Mnożą się rożne teorie spiskowe na temat katastrofy w Smoleńsku. Podsuwam teraz moją... Tylko, że niestety, nie będzie ona po myśli kaczystów, którzy wydają się być głównymi producentami dotychczasowych teorii.
A teraz uwaga:
Dlaczego możemy nigdy nie dowiedzieć się całej zawartości czarnych skrzynek i kto przy nich może teraz majstrować?
Dla wyjaśnienia posłużmy się dwoma cytatami, kolejno: Leszka Millera i Lecha Wałęsy:
"Latałem tym samolotem i wiem co się dzieje w sytuacji, gdy pilot dostaje informację, że nie może lądować. W takich sytuacjach najważniejsza osoba na pokładzie otrzymuje taką informację i zwykle pada pytanie, co w takiej sytuacji należy robić. Myślę, że w tym feralnym locie do Smoleńska też tak było. Nie mam dowodów, ale wiem jakie są procedury. Sam wielokrotnie byłem o to pytanie lecąc tymi samolotami - mówił Miller. [...] Byłem kilka razy w sytuacji, gdy musieliśmy lądować na innym lotnisku, albo z opóźnieniem. Wtedy zawsze otrzymywałem wiadomość, że taka jest konieczność i jaki jest mój pogląd w tej sprawie - mówił Miller."
"Byłem prezydentem i wiem, że jakakolwiek była sprawa: opóźnienia, zmiany w programie i co tam jeszcze, to przychodził szef protokołu - albo i kapitan samolotu, jak była trudniejsza sytuacja - i referował, co się dzieje. [...] Odpowiadało się: dobrze by było postąpić tak a tak; jeśli to możliwe, proszę zrobić to czy to. I kapitan też jakoś to uwzględniał."
A więc, jeśli po przekonaniu się o zerowej widoczności, podczas okrążania lotniska w Smoleńsku, kapitan samolotu oddał stery w ręce drugiego pilota aby wyjść do saloniku prezydenta i konsultować zastaną sytuację (nie sądzę żeby to mogło odbywać się przez interkom), to fakt opuszczenia fotela przez pierwszego pilota, jego konwersacja z drugim na ten temat i potem jego powrót z decyzją, musiały być zarejestrowane w czarnej skrzynce kokpitu. A jaka była decyzja i czym się skończyła, wszyscy wiemy.
Jeżeli tak się działo i wyjście pilota na konsultację było zarejestrowane przez czarną skrzynkę, to może to stanowić teraz poważną plamę na reputacji pochowanego na Wawelu, który w takiej konsultacji musiał brać udział. Oczywiście do takiej degradacji nie można teraz dopuścić. Nadrzędną przyczyną katastrofy była bowiem decyzja o lądowaniu w zerowych warunkach. Więc stroną zainteresowaną w ukryciu prawdy ze skrzynek może być - strona polska, która teraz być może negocjuje z Rosjanami na temat ocenzurowania "intymnych" (jak to już je określono) treści w skrzynkach. Być może dlatego przezornie nie powołano międzynarodowej komisji do badania przyczyn katastrofy...
Możliwe? Chyba bardziej niż wywoływanie sztucznej mgły i ustawianie fałszyzych anten NDB bez świadków.
Inne tematy w dziale Polityka