Andrzej Duda wygrywając wybory parlamentarne rozbudził nadzieje. Wydawało się, że Polacy mają dość polityki pełnej nienawiści. W tą atmosferę sprzeciwu wpisał się Paweł Kukiz, porywając za sobą rzesze młodych wyborców. Głośno sprzeciwiał się tworzeniu z Polaków wrogich obozów – porównując ich do Hutu i Tutsi. Wydawało się, że współgra to z wezwaniami Andrzeja Dudy i oto idzie nowe.
Ale minął ledwo tydzień, a pan Kukiz pokazał, że on potrafi przebić nawet najbardziej chamskie wybryki polityków. Zwracając się do posłanki Pawłowicz napisał między innymi:
A mówiąc poważnie - proszę przeczytać sobie to co w linku. Jeśli będzie miała Pani problem ze zrozumieniem to z całą pewnością znajdzie Pani nawet w swojej partii ludzi, którzy Pani wytłumaczą.
Prawda, że takiego jadu miłości nie powstydziłby się nawet Stefan Niesiołowski?
Tylko czy komuś potrzebny jest jeszcze jeden plujący błazen?
Bardzo trudno jest obecnie o optymizm. Być może jest ostatni moment, aby uniknąć w Europie wojennej zawieruchy. Obawy o utratę suwerenności wyraża Krzysztof Rak z Ośrodka Analiz Strategicznych, który wzywa do kompromisu. Chyba jednak Polsce bardziej potrzebna jest wymiana elit. Jeśli jednak ktoś wiązał nadzieję z tym, że wraz z Pawłem Kukizem wejdzie do polityki nowe pokolenie – ludzi szczerych i bezkompromisowych, musi się dzisiaj czuć okropnie głupio.
Ja czuję się głupio. Naprawdę przez chwilę uwierzyłem, że mogą się spełnić marzenia o odrodzonej Ojczyźnie. Polska moich marzeń, to państwo zbudowane na trzech filarach: wolności, tolerancji i chrześcijańskiego personalizmu. W przypływie optymizmu opisałem to swoje marzenie („Zmiana - ale jaka?”). Chyba był na to ostatni moment. Dzisiaj już bym tego nie napisał.
Może marzenie o Polsce musi pozostać tylko marzeniem – jak „szklane domy” u Żeromskiego?
Inne tematy w dziale Polityka