Posłuchajcie dziateczki opowieści, co w głowie się nie mieści. Byli sobie: dziennikarz, panna i polityk. Dziennikarz łowił wiadomości i umawiał się z panną na randki. Polityk roztaczał przed publicznością wizję dobrobytu i umawiał się z panną na randki. Panna kochała jednego i drugiego i nie mogła się zdecydować, któremu dać znak. Im bardziej starali się zdobyć ją dla siebie tym bardziej głowili się, czemu żadnemu z nich nie daje ona wiążącej odpowiedzi. Czas mijał, dziennikarz i polityk coraz mocniej zabiegali o pannę, coraz głośniejsze na jej cześć śpiewali pieśni, coraz dłuższe pisali wiersze, coraz piękniejsze posyłali jej kwiaty.
Połowa publiczności była za dziennikarzem, połowa za politykiem, a wszyscy pragnęli szczęścia panny. Zbliżał się czas ostatecznych wyborów, panna musiała podjąć decyzję. Nadchodziła ta noc lipcowa, kiedy to wszyscy mieli przyjść, jak kazał burmistrz pod okno panny i zapytać kogo chce – dziennikarza czy polityka? I przyszli. I zegar na ratuszu wybił północ. Okno panny otworzyło się i na ulicę spadła biała chusta. Na chuście było wypisane imię wybrańca panny. Tłum rzucił się by odczytać imię, ale chustę porwał pies i wyjąc pobiegł w stronę morza. Tłum rzucił się za nim a nad miasto nadciągnęła mgła. Tak kończy się ta opowieść. Po latach, w europejskich archiwach najtajniejszych odnaleziono imię psa, który porwał chustę z imieniem wybrańca. Pies miał na imię Kasandra, bo to była psica, by nie powiedzieć suka.
W jakiś czas po tym jak fotografia uciekającej Kasandry pojawiła się na miejskim portalu www.picusglnancus.pl a w komentarzach pod nią zamieszczonych, ktoś napisał, że dziennikarz zamieszkał z politykiem. Jak się okazało w czasie kiedy rywalizowali oni o pannę, poznali się i pokochali. Portal nic nie wspominał o losach panny. Polityk zrobił karierę i zamieszkał w Brukseli, dziennikarz napisał na kanwie tego zdarzenia powieść i stał się bardzo bogatym człowiekiem.
Niestety żadnych korzyści nie odniosła publiczność, która kibicowała pannie, dziennikarzowi i politykowi. Nazwa miasta w powieści została zakamuflowana, tak skutecznie, że wycieczki podążające szklakiem bohaterów zamiast do miasta w którym to wszystko miało miejsce, trafiały do odległego Trzebiatowa, który oczywiście ze zdarzeniem nie miał nic wspólnego. Jednak to tam, na rynku umiejscawiano okno z którego rzucona została chusta z imieniem wybrańca i w końcu to tam wyselekcjonowano z miejskich kundelków rasę psicy Kasandry, która chustę porwała i pobiegła z nią w stronę morza.
I tak to drogie dziateczki czas na morał z tej opowieści co to się w głowie nie mieści. Nie każdy polityk jest psem, niektórzy są także dziennikarzami a panny w Trzebiatowie są ładniejsze.
Jarosław Banaś, dziennikarz radiowy, autor słuchowisk, nowel, opowiadań, librett, felietonów, podcastów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka