Matka Madzi, zabójstwo i Krzysztof Rutkowski.
Matka Madzi, zabójstwo i Krzysztof Rutkowski.
Sławomir Jastrzębowski Sławomir Jastrzębowski
15063
BLOG

Mama Madzi wychodziłaby dziś z więzienia

Sławomir Jastrzębowski Sławomir Jastrzębowski Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Mija właśnie 10 lat. 24 stycznia 2022 roku mija dziesięć lat od uduszenia półrocznej Madzi przez własną matkę, 22-letnią wówczas Katarzynę Waśniewską. Skazana na 25 lat więzienia uniknęłaby kary, gdyby nie zwierzyła się Krzysztofowi Rutkowskiemu. Gdyby jej proces nie był tak medialny, dostałaby wyrok o połowę mniejszy. Dziś pewnie wychodziłaby z więzienia. Dlaczego jej sprawa stała się i wciąż jest tak głośna? Ponieważ wszystkich nas oszukała. Widzieliśmy w niej prawie współczesną Niobe, matkę, której w biały dzień ukradziono dziecko z wózka. Czuliśmy jej paraliżujący ból, solidaryzowaliśmy się z nią w pełni, byliśmy jak ona przerażeni. Tyle, że ona nie była. Okazała się pozbawionym uczuć wyższych potworem. Stąd ta zemsta - 25 lat więzienia.  

Katarzyna Waśniewska w styczniu 2012 roku w biały dzień wyszła na spacer z córeczką w wózku. Nieznany jej mężczyzna podszedł do niej z tyłu i z dużą siłą uderzył w głowę. Straciła przytomność. Kiedy się ocknęła wózek był pusty. Tak przynajmniej zeznała na policji. W ten sposób zaczęła się jedna z najgłośniejszych spraw kryminalno-sądowych w Polsce.

Informacje o porwanym dziecku natychmiast podchwyciły wszystkie media. Publikowano słodkie zdjęcie uprowadzonej Madzi, zatrzymano i przesłuchiwano mężczyznę, który szedł tego dnia za Waśniewską… Tak bezczelne porwanie dziecka to w Polsce rzecz absolutnie niebywała. Empatia nakazywała każdej matce wczuć się w położenie Katarzyny Waśniewskiej: „Przecież ja też chodzę z naszym synkiem na spacery, a gdyby mnie to spotkało?”, „Znajdźcie to dziecko, znajdźcie tego porywacza” – takie zdania były wypowiadane w domach, w biurach, w kawiarniach w całym kraju. Zaczął się długi medialny serial.

Coś jednak było nie tak. Fałszywe akordy pojawiły się na twarzy Waśniewskiej. W jej słowach i zachowaniu. Coś było nie tak. Co? Czy tak zachowuje się matka, która straciła dziecko? Rozbiegane oczy, zdawkowe zdania i ten emocjonalny chłód na konferencjach… Czy ona czegoś nie ukrywa? Poszukiwania trwały. Zatrzymanego, podejrzewanego wstępnie faceta po przesłuchaniach zwolniono, nie będzie tego miło wspominał. Nie będzie. Przeszukano komputer Waśniewskiej. Czemu na kilka dni przed rzekomym porwaniem szukała w Internecie cen małych trumien, informacji o zatruciu czadem i o wysokości zasiłku pogrzebowego? Zbieg okoliczności czy plan? Coś było nie tak.

Tu na scenę wkroczył Rutkowski, Krzysztof Rutkowski z właściwym sobie medialnym rozmachem. Organizuje konferencje, błaga porywacza o oddanie dziecka, spędza mnóstwo czasu z rodziną Madzi i… Przestaje wierzyć w porwanie. Przełom w całej sprawie to krótki filmik, który Rutkowski nagrywa na iPada. Zapłakana Katarzyna Waśniewska zwierza się mu, że nikt nie porwał jej córeczki, że trzymała ją w kocyku i wyślizgnęła się jej. Upadła na podłogę i zginęła na miejscu. Wskazuje miejsce, w którym pochowała Madzię. Słowa, które udało się Rutkowskiemu wydobyć z Waśniewskiej będą ją kosztowały 25 lat. Gdyby tego nie powiedziała, albo gdyby powiedziała to kilka miesięcy później ciało malutkiej Madzi uległoby rozkładowi i biegli nie byliby w stanie ustalić przyczyny śmierci dziecka. Tymczasem jest zima, 20-stopniowe mrozy. Ciałem małej Madzi zajmują się najlepsi patolodzy w kraju.

Sympatia do Waśniewskiej to już przeszłość. Jest złość, że okłamała opinię publiczną, ale nie ma jeszcze potępienia. Wypadek, przecież doszło do wypadku, dziecko upadło… A jeśli to nie był wypadek?

Rutkowski pomaga Waśniewskim. Zabiera ich z Sosnowca i daje do użytku swój luksusowy apartament przy Piotrkowskiej w Łodzi. Planuje przebadanie wariografem Katarzyny i Bartłomieja. W nocy przed badaniem Waśniewska ucieka. Ma już wtedy postawione zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i zawiadomienia policji o niepopełnionym przestępstwie. Zostawia list. Prokuratura nie ma powodu, żeby jej szukać.

Waśniewska dwukrotnie trafia do aresztu tymczasowego, ale sąd w Katowicach uchyla areszt uzasadniając, że nie ma obaw mataczenia, nie utrudnia śledztwa i wystarczy dozór. Między pierwszym a drugim aresztem udziela wywiadu „Super Expressowi” pod tytułem „Teraz mam czas na swoje pasje” (redaktorem naczelnym SE jest wówczas piszący te słowa). Waśniewska opowiada o tym, jak traktowano ją w areszcie (źle, bo dzieciobójczynie zawsze traktuje się źle), o tym co jadła, a wreszcie o tym, że teraz po zakończeniu związku z Bartłomiejem ma czas na swoje pasje. Cały czas nie przyznaje się do zabójstwa dziecka, a na wolności przebywa leganie. Materiał jest szokujący z powodu zdjęć. Kobieta w bikini pozuje na nich siedząc na koniu. To coś w istocie surrealistycznego. Jak to możliwe, że matka, która zaledwie kilka miesięcy temu straciła dziecko nie przeżywa żałoby? Jak to możliwe, że cieszy się i pozuje robiąc z siebie celebrytkę? Jak to możliwe, że teraz opowiada o swoich pasjach? Ta sesja obnaża Katarzynę Waśniewską, dziecko przeszkadzało jej w planach. Nie była zadowolona ze swojego małżeństwa ani seksu w nim, co znalazło odzwierciedlenie w jej pamiętnikach dołączonych do aktu oskarżenia. Ze strony opinii publicznej nie ma już śladu empatii, współczucia. Jest oburzenie i żądanie kary. Zostaje nazwana nekrocelbrytką, patocelebrytką, zaczyna się ukrywać. Zostaje odnaleziona na małej wsi pod Białymstokiem.

Jej proces opiera się przede wszystkim na ekspertyzie biegłych patologów. Dobrze zachowane tkanki w ciele półrocznej Madzi pozwalają biegłym sformułować opinię o podtruwaniu jej czadem, rzuceniem o podłogę, ale przyczyną śmierci według biegłych jest bez wątpienia uduszenie. Waśniewska staje się ikoną zła. Bezduszna, cyniczna, wyrachowana. Dzieciobójczyni. Potwór. Nie ma dla niej litości. Nie przyznaje się do winy, ale to już nie ma znaczenia. Do końca życia będzie żałować, że przyznała się Rutkowskiemu.

Wyroki z sprawie dzieciobójczyń są różne. Bywają wyroki po zaledwie kilka lat więzienia, kiedy sąd znajduje okoliczności łagodzące. Najczęściej są to wyroki kilkunastoletnie, a skazane wychodzą wcześniej za dobre sprawowanie. Wyroki 25 lat pozbawienia wolności w takich sprawach zapadają wyjątkowo. Często są one zbieżne z publicznym zainteresowaniem sprawą, z publicznym oburzeniem i żądaniami. Opinia publiczna domagała się surowego wyroku. Opinia publiczna została oszukana przez Waśniewską. Opinia publiczna dostała wysoki wyrok. Waśniewska nie będzie mogła wyjść wcześniej niż za 10 lat. Będzie miała 42 lata i połowę życia spędzonego w więzieniu. Opinia publiczna jest zadowolona.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo