W Azji od - przyjmijmy w przybliżeniu - dwóch dekad, odrodziły się ichnie kolosy: Chiny i Indie, Iran się zbroi, Korea Południowa zrównuje się z Japonią stopą technologiczną, Turcja stara się sięgać do imperialnych korzeni pod pretekstem ,, mediatora światów’’. W drugim szeregu, kwitnie Wietnam z oszałamiającym wzrostem gospodarczym, Malezja. Ów region ekspresowym tempem regeneruje się, po długiej hegemonii Europy. Powolutku oni zaczynają wydawać rozkazy, a Stary Kontynent - przykro to powiedzieć - pada im do stóp.
Niestety dla nich, renesans rozłożony na masę krajów, spowoduje nieuniknione spięcia, konflikty interesów, utarczki. Utworzy się tygiel, a kipiący w nim wrzątek rozleje się po okolicy. Mówiąc po ludzku, Azję czeka gigantyczna wojna, w perspektywie - tak ostrożnie szacując – 30, 40 lat.
Najbardziej zapalne ogniska to te pomiędzy Indiami a Chinami, Japonią a obiema Koreami, Iranem a sąsiadami, i dalszą częścią podmiotów tamtejszej sceny politycznej. Mnogość ,, tygrysów’’ zrodzi rywalizację o terytoria, surowce, i tzw. ,, rządy dusz’’.
Taki scenariusz może być dla nas wybawieniem, wschodni giganci sami się dotkliwie poranią, a my tymczasem niezwłocznie zaczniemy odbudowywać siłę europejskiej cywilizacji.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka