Jerzy George Jerzy George
2344
BLOG

En passant o sprawach wielkich, mniejszych i zupełnie maciupkich

Jerzy George Jerzy George Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Warszawa po angielsku to Warsaw. Czyli miasto, które widziało wojnę. Bo „war” to po polsku „wojna”, a „saw” (czas przeszły czasownika „see”) w przypadku rzeczownika rodzaju nijakiego znaczy „widziało”. Czy Amerykanie i Brytyjczycy tak to słyszą? Bardzo przypuszczam, że wątpię. Dla nich to tylko dźwięk (tak samo zresztą jak dla nas słowo „Warszawa”, którego nikt na co dzień nie kojarzy z Warsem i Sawą).

Może szkoda. Bo te dwie sylaby stanowią wyjątkowo adekwatne nawiązanie do historii miasta i przypomnienie o niej. Idąc dalej tym tropem, Warszawa po niemiecku mogłaby się nazywać Krieggesehen, a po rosyjsku Wajnuwidiełgrad, przed czym zresztą chroń nas panie Boże.  

Amerykanie i Brytyjczycy (z Francuzami) niespecjalnie się nam przysłużyli śmieszną wojną w 1939 i Jałtą, ale to można im od biedy odpuścić. Oni, w odróżnieniu od Niemców i Rosjan, nie niszczyli Warszawy i nie patrzyli bezczynnie, gdy się paliła przez 63 dni.  

Dziś 14 sierpnia. Tego dnia w Powstaniu polegli Piotr Słowikowski, Halina Piasecka, Jerzy Jagiełło, Barbara Zmysłowska, Antoni Godziemba Wysocki, NN Francuz i strzelec „Rosi”. To tylko ci, których wymienia Wikipedia. Przestały działać wodociągi. Alianci stracili samolot. W skali miasta był to jednak nienajgorszy dzień. Mogło dojść, ale nie doszło, do masakry w Szpitalu Maltańskim. Wszyscy pacjenci zostali ewakuowani na stronę polską. Podobno dlatego, że personel dobrze traktował rannych Niemców. I może jeszcze dlatego, że na miejscu nie było akurat Dirlewangera (decyzję o ewakuacji podjął inny SS-man). Powstańcy odnieśli pewne sukcesy – zdobyli jeden transporter opancerzony, zniszczyli 3 czołgi i wzięli 17 jeńców. Poprzedni dzień był chyba gorszy (wybuch czołgu pułapki), następny też (3 strącone samoloty brytyjskie, odrzucona prośba ambasadora USA o zezwolenie na lądowanie w bazach sowieckich). 

Do 1 września zostało 17 dni, a decyzji Bundestagu w sprawie pomnika polskich ofiar II WŚ jak nie było, tak nie ma. Podobno w kraju Hitlera, Himmlera, Göringa i Goebbelsa rozważa się alternatywnie również budowę muzeum historii niemiecko-polskiej. I oczywiście kwestię reparacji dla Polski (żartuję, żartuję, żartuję!!!). Sowiecka alternatywa – metro albo pałac Stalina – jednak trochę lepiej wypaliła. Trochę, bo fasada PKiN jest tak umorusana, że twarz kominiarza po całodniowym trudzie wydaje się przy niej lśnić czystością. Czy gospodarze miasta tego nie widzą?! (Proszę mnie poprawić, jeśli ostatnio coś się w tym temacie zmieniło na lepsze. Podobno umyto parą pod wysokim ciśnieniem taras widokowy. Co z całym budynkiem, internet milczy.)  

Czująca odrazę do harcerstwa pani Agata Passent też nie widzi niezmywalnej warstwy brudu na sowieckim podarunku, w każdym razie nie pisze o tym, za to we wcześniejszym tekście nie pozostawia suchej nitki na reszcie stolicy, która jej zdaniem zmienia się w kamienną pustynię. Autorka tekstu załamuje ręce nad degrengoladą Warszawy z tak bezkompromisową żarliwością, że czytelnik nie może mieć wątpliwości, iż przez ostatnie 12 lat rządził tam PiS. Passent ojciec natomiast nie poskąpił w ostatnim swoim tekście blogowym dobrego słowa Tuskowi: „Na obronę Tuska można powiedzieć, że nie hulał bez umiaru po całym kraju, a przede wszystkim latał, ale nie kłamał.”  

Trzeba przyznać, że tandem ojciec-córka działa na portalu „Polityki” i poza portalem bez zarzutu. On pochyla się zwykle nad całym krajem pod okupacją PiS, ona natomiast woli patrzeć z bliska na codzienną udrękę okupowanych – brak zieleni w mieście, te rzeczy. Czasem jednak podejmują ten sam temat. Gdy na przykład polska inteligencja nie była pewna, czy przyjąć rzucony jej przez Kaczora ochłap 500 plus, Passent ojciec jednym cięciem przeciął ten gordyjski węzeł – brać jak dają! Passent córka natychmiast przypieczętowała to rozstrzygnięcie swoim wpisem na Facebooku: „Moje 500 zł przeznaczę na rehabilitację kręgosłupa bo karmienie piersią to ciężki test na mój odcinek lędźwiowy.” Podobna zgodność zainteresowań wystąpiła w 2017 roku. Gdy Passentowi ojcu rzuciło się w oczy podobieństwo konwencji PiS do zjazdów kierowniczej siły narodu w Polsce Ludowej, Passent córka w te pędy złożyła w samochodzie Kuźniara oświadczenie, że język propagandy pozostał ten sam. Na obchodach 75 rocznicy Powstania Passenta ojca i jego córki nie widziano. Na szczęście mieli dobrą wymówkę – ból odcinka lędźwiowego. 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura