julian olech julian olech
1292
BLOG

Czy amerykańska lekcja zmieni coś w naszych politykach?

julian olech julian olech USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 91

To, co obecnie dzieje się w USA pokazuje, jak ważne jest przejrzyste przeprowadzanie wyborów decydujących o tym, kto w danym państwie sprawuje władzę. Nieprawidłowości, jakie towarzyszyły ostatnim prezydenckim wyborom w najpotężniejszym państwie świata muszą napawać wielkim niepokojem. Jeżeli tylko część informacji, jakie docierały do nas o korespondencyjnym głosowaniu podczas wyborów w USA jest prawdziwa, to ich końcowy wynik musi rodzić wielkie wątpliwości, co do ich ostatecznego rezultatu. Brak kontroli nad wydawanymi kartami do głosowania, wysyłanie tych kart do osób, które nie miały zamiaru w wyborach uczestniczyć, przerzucanie dużych ilości „bezpańskich” kart miedzy poszczególnym stanami, handlowanie kartami, niekompletność kart wyborczych uznawanych za ważne, dowolne ustalanie ostatecznego terminu, do kiedy głosy korespondencyjne oddane były uznawane za ważnie, podawanie wyników wyborów w trakcie liczenia głosów, kiedy do komisji spływały jeszcze głosy oddawane korespondencyjnie, itd., itp., rodzi najwyższe obawy, co do wyniku tych wyborów. Czy do tak zorganizowanego sposobu głosowania, by wygrał ten, który miał wg amerykańskich „elit” wygrać, można mieć zastrzeżenia? Oczywiście, że można, Trump składał odpowiednie wnioski, a amerykańskie „wolne sądy”, w ogromnej swoje większości z liberalnymi sędziami, te wnioski, często bez rozpatrzenia, odrzucały. Tzw establishment amerykański, którego kandydatem był J.Biden, nie był zainteresowany należytym przeprowadzeniem śledztw w sprawie oskarżeń Trumpa, a media trąbiły o zwycięstwie Bidena dużo wcześniej, niż były znane ostateczne wyniki wyborów. Czy to przedwczesne ogłoszenie zwycięzcy miało przekonać amerykańską i międzynarodową opinię publiczną, że wybory już zostały rozstrzygnięte, choć wynik wyborczy jeszcze był nieznany? Niestety, mamy takie czasy, że w wielu „demokratycznych” państwach głos establishmentu jest ważniejszy od głosu wyborców. Tenże establishment, to pieniądze, olbrzymie wypływy na media, sądy i opinię liberalnej części społeczeństwa, która sama siebie uważa za tę lepszą i ważniejszą część całej społeczności.

Czy D. Trump i jego zwolennicy mogli się czuć oszukani takim prowadzeniem wyborów, które wg nich nie przebiegały zgodnie z obowiązującym prawem? Mogli, zgłaszali swoje zastrzeżenia, skąd zatem teraz takie zdziwienie, że zwolennicy przegranego D.Trumpa protestują? Że ostatni protest był nadzwyczaj brutalny, to rezultat rozgoryczenia przegranych i sposobu, w jaki zachowywali się zwycięzcy, kiedy jeszcze zwycięzcami nie byli. J.Biden z góry zapowiadał, że pozmienia wiele decyzji Trumpa, chociażby te, które wspierały organizacje Pro-Life, choć po prezydencie elekcie, przyznającym się do katolicyzmu można było spodziewać się czegoś wręcz przeciwnego. Biden wiedział już przed wyborami, że wygra? „Elity” dlatego tak go wspierały, że jest „postępowym katolikiem”, znanym ze swoich liberalnych poglądów, a jego zastępczynią będzie zdecydowana lewaczka, która będzie miała teraz decydujący głos w amerykańskim senacie? Czy kandydowanie Bidena było tylko zasłoną dymną, która pozwoli wprowadzić na szerokie wody Kamala Harris, która przecież przegrywając z Bidenem prawybory w partii demokratów powinna zniknąć z wielkiej polityki? Jakie środowiska obiecały poprzeć Bidena w zamian za to, że na swoją zastępczynię wybierze właśnie K.Harris?  

Zdarzenia, jakie działy się 6.01. przed Kapitolem powinny napawać wszystkich, nie tylko społeczność amerykańską, prawdziwą troską. Jeżeli w tak potężnym państwie naszego świata, jakim są Stany Zjednoczone AP, wdzierają się ludzie do siedziby jego najwyższych władz, niszczą i demolują pomieszczenia, a niektórzy mając broń, stwarzają olbrzymie zagrożenie dla najważniejszych polityków swojego państwa, to wszystkim powinno zależeć, by tę sprawę wyjaśnić do samego końca. Trzeba znaleźć przyczyny tych zamieszek, zidentyfikować jego uczestników, i, co najważniejsze, zapobiec, by nie mogło powtórzyć się to w przyszłości. Pierwsze, co się nasuwa, jako przyczyna tych zamieszek, to prawidłowość przeprowadzania wyborów wyłaniających najważniejsze osoby w państwie. Drugie, to wpływ „elit” na kształtowanie opinii publicznej, poprzez media i sądy. Niestety, nie tylko w USA, wszystko, co jest lewacko-liberalne uchodzi za właściwe, a co konserwatywne, za niewłaściwe. Jak demonstracje urządzają liberałowie, to przedstawia się ich uczestników, jako lewicowo-liberalnych aktywistów, a jak protestują konserwatyści, to są nazywani prawicowymi eksternistami, albo wręcz terrorystami.  

Czy te ostatnie wydarzenia amerykańskie uświadomią naszej opozycji, jakie stwarza ona zagrożenia dla naszego państwa zachowując się niezgodne z prawem? Pamiętamy opozycyjny „pucz” z grudnia 2016r, który na miesiąc wyłączył Sejm z jego normalnej działalności? Pamiętamy protesty w Sejmie i pod Sejmem z kwietnia 2018r, albo przemycanie przez opozycyjnych polityków na teren Sejmu osób, które nie powinny tam się znajdować? Czy polityk opozycji może się chwalić tym, że zorganizował okupację sejmu przez osoby, które domagają się jakichś praw, co samo w sobie ma być dostatecznym wytłumaczeniem tej okupacji? Czy to zaszczyt dla byłych prezydentów, że pochwalają zastraszanie przeciwników politycznych przez protestujących metodami, które wymagają interwencji policji? Jak należy odbierać głos byłego prezydenta, który twierdzi, że jest gotów stanąć naczelne tłumu, który zechce obalić legalny rząd, a posłuży mu do tego pistolet, który ponoś ma w domu? Albo inny były prezydent twierdzi, że nie zdziwiłby się, gdyby polityk z obozu rządzącego w ciemnej uliczce dostał dechą w głowę? Czy lider opozycji może publicznie mówić, że do zmiany rządu należy doprowadzić siłą, a zrobić to można poprzez przelanie krwi na ulicach? Jak rozsądny polityk, a takich było wielu, który twierdzi, że jest za demokracją i przestrzeganiem prawa, może popierać protesty OSK, łamiące zasady prawne, sanitarne i obyczajowe, przy okazji propagując wulgaryzmy na wcześniej niespotykaną skalę?  

Nasi politycy, z obu stron barykady, powinni głęboko przemyśleć nie tylko to, co stało się w 6.01. w Waszyngtonie, ale też i to, co działo się w naszym kraju na przestrzeni ostatnich paru lat. Do rządzących powinno dotrzeć to, że zbyt łaskawie patrzą na jawne łamanie prawa, co tylko zachęca ich przeciwników do przekraczania kolejnych barier, a opozycja, że ich zachowanie sprowadza na nasz kraj realne zagrożenie wywołania zamieszek, które mogą nawet skończyć się wojną domową, a to jest najgorszy sposób ustalania nowego ładu politycznego w państwie. A do nas, zwykłych obywateli, powinno dotrzeć to, że na skompromitowanych polityków nie można nigdy więcej głosować.  

PS. To wielkie szczęście, że u nas nie doszło do wyborów korespondencyjnych, "przyjaciele" już by doradzili opozycji, jak je wygrać


to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka