W poniedziałek (17.07) w radio TOK FM dużo mówiono o przypadku Mariki, młodej dziewczyny, studentki, którą wsadzono na trzy lata do więzienia za to, że próbowała wyrwać innej dziewczynie „tęczową” torbę. Trzy lata bezwzględnego więzienia za przestępstwo za czyn, który prawdopodobnie zdarza się dosyć często podczas napadów rabunkowych. Postępowania wobec sprawców takich napadów, jeżeli ci zostaną złapani, najczęściej są umarzane z racji niskiej szkodliwości czynu, a tak naprawdę dlatego, że nawet niska kara finansowa nałożona na sprawcę nie jest egzekwowana z racji niemożliwości jej ściągnięcia. Nie słyszałem, by za takie czyny kogoś wsadzać do więzienia, choć raz, za rządów PO niepełnosprawnego umysłowo mężczyznę zaaresztowano za „zwinięcie” w sklepie małej czekoladki.
Przypadek Mariki był jednak inny, sprawczyni zdarzenia jest aktywnym członkiem Młodzieży Wszechpolskiej, a zaatakowana zwolenniczką, albo i jedną ze społeczności LGBT+. I w tym „jest pies pogrzebany”. W mediach wielokrotnie poruszano problemy drobnych przestępstw, które często kwalifikowane są jako wykroczenia, a polegają na kradzieży przedmiotów o niewysokiej wartości materialnej. Takich przestępstw często doświadczają właściciele małych placówek handlowych, które często okradane są przez drobnych złodziejaszków, a ci, złapani, jeśli policji zechce się sprawą zająć, są uwalniani przez prawników, ze względu na brak skutecznych metod zwalczania tego procederu. Nie tak dawno nawet podniesiono kwotę (do 500 zł), od której kradzież jest kwalifikowana, jako przestępstwo, z czego wynika, że poniesienie szkody o mniejszej wartości trudno nawet zgłosić na policję, która z góry uprzedza, że trudno będzie taką kradzieżą zainteresować organy ścigania. Jeden ze sklepikarzy systematycznie okradany przez złodziejaszków, na co miał dowody z nagrań zainstalowanego w sklepie sytemu monitoringu, ponosił tak duże straty, że musiał zwinąć interes. Ów sklepikarz, w obliczu bezradności naszego prawa, po kolejny zdarzeniu popełnionym przez znanego mu złodziejaszka trochę mu przyłożył, co nie poskutkowało u złodzieja jakimiś nadmiernymi obrażeniami, musiał zapłacić spory mandat, bo to jego uznano, za tego, który złamał prawo.
Wróćmy jednak do Mariki i do radia TOK FM, a dokładniej do jego gości, którzy we wspomniany poniedziałek omawiali tamto wiadome zdarzenie. Pierwsza była pani redaktor z OKO.press, „gościni” red. Lizuta, która wprawdzie stwierdziła, że „wiadomo, że polskie sądy działają źle” i od razu dodała, „ale to wina min. Zbiory”. Pani red. uznała, że niewątpliwie dziewczyna popełniła przestępstwo, ale, za sam wyrok odpowiada Ziobro, bo to z jego inicjatywy podniesiono kary za drobne przestępstwa, a za kradzież z rozbojem min, kara, to trzy lata więzienia. Pani nie pokusiła się o to, by zatrzymać się chwilę nad prawidłową kwalifikacją owego zdarzenia, co sędzia tendencyjnie wykoślawiła, a od tej kwalifikacji zależał wyrok, ani nie skomentowała dodatkowych oskarżeń wysuniętych wobec dziewczyny, którą sędzia uznała za „zdemoralizowaną”. Gdyby zdemoralizowanych ludzi wsadzano do więzienia, to trzeba by było wszystkich innych przestępców wypuścić na wolność, a i tak pewnie miejsc dla tych więźniów, którzy, zdemoralizowali młodych ludzi, by zabrakło. Pytanie, ilu aktywistów LGBT+ by w takich więzieniach wylądowało, skoro ‘wolne sądy” działają, jak działają.
Teraz przejdźmy do prof. Matczaka, prawnika, adwokata, nauczyciela akademickiego UW, który jest znanym przeciwnikiem PiS. Pan Matczak nieustannie krytykuje obecny polski system prawny, a kiedy zdarzą mu się chwile otrzeźwienia w tej krytyce, jak m.in. i to, że sędziowie nie mogą podważać wydanych już wyroków, to naciski środowiska liberałów, do których pan M. sam się zalicza, szybko sprowadzają go na ziemię. Tak było i w sprawie Mariki, pan Matczak „odsądzał od czci i wiary” nie tylko min. Ziobrę, ale i samą Marikę. Pan M. ubolewał, że Ziobro niszczy polskie prawo i same sądy, choć takiego spustoszenia, jakie poczyniła w tym zakresie „nadzwyczajna kasta” zdaje się zupełnie nie zauważać. Do załamania polskiego wymiaru sprawiedliwości przyczynili się przede wszystkim sami sędziowie, ci, którzy do nadzwyczajnej kasty się zaliczają, m.in. przez to, że uważają siebie za nieomylnych, nietykalnych, także pod względem prawnym i, że oni wszystko mogą. Także rzucać takie oskarżenia, jak ta sędzia, która skazywała Marikę. Wytykano Marice, że jest zdemoralizowana, choć nie powoływano się tu na żadne kryteria, poza tym, że zwalcza LGBT+, co można by przypisać znacznej części naszego społeczeństwa. Marikę miała też obciążać sama przynależność do Młodzieży Wszechpolskiej, choć to stowarzyszenie jest organizacją działającą legalnie, więc sąd na takie oskarżenie nie powinien się w ogóle powoływać. A drakoński wyrok, na który skazano młodą dziewczynę, studentkę, którą „przy okazji” skreślono z listy studentów, powinna odsiedzieć sama sędzia, która ten wyrok wydała. A prof. Matczak powinien dobrze zlustrować działalność własnego syna, także tę z jego muzycznych osiągnięć, a szczególnie jego utwór „Patointeligencja”, tam „kawę na ławę” Mata wyłożył, jakie jest środowisko liberalnej młodzieży. A, „jakie dzieci, tacy rodzice,” mówi to coś panu profesorowi? Demoralizacja środowiska sędziowskiego jest widoczne na każdym kroku, a skrajne upolitycznienie organizacji prawniczych, Iusticja, Wolne sądy, itp., sędziowie: Tuleya, Juszczyszyn i inni, rozwalanie systemu sprawiedliwości, przez podważanie uprawnień innych sędziów, kwestionowanie wydanych wcześniej wyroków, „rżnięcie głupa”, jaką odwalał naczelny adwokat opozycji, który teraz w nagrodę ma znaleźć się na jej listach wyborczych, obrona jawnych przestępców, uwalnianie ich od winy, itd., itp. Po co prof., Matczak szuka zdemoralizowanych osób, choć dookoła niego tylu ich jest?
