Dziś wreszcie udało nam się wywalczyć remis w meczu z Anglią. Krążyły nawet głosy, że mogliśmy wygrać to spotkanie, że wyspiarze byli w zasadzie bardzo słabi, i do ogrania. W każdym razie urwaliśmy punkty, mówiąc kolokwialnie, nie leżącemu nam rywalowi. Ostatni raz ta sztuka udała się jesienią 1999 roku, czyli jeszcze w poprzednim stuleciu. Zawsze to coś.
Ja się jednak zastanawiam, czy nasz kompleks wedle ,, synów Albionu’’ nie jest powodem do wstydu. Wydaje się na pozór że Anglia to potęga, ale chyba tylko na papierze, to kolos na glinianych nogach. Skład zawsze prezentuje się okazale, nazwiska budzą respekt, a gdy przychodzi poważna impreza zazwyczaj jest ,,piach’’. Bodaj jedno jedyne zwycięstwo w mistrzostwach Świata, i to w odległych latach 60, w dodatku po bramce która nie wiadomo czy padła prawidłowo, to trochę za mało jak na ekipę z takimi aspiracjami. Nieprawdaż ?
Bo już słabość wobec innego przeciwnika – Niemiec, można spokojnie usprawiedliwić. Nasi zachodni sąsiedzi mogą się poszczycić całą kolekcją trofeów. A ulec tak utytułowanemu teamowi to przecież żadna ujma.
Tak więc polska słabość względem Anglików to już nie tyle kwestia umiejętności, a przed wszystkim psychiki. Być może gdyby nie to, bilans rozegranych gier prezentowałby się nieco okazalej.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości