Od rana lekko padało, było mglisto i smutno. Pojechałem do Kir, odwiedziłem Andrzeja S., potem pojechałem do Chochołowskiej. Było już południe, więc zjadłem kwaśnicę w „Leśniczówce U Zięby", wziąłem parasol i powoli poszedłem przez Siwą Polanę, przez las, do Hucisk. Obok szumiała Siwa Woda, jak zawsze. Ileż to razy szedłem i jechałem tą drogą. Ile wspomnień, ile twarzy. Włączyłem mojego grajka mp3 i po chwili usłyszałem melancholijną piosenkę „Old Friends" w wykonaniu Willie Nelsona i Rogera Millera. Deszcz i mgła. Kiedyś piękne, lecz dzisiaj smutne wspomnienia. Te lata już minęły. Wielu już odeszło.
I tak „Old Friends" towarzyszyli mi całą drogę. Potem poszedłem do Zięby na obiad, obszerna restauracja była pusta. Włączyłem laptopa (Zięba ma radiowy dostęp do Internetu), przejrzałem nowości.
A wieczorem obejrzałem na laptopie po raz któryś z rzędu film „Pretty Woman". Julia Roberts i Richard Gere jeszcze tacy młodzi. Świetni. Hector Belizondo jako kierownik hotelu, znakomity, po prostu perełka. A film wzruszający, oczywiście przelukrowany, jak to w komedii, ale nie głupi. Od czasu do czasu wracam do niego.
W laptopie mam włożoną kartę dźwiękową Audigy 2ZS, do niej słuchawki Sennheiser PX200. Dzięki temu odtwarzanie audio mam znakomite. Do odtwarzania wideo stosuję program InterVideo WinDVD5.
*******
Następnego dnia zaczęło się już wypogadzać, ale chmur jeszcze było dużo:
Mieszkam w ładnym domu wysoko w Kościelisku. Duuuży pokój z łazienką i ogromnym oknem wprost na panoramę Tatr. Giewont mam na wprost. Internet radiowy. Flasza ‘Le Portes de Bordeaux 2003' pod ręką. Super.
Inne tematy w dziale Kultura