No to podsumujmy tę "aferę Glińskiego", w której centrum znajduje się jego wypowiedź: "Język, którym mówi się o PiS, ma wykluczać, unicestwiać, ma nas odczłowieczyć, delegitymizować, mamy być traktowani jak Żydzi przez Goebbelsa. Ma wzbudzić do nas obrzydzenie".
Najpierw przyznajmy, że był to ewidentny błąd i "słoniowatość w składzie porcelany" wicepremiera Glińskiego.
Tak jak pisałem już na portalu Forum Żydów Polskich, z dwóch powodów:
1. Takie porównania , nawet tylko ocierające się o Holokaust, są oczywistą przesadą, naciąganiem, demagogią.
Konsekwentnie więc: nigdy nie zostaną zrozumiane z godnie z intencją ich autora i ZAWSZE będą obrócone przeciwko niemu. Czyli są tak łakomym kąskiem dla KAŻDEJ PRZECIWNEJ strony politycznego konfliktu, że nikt im nie przepuści.
2. Ponadto, porównania "holokaustowe" umożliwiają przeciwnikom łatwy atak na autora porównania i oskarżenia go o antysemityzm lub o "ocieranie się o antysemityzm". "Ocieraniem się o antysemityzm" może być - wedle niepisanych ale stosowanych zasad - wykazanie BRAKU WRAŻLIWOŚCI.
Dzień po napisaniu przeze mnie tych słów, Ambasada Izraela zarzuciła Glińskiemu - między innymi - właśnie "brak wrażliwości"
A teraz spójrzmy na reakcje.
Wypowiedź Piotra Glińskiego wywołała ostry atak przeciwników politycznych (np. poseł PO Szczerba), spowodowała histeryczny ton wypowiedzi kilku publicystów (np. Passent: "Gliński raus!"), nie mniejszą histerię w internecie, list otwarty B’nai B’rith w RP domagający się dymisji Glińskiego, "Oświadczenie Związku Gmin wyznaniowych Żydowskich w Polsce w sprawie wypowiedzi wicepremiera Piotra Glińskiego", aż wreszcie oświadczenie Ambasady Izraela, która zareagowała zupełnie tak, jakby to było wydarzenie rzeczywistej, międzynarodowej rangi.
Na koniec - Piotr Gliński przeprosił, jednocześnie wyjaśniając, że jego słowa nie były interpretowane lub nawet prezentowane rzetelnie.
Kto stracił przede wszystkim?
1. Stracił autor wypowiedzi, Piotr Gliński, bo nikt w mediach nie będzie już pamiętał o milionach, które Piotr Gliński jako minister kultury przeznaczył na odnowę cmentarza żydowskiego w Warszawie, a zostanie na stałe z naklejką "brak wrażliwości", o ile nie gorzej. Jako polityk, nie powinien dać się tak złapać na "spalonym". A wystarczyło zastosować prostą regułę: "żadnych takich porównań!", bo inaczej - kłopoty gwarantowane.
2. W oczach większości społeczeństwa polskiego, straciły te środowiska żydowskie i instytucje, które zareagowały - w ogólnym odczuciu - zbyt przesadnie (np. "żądanie dymisji"), bo znów wyszły na histeryków, przewrażliwionych i przesadnych na swoim punkcie. Obawiam się, że te środowiska żyją w swojej "bańce", nieco odizolowane mentalnie od świata i może dlatego nie dostrzegają przesady i nadmierności swoich reakcji.
Nie muszę dodawać, że taka ostra, aż do przesady, reakcja na słowa Glińskiego, jest w znacznym stopniu motywowana politycznie.
Zarówno u takich publicystów jak Jan Hartman lub Daniel Passent - ostentacyjnych przeciwników obozu politycznego, którego reprezentantem jest Gliński, jak i w bardzo znacznym stopniu u ludzi, którzy tworzą wspomniane środowiska żydowskie.
Przeciwnicy obecnego rządu wykorzystują takie okazje, bo pozwalają one na zaatakowanie rządu z powodu, który nie ma charakteru politycznego. To jest bardzo korzystna sytuacja.
Kto przede wszystkim zyskał?
Tu konstatacja będzie ponura: niestety, jak zwykle, ci sami ludzie.
Ludzie nastawieni wrogo do Żydów i do PiS-u - bez kiwnięcia palcem - zostali beneficjentami tej ponurej 24 godzinnej afery-rozgrywki.
Mogą się cieszyć: spokojnie jedli popcorn, obserwując rozwój sytuacji - i mają "na talerzu" dowód (w ich mniemaniu), że Żydzi nie tylko "rządzą PiS-em" ("szabesgoj myckę zakładał, dał na cmentarz, a i tak mu to nie pomogło"), ale "Żydzi rządzą Polską (i światem)".
Krótko mówiąc:
Jacek Międlar zyskał kolejnych "wyznawców". :(
PJ
