci telewizyjni, otrzymujący koncesje, to w gruncie rzeczy biedota. I przedstawić dowody, jak to na wieść o przyznaniu koncesji telewizyjni nadawcy popadli w dramatyczne zubożenie.
Ale członkowie Rady, mimo zachęt, nic nie mówili, udawali,że to w ogóle nie o nich chodzi. Siedzieli jak te myszy pod miotłą, w nadziei że miotła i tak wszystko pod dywan zamiecie.
Inne tematy w dziale Polityka