Jerzy George Jerzy George
4456
BLOG

Nie dostaniemy od Niemiec ani reparacji, ani pomnika polskich ofiar wojny

Jerzy George Jerzy George Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 187

Dwa lata temu Niemcy uświadomili sobie, że chyba już pora pomyśleć o zbudowaniu w Berlinie pomnika polskich ofiar II wojny światowej. Uświadomili sobie – to może za dużo powiedziane. Bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że im to uświadomiono – mniej więcej tak, jak uświadamia się dzieci w delikatnych sprawach. Tyle że w przypadku Niemiec tą delikatną sprawą była kwestia odpowiedzialności za zbrodnie wojenne. Polacy od wielu lat próbowali uświadomić naszym po wsze czasy sąsiadom, że to bardzo nieładnie używać w mediach zwrotu „polskie obozy śmierci”. Prosiliśmy Niemców uprzejmie, by nie robili tego więcej, gdyż istnieją określenia znacznie lepiej przylegające do istoty rzeczy. Niemcy posłuchali. „Polskie obozy śmierci” zniknęły z niemieckich mediów, za to pojawiły się w niemieckim podręczniku do historii. W ten sposób kierunek niemieckiej polityki historycznej wytyczony w 2013 roku serialem „Nasze matki, nasi ojcowie” został oficjalnie usankcjonowany. Jeśli ktoś nie pamięta, to przypominam. Bohaterowie tego serialu nie dostrzegali masowych zbrodni Wehrmachtu na polskich obywatelach, jednak ich uwadze nie umknął pojedynczy przypadek antysemityzmu w AK. Spostrzec mrówkę w trawie, a nie zauważyć stojącego obok słonia – to jest dopiero sztuka!

Metoda łagodnej perswazji nie zdała egzaminu; przyszło się więc uciec do łopatologii wspomaganej osiągnięciami kultury obrazkowej. I polska ambasada w Waszyngtonie zaczęła to robić prezentując edukacyjną animację pod tytułem „Words matter”. „Słowa się liczą – należy używać właściwej terminologii, gdy mowa o niemieckich obozach śmierci. To kwestia prawdy historycznej.”

Dlaczego prezentacja odbyła się w Waszyngtonie, a nie w Berlinie? Może dlatego, że Niemcy już udowodnili, że są odporni na edukację. Dla Niemców mieliśmy coś lepszego – uprzejmą prośbę o reparacje wojenne.

Ha, ha, ha, ha!!! Co to się działo! Opozycji pół ze śmiechu się skręcało. I do końca by skręciło biednych ludzi, gdyby się ktoś w Niemczech nie obudził. Kto to był, nie będę palcem pokazywał, ale nigdy bym nie pomyślał, że niewinne pytanie o reparacje wojenne dla Polski tak rozjuszy Niemcy, że przepchną one przez PE rezolucję w sprawie praworządności w III RP (stosunkiem głosów 438:152). Za rezolucją – i przeciw krzywdzie Niemiec – głosowało sześciu europosłów Platformy. Od głosu wstrzymało się 12 eurodeputowanych PO.

Jednym słowem – poszło na noże. W Niemczech natychmiast zorientowano się, że Polakom jednak należy coś dać na otarcie łez po tych reparacjach, bo inaczej gotowi się pochlastać. I właśnie wtedy ze wspomnianą na wstępie inicjatywą budowy w Berlinie pomnika polskich ofiar wojny wystąpili niemieccy naukowcy, politycy i ludzie kultury. W połowie listopada 2017 roku napisała o tym Deutsche Welle. Uzasadnienie było wyciskające łzy z oczu. Zaproponowano nawet miejsce, gdzie pomnik mógłby stanąć – Askanischer Platz. Na razie nie wiadomo kiedy – zastrzegli się inicjatorzy – jednak dobrze by było, gdyby stało się to w 80 rocznicę wybuchu II wojny światowej, to znaczy 1 września 2019 roku.

Jak się już rzekło, było to dwa lata temu, no może niecałe dwa lata, bo teraz mamy lipiec, ale właśnie 3 lipca 2019 roku, czyli wczoraj, w tejże Deutsche Welle ukazał się artykuł z informacją, że zwolennicy i krytycy pomnika polskich ofiar II wojny światowej debatują, jakby tu lepiej uczcić te ofiary, bo niektórzy mają wątpliwości, czy pomnik o narodowym charakterze to najlepszy sposób upamiętnienia przeszłości. Niemiecka inicjatywa budowy pomnika została bardzo przychylnie przyjęta w Polsce. Niemniej krytycy podkreślają niebezpieczeństwo nacjonalizacji ofiar. Niemiecki rząd popiera ten pomysł, ale ostateczna decyzja jest w rękach niemieckich prawodawców. Tymczasem czas ucieka. Pomnika po dwóch latach jak nie było, tak nie ma. Strona polska chciałaby, żeby Bundestag przynajmniej podjął decyzję o jego budowie przed nadejściem 1 września. W przeciwnym razie – konkluduje Deutsche Welle – szansa na poprawę stosunków będzie stracona.

Czyli co? Do 1 września zostały już tylko 2 szybkie letnie miesiące, Niemcy mają teraz na głowie ważniejsze sprawy. Wychodzi na to, że nie dostaniemy ani reparacji, ani pomnika.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka