W średniowieczu panowała powszechna świadomość, że król, książę czy dowolny inny dzierżyciel terytorialnego monopolu opresji to prywatna osoba mające swoje prywatne dochody i prywatne wojska, w związku z czym każda wojna jest jej prywatnym, osobiście finansowanym przedsięwzięciem.
Świadomość ta zaczęła powoli obumierać w tzw. renesansie, wraz z rozwojem makiawelicznej doktryny "racji stanu" i bodinowskiej doktryny "suwerenności państwowej". Następnie z każdym kolejnym wiekiem owo propagandowe utożsamianie władzy z emanacją "interesu ogólnego" i gwarantem "dobrobytu społecznego" przybierało jedynie na sile - dość wspomnieć tu rousseau'owskie rojenia o wolności rozumianej jako podporządkowanie "woli powszechnej" czy heglowskie tromtadracje o państwie jako o "marszu Boga przez świat".
Rzeczona propaganda osiągnęła swą pełną dojrzałość dopiero wraz z pojawieniem się instytucji ucieleśniających jej ducha, wśród których wymienić należy przede wszystkim tzw. demokrację przedstawicielską (czyli wielką fikcję, w ramach której każdy próbuje rządzić wszystkimi innymi) oraz wszelkiego rodzaju socjalistyczną "redystrybucję dochodu" (czyli wielką fikcję, w ramach której każdy próbuje żyć kosztem wszystkich pozostałych).
Z kolei wzmiankowane instytucje osiągnęły swoją pełną dojrzałość dopiero wraz z wybuchem morderczych orgii zwanych wojnami totalnymi, wymazującymi wszelką różnicę między reżimowymi uczestnikami konfliktów a cywilnymi osobami postronnymi. Wojny te nie były już przedsięwzięciami o podłożu czysto łupieżczym czy ambicjonerskim w wymiarze jednostkowym, ale przejawami zbiorowego ideologicznego amoku ukierunkowanego na całkowite podporządkowanie sobie wszelkich realnych lub wydumanych wrogów w imię stworzenia socjalistyczno-technokratycznej utopii w wersji nacjonalistycznej lub internacjonalistycznej, plemiennej lub klasowej.
Dziś, 80 lat po zakończeniu najbardziej spektakularnej z owych morderczych orgii, wszystkie inspirujące ją ideologie są kompletnie martwe: nikt z osób wywierających jakikolwiek istotny wpływ na globalne wydarzenia w sferze społeczno-gospodarczej nie jest obecnie w stanie wskrzesić fantasmagorycznych wizji "tysiącletnich rzesz" czy "społeczeństw bezklasowych". Natomiast "miękkie" i "wykastrowane" wersje owych utopijnych rojeń - takie jak "państwa opiekuńcze", "zielone nowe łady" czy agendy "różnorodności, inkluzywności i zrównoważonego rozwoju" - znajdują się dziś na zaawansowanym etapie gnilnym, wyczerpawszy do cna moce produkcyjne duchowo zupełnie wyjałowionych społeczeństw.
Stąd rozmaite zakulisowe międzynarodowe koterie zarządzające rzeczoną ideologiczną masą upadłościową znajdują się obecnie w sytuacji przywódców sekt, które dysponują wciąż znaczącymi zasobami materialnymi i organizacyjnymi, ale całkowicie utraciły już zdolność sprawowania "rządu dusz". Jedyne zatem, co im pozostało, by odejść wraz ze swoimi kilkusetletnimi projektami w perwersyjnej "glorii chwały", to doprowadzić do bezprecedensowo spektakularnego zbiorowego samobójstwa ludzkości.
Temu i wyłącznie temu służą coraz bardziej nachalne, bezwstydne i wielostronne nawoływania do tego, by na gwałt się zbroić w ramach przygotowań do rzekomo "coraz bardziej prawdopodobnej" trzeciej wojny światowej - czyli rażąco wręcz bezcelowego spektaklu bezinteresownej, wielkoskalowej destrukcji, nie mającego już zupełnie żadnej ideologicznej ani materialnej podbudowy.
Każdy człowiek dobrej woli, niezależnie od tak kompletnie nieistotnych już czynników, jak przynależność narodowa czy "klasowa", ma dziś więc niepowtarzalną szansę na współuczestnictwo w wielkim dziele sabotowania wszelkich działań zmierzających ku dopełnieniu się celów wypływających ze schyłkowej formy reżimowej psychopatii. Biorąc pod uwagę, jak szeroko zakrojone są owe działania, a jednocześnie jak skrajnie tandetnie prezentują się one pod względem swej treści, niezbędny w tym kontekście opór jest zasadniczo tożsamy z ogółem codziennych słów i czynów ukierunkowanych na stałe pielęgnowanie jednostkowej wolności, osobistej godności i intelektualnego, moralnego oraz duchowego instynktu samozachowawczego.
Innymi słowy, każdy człowiek dobrej woli ma dziś wyjątkową okazję, by całkowicie otwarcie powiedzieć "non serviam" wszystkim sługusom tego, który sam powiedział "non serviam" u zarania dziejów, rojąc w swojej obłąkańczej pysze o obaleniu obiektywnego porządku rzeczywistości. Wszakże każdy taki człowiek powinien widzieć już obecnie krystalicznie jasno, że owe sługusy nie mają i nigdy nie miały mu nic wartościowego do zaproponowania - i że konsekwentny opór wobec wszystkich ich bałamuctw to niezawodne źródło niezniszczalnych walorów. Jest to zatem wybór oczywisty - grunt jedynie w tym, żeby tej oczywistości do końca nie stracić z oczu.
Cenię wolność osobistą, ekonomiczny zdrowy rozsądek, logiczną ścisłość, intelektualną uczciwość i dyskretną dobroczynność.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka