Dzięki życzliwości miejscowego ordynariusza, biskupa Edwarda Dajczaka i kilku hojnych ofiarodawców ojciec Piotr i brat Rafał mogą tam rozpocząć swoją wielką przygodę.
Czas nastał świąteczny, więc i refleksje dziś bardziej duchowe. Niedzielę Palmową, 17 kwietnia, spędziłem w naprawdę niezwykłym miejscu. Stary Kraków to malutka wioska – zaledwie kilka domów. Leży w powiecie Sławno – jakieś 60 kilometrów od Koszalina. Cóż niezwykłego jest w tej – wydawało by się – zapomnianej przez Boga i ludzi miejscowości? Ano powstaje tam nowy, benedyktyński klasztor. Dzięki życzliwości miejscowego ordynariusza, biskupa Edwarda Dajczaka i kilku hojnych ofiarodawców ojciec Piotr i brat Rafał mogą tam rozpocząć nowe życie. Życie o tyle ciekawe – że silnie monastyczne. Moim zdaniem polski katolicyzm nie ma prawie wcale skłonności do monastycyzmu. Jak na stosunkowo żywy Kościół – zaledwie kilka klasztorów benedyktyńskich i cysterskich. Jeszcze mniej kamedulskich – kartuskich wcale. Tak w Polsce – moim zdaniem – jest od wieków. Pisałem o tym pracę magisterską. Wszystkie klasztory kontemplacyjne na naszych ziemiach czyli karmelici, paulini i augustianie – zamieniły się w zgromadzenia czynne. Ci, którzy tego nie zrobili – kartuzi – zwyczajnie wymarli. Także i dziś polskich kontemplatyków i mistyków częściej spotkać można poza Ojczyzną. Tym trudniejsze zadanie przed nowymi mieszkańcami Starego Krakowa. Pierwsze kroki w kierunku ścisłego monastycyzmu zrobili – jak na Polskę – znakomite. Na ich prośbę bowiem biskup rozwiązał tamtejszą parafię. Nie mają więc duszpasterstwa. Jest z tego pewnie ciut mniej w kasie, ale za to życie zakonne będzie mniej rozbite. Ale jest jeszcze coś co, jak na warunki polskie stanowi o wyjątkowości staro krakowskich mnichów. Realizując swój benedyktyński charyzmat, chcą jednocześnie służyć głównej idei pontyfikatu Benedykta XVI. Idei reformy reformy liturgicznej. Na razie liturgię sprawują w nowym rycie. Ale stopniowo chcą ją utradycyjniać, choćby poprzez celebrację versus Deum. Są też otwarci na nadzwyczajną formę rytu rzymskiego. Czyniąc to wszystko chcą stanowić jeden z elementów łączących Kościół w Polsce ze współczesnym krwioobiegiem Kościoła Powszechnego. To kolejny kościelny paradoks. Że jeden z elementów jego nowego polskiego życia rodzi się znów w Krakowie. Tym razem w Starym Krakowie.
Komentarze