W dyskusji pod moją ostatnią notką bloger Archiz wywołał sprawę celowości wycięcia lasku w okolicy lotniska Siewiernyj. Widać to porównując zdjęcie satelitarne z 5 kwietnia choćby z filmem Wiśniewskiego czy zdjęciami zrobionymi tuż po katastrofie. Komentarz Archiza:
@JERZY KORYTKO 09:10
Lasek usunięto bo był na "trasie" lotu tupolewa który musiał go wykosić,( chociaż na filmie Wiśniewskiego jakoś mało powalonych drzewek widać na miejscu lasku ).
Ale wcześniej był bardzo przydatny - zasłaniał widok na polankę z ulicy - a to jeden z argumentów przeciw inscenizacji - "bo przecież wszystko byłoby widać".
Przynajmniej do 5.04 polanka była nieżle osłonięta przynajmniej z trzech stron przez zieleń,- czyli wybrali idealne miejsce.
ARCHIZ11:04
W pierwszym odruchu wskazałem na to, że lasek wycięto, ponieważ zachodziła potrzeba ostatecznego rozmieszczenia przygotowanych uprzednio części jakiegoś samolotu. I konieczność użycia tam ciężkiego sprzętu. Na zdjęciu zamieszczonym powyżej (część po lewej) widać zarówno owe "białe obiekty" jak i lasek. Ale po ponownym przeczytaniu komentarza Archiza stało się dla mnie sprawą zupełnie oczywistą dlaczego lasek musiał zniknąć. Swoją rolę odegrały też kłamliwe wypowiedzi prof. Czachora na temat ostatniej fazy lotu Tupolewa. Nasunęło mi się pytanie: co chciano poprzez to osiągnąć? Co ukryć? Dlaczego prof. Czachor snuł te swoje wyssane z palca opowieści? O stu ściętych drzewach przez Tupolewa etc....Wreszcie dotarło to do mnie: pozostawienie lasku oznaczało by przecież umożliwienie śledzenia końcowej fazy lotu Tupolewa i jego przyziemienia. Oto mój komentarz na ten temat:
@ARCHIZ
Myślę, że był jeszcze inny, ważniejszy powód wycięcia lasku. Jego pozostawienie pozwoliło by na śledzenie trasy lotu i upadku Tupolewa. W tych warunkach nie mogli na to pozwolić. Nie udało by im się na 100% tego zainscenizować. A jakiś film z miejsca zdarzenia musieli pokazać. Choćby Wiśniewskiego-Śliwińskiego.
Bingo. Pzdr.
JERZY KORYTKO11:24
Wszystko by się musiało zapisać w "botanice". A bardzo trudnym zadaniem było by takie przycinanie kolejnych drzew, by tworzyło to spójną całość. I zsynchronizowanie tego z rejestratorami samolotu. Myślę, że to było wręcz niewykonalne. Dlatego lasek "zniknął". Kłopot z głowy. To kolejny dowód na fikcyjność katastrofy, jej inscenizację jedynie na polance obok Siewiernego.
Powoli wszystkie „cegiełki” trafiają na swoje miejsce.
Inne tematy w dziale Polityka