Martwi mnie fakt, że polski katolicyzm w swym społecznym wymiarze tak mocno dał się zdominować przez tematykę polityczną. A dokładniej przez tematykę smoleńską.
W ostatnią sobotę ks. Dariusz Kowalczyk SJ odniósł się do mojego tekstu, w którym proponowałem mu przyznanie nagrody Darwina (http://www.jflibicki.salon24.pl/318884,kiedys-inkwizycja-dzis-nagroda-darwina-dla-x-kowalczyka-sj)
. Czcigodny jezuita uznaje w nim porównanie sytuacji Jarosława Kaczyńskiego wezwanego na badania psychiatryczne przez sędziego Jabłońskiego, z sytuacją oskarżenia Jezusa przez faryzeuszy za zwykły zabieg kaznodziejski. Podaje też przykład stojącej przed sądem porzuconej przez męża kobiety. Moglibyśmy uznać oba te przypadki za adekwatne, ale musielibyśmy wprowadzić w nich pewne korekty.
Nie bronię sędziego Jabłońskiego, ale wyciągnął on dość złośliwy wniosek logiczny z wypowiedzi samego prezesa PiS. To Jarosław Kaczyński twierdził bowiem, że ubiegał się o prezydenturę w stanie - delikatnie rzecz ujmując - niepełnego kontaktu z rzeczywistością. Z tego też powodu podważył własną kampanię wyborczą prowadzoną przez kilka miesięcy.
Odnosząc się do dwóch przywołanych powyżej przykładów były by one adekwatne gdyby na przykład Chrystus najpierw wyrzucił kupców ze Świątyni a potem publicznie utrzymywał, że czynił to nie do końca wiedząc co robi. Wówczas zarzut opętania, stawiany mu przez uczonych w Piśmie, byłby być może złośliwy i przerysowany, ale nie pozbawiony logicznych podstaw. Podobnie z przypadkiem przywołanej kobiety. Gdyby najpierw, tuż po śmierci siostry otoczyła dziecko troskliwą opieką, a następnie znów stała się znaną z przeszłości surową matką utrzymując, że ta chwilowa zmiana brała się z uzasadnionej depresji, to ojciec stawiający takie wnioski postępowałby logicznie, niezależnie od swoich ukrytych intencji.
Ubieganie się o najwyższy urząd w państwie jest moim zdaniem równie poważną sprawą jak dopełnianie procedur w przypadku sądowych decyzji czy należy matce po przejściach powierzyć dziecko do opieki czy nie. No chyba, że uznajemy, że prezydentura czterdziesto milionowego kraju to zabawa podobna do tej jaką od lat stosuje się wobec własnego elektoratu, któremu można wmówić wszystko bo też i we wszystko uwierzy.
Martwi mnie fakt, że polski katolicyzm w swym społecznym wymiarze tak mocno dał się zdominować przez tematykę polityczną. A dokładniej przez tematykę smoleńską. Myślałem, że enklaw wolnych od tego zjawiska jest w nim zdecydowanie więcej. Enklaw, które współodczuwają z Kościołem Powszechnym. Cóż mogłoby być taką pewniejszą enklawą niż zakonnicy składający specyficzny ślub posłuszeństwa papieżowi? To on powinien z nich czynić gwarancję uczestnictwa Kościołów lokalnych w Kościele Powszechnym. Po moich polemikach z ks. Kowalczykiem jestem tego wyraźnie mniej pewien. Szkoda…
www.facebook.com/flibicki
Inne tematy w dziale Rozmaitości