Jerzy Korytko Jerzy Korytko
3747
BLOG

Zmowa milczenia wokół smoleńskiego śledztwa - co robił gen. Petraeus w Warszawie wówczas?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

Minęło już półtora roku rządów tzw. „dobrej zmiany”. I co się dzieje ze smoleńskim śledztwem? Nic? Jak wciskali brednie o wybuchach tak wciskają je nadal. Tyle, że rzadziej, i raczej mówią, że będą wciskać niż to robią – bo publikację jakichś „raportów technicznych” odkładają w nieskończoność.  Kiedyś guru polskiej polityki Leszek Miller (a jakże, guru) powiedział był – na sprawie katastrofy smoleńskiej wykolei się rząd Tuska. Dziś to samo można powiedzieć o obecnym rządzie. Przy okazji zauważmy – to nie jest żaden „rząd PiS”. To rząd Porozumienia Prawicy. Czyli jakieś niedobitki PiS, niegdysiejsi renegaci z kanapowymi partyjkami i ludzie de facto z ulicy jak Morawiecki. Skądinąd premier tego rządu. Ktoś nad tym panuje?

Przeczytałem obecnie, ponownie zresztą, wypowiedź red. Leszka Misiaka na temat śledztwa w sprawie katastrofy. Wiele słusznych uwag (np. to o ukrywaniu dowodów przez obecny rząd), wiele, niestety, świadczących o pewnej naiwności i zagubieniu. O braku konsekwencji w wyciąganiu wniosków. Nie będę tutaj recenzował całości tekstu, każdy może to przeczytać (link) i wyrobić sobie własne zdanie. Powiem tylko może, że p. red. Misiak, chociaż dostrzega możliwość inscenizacji miejsca rzekomej katastrofy – to temu wątkowi śledczemu nie poświęca większej uwagi.

Ale teraz skupię się na innej sprawie. Na takiej części wywiadu red. Misiaka:

– Jeżeli rozważamy, że mógł to nie być wypadek losowy, trzeba zadać zasadnicze pytanie, kto miałby interes, by dokonać tak okrutnej eliminacji ludzi ze szczytu naszego państwa i to niemal przy otwartej kurtynie?

– Rzecz w tym, że ja nie widzę takich sił, które miałyby interes w tym, by likwidować prezydenta Kaczyńskiego czy inne osoby z jego delegacji i w dodatku zrobić to w tak okrutny sposób, na oczach całego świata, podejmując jednocześnie tak ogromne ryzyko, że to wszystko wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Lech Kaczyński nie miał aż takiego wpływu na światową politykę, by jakieś siły chciały go z niej wyeliminować jako największe dla niej zagrożenie. Wystąpienie antyrosyjskie Lecha Kaczyńskiego na wiecu w Tbilisi 12 sierpnia 2008 r. nie mogło stać się tego powodem. Do takiej retoryki, jaką zaprezentował wówczas Kaczyński, światowe mocarstwa są przyzwyczajone. Zaś porozumienie z USA w sprawie rozmieszczenia w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, której Rosja była przeciwna, w sierpniu 2008 r. finalnie podpisał przecież już rząd Donalda Tuska.

A ja się z tym całkowicie nie zgadzam. To jest bardzo powierzchowna ocena. Zupełnie nietrafna. Ponieważ – pisałem już o tym niejeden raz. Był taki powód. To Jałta. Czyli dokładniej – ustalony przez Wielką Trójkę porządek polityczny w Europie. Strefy wpływów. Pisałem kiedyś, że np. we Włoszech po latach ustalono kto faktycznie stał za porwaniem i zabójstwem Aldo Moro. To zrobiła CIA poprzez sterowane przez nią wówczas Czerwone Brygady. A powodem był polityczny kompromis we Włoszech, jego patronem był właśnie Moro – i po raz pierwszy, w drodze legalnych wyborów komuniści mieli wejść do rządu. To nie miało prawa się zdarzyć. Tak najwyraźniej uważano w USA. Komunistów trzeba było marginalizować za wszelką cenę. Nawet za cenę zamachów terrorystycznych, w których ginęło dziesiątki ofiar, robionych pod fałszywą flagą (odpowiedzialność zrzucano na komunistów) w ramach operacji Glaudio. Widocznie to mieściło się w regułach pojałtańskiego porządku  - ponieważ ówczesny ZSRR nigdy nie zaprotestował. Nie wskazał faktycznych sprawców.

Jaki to ma związek z 10 kwietnia. Bardzo duży. Wspomnijmy na to, że do Tbilisi poleciał nie sam Prez. Lech Kaczyński. Ale razem z nim przywódcy  Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy. Jakieś skojarzenia? Czy nie aby przywódcy krajów, którym zagraża w jakiejś nieokreślonej, ale raczej nieodległej przyszłości, korekta granic? A może w ogóle (kraje bałtyckie) utrata samodzielnej państwowości? Pamiętajmy o jednym – żadne obecne traktaty i porozumienia nie przekreślą ustaleń jałtańsko-poczdamskich. A wydarzenia z 1954 roku w Austrii (wycofanie Armii Czerwonej) i z 1989 roku (kontrolowane zwinięcie rosyjskiej bezpośredniej obecności z terenów zajętych w czasie wojny przez Armię Czerwoną) potwierdzają takie obawy. Jeżeli wobec tego postanowiono tam, że trzeba oddać Niemcom Ziemie Zachodnie – to jak klocki domino rozwali to porządek terytorialny w naszym pobliżu. Ukraina już jest „napoczęta”. Kto wie jak to się zakończy.

Wobec tego – taka operacja jaką by przeprowadzili Rosjanie (hipotetycznie załóżmy, że tak było), operację, w wyniku której zamordowano by najbardziej opornych, najbardziej protestujących, tych, którzy sprzeciwiali się dalszemu trwaniu Jałty – miała by szansę na to, że zostanie ukryta przed opinią światową. Że będzie zmowa milczenia wokół tej sprawy  - i to nie tylko u nas, my jesteśmy tylko pionkiem w grze. Ale na całym świecie. Że nikomu nie będzie zależało na ujawnieniu prawdy.

Pozostaje pytanie – dlaczego Prezydent Kaczyński nie zdawał sobie z tego sprawy. Bo sądzę, że jednak u nas z tego sobie sprawy do końca nie zdawano. Że USA w bezpośrednich kontaktach nie odwodziło strony polskiej w owym czasie od pewnych kierunków w polityce zagranicznej. Dlaczego Amerykanie tak robili. To oczywiste.  Bo nie mogli przyznać, że o naszych sprawach rozmawiają z Rosją ponad naszymi głowami. Że decydują do dziś o nas bez nas.  Że w istocie mamy do czynienia ze ZMOWĄ amerykańsko-rosyjską. Że nas po prostu okłamywali i okłamują cały czas.

Jest pewien ślad po tych kontaktach z przed 10 kwietnia 2010 roku. To wizyta gen. Petraeusa w Warszawie, tuż przed 10 kwietnia. Pisałem o tym już kiedyś – link. Sam opis okoliczności tej sprawy jest po dziś dzień ok.  Natomiast wnioski - te nie.  Dzisiaj myślę, że Petraeus przyleciał do nas na prośbę naszej strony zaniepokojonej ustaleniami wywiadu – o możliwym zagrożeniu dla wizyty Prez. Kaczyńskiego w Katyniu. Przecież Amerykanin rozmawiał z gen. Gągorem, ten miał lecieć przecież do Smoleńska.Ich rozmowa miała miejsce w czasie 6-8 kwietnia  (oficjalny czas wizyty Petraeusa) meldunek wywiadu na temat zagrożenia dla lotu był znany. Musieli o tym rozmawiać. Świadczy o tym  również ów artykuł zamieszczony na portalu Onet.pl, w tytule którego zawarte było „gen. Petraeus ostrzega”. Nie wiadomo kogo – nie wiadomo przed czym, bo w owym artykule ani słowa na ten temat. Szczegóły w moim odnośnym, linkowanym powyżej, tekście. To wszystko wskazuje na to, że Petraeus umniejszał niebezpieczeństwo, jakieś deklaracje amerykańskiej pomocy dawał – no bo przecież jednak „ostrzegał”, prawda, no i przecież delegacja z Prez. Kaczyńskim w końcu poleciała. Nie odwiódł ich od tego. To jasne i oczywiste. 

Zmowa milczenia jaka powstała wokół wydarzeń 10 kwietnia ma charakter globalny. Uważam, że u podstaw tego leży Jałta. Zmowa między USA a Rosją.  I w związku z tym nie ma szans na to, iżby ta zmowa kłamstwa skończyła się wkrótce. Może nigdy. Raczej to jest bardziej prawdopodobne. I to zapewne z tych powodów rosyjscy oprawcy mogli zakładać całkowitą bierność świata wobec ich zbrodni. Bo Jałta działa po dziś dzień, a ci, którzy jej chcą czynnie zaprzeczyć – są niszczeni. I nikt nic nie zrobi. Bo Jałta działa w dwie strony. To dlatego Rosjanie dokonali tej zbrodni z taką ostentacją. Ta ich wersja zdarzeń przecież to kompletna ściema. Fałszywość tego bije w oczy. Totalny absurd na absurdzie. Ale nikt tego nie wykaże. To dlatego pohańbili zwłoki naszego Prezydenta, a świadectwo tego umieścili w internecie, owe barbarzyńskie zdjęcia. Bo to miała być również przestroga dla innych. Rosjanie nie zrobili żadnego wysiłku by ukryć swoją zbrodnię. Cały ciężar budowy kłamstwa zrzucili na stronę polską.  To wychodzi na każdym kroku – jak się przyjrzeć bliżej. Telekonferencja z Putinem z 13 kwietnia dobitnie o tym świadczy - to kliniczny obraz zdrady naszych elit rządzących wówczas.

Zadaję sobie przy tej okazji pytanie: czy Nowy Porządek Świata (NWO), o którym przecież mówił brytyjski premier Gordon Brown - czy ustanowiono go ostatecznie w 1997 roku  po zawarciu porozumienia NATO-ROSJA? Wówczas na nowo ustalono strefy wpływów - przyjęto zapis, że NATO nie zbliży się ze swoją obecnością (dyslokacją wojsk w krajach nowo-przyjętych)  pozostawiając Polskę w istocie w rosyjskiej strefie wpływów. Nie dajcie się zmylić zwrotowi, że to chodziło o "broń atomową". Przecież to na to porozumienie powołał się ostatnio Prez. USA Trump odmawiając spełnienia polskich próśb o stworzenie u nas "Fortu Trump". W nim żadnej broni atomowej być nie miało. Ale nie wolno - bo jest "porozumienie z 1997 r.".  Nie mam żadnej wątpliwości - zmowa amerykańsko-rosyjska jest faktem.

Przeczytaj też (koniecznie) -   Tajemnica katastrofy smoleńskiej wyjaśniona.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka