No więc opowiadam dalej o moim lwiku (Peugeot 307). Parę miesięcy po odbiorze auta pojawiło się wyraźne piszczenie z komory silnikowej: pisk się pojawiał przy ok. 1700 obr./min., w miarę wzrostu liczby obrotów/na minutę jego ton wzrastał, natężenie osiągało apogeum przy ok. 2000 o/m i przy ok. 2400 o/m ton pisku stawał się już tak wysoki, że niesłyszalny.

Zdenerwowało mnie to nieco, więc pojechałem do pierwszego serwisu w salonie, gdzie kupowałem auto. Oględziny, stetoskop, opinie typu "ten typ tak ma". No, ale w oparciu o gwarancję wymusiłem działania. Ponieważ po zdjęciu paska pisk znikał, więc rozpoczęliśmy od wymiany paska. Dwa inne paski różnych firm nie dawały żadnych zmian, piszczało nadal. Ludek w serwisie powiedział: "OK, na pewno piszczy rolka napinacza paska, zmienimy napinacz". Zmienili, b.z. Ludek rzekł: "OK, to na pewno piszczy alternator, ale nie możemy go teraz wymienić, bo centrala tego nie zaakceptuje".
Odczekałem więc parę tygodni, pojechałem do drugiego serwisu, opowiedziałem całą historię. Ludek powiedział: "OK, wymienimy alternator, trzeba parę dni poczekać". Zatelefonował, przyjechałem, wymienili alternator na nowy. B.z. "OK, to na pewno kompresor od klimatyzacji piszczy, ale centrala... itd.".
Za parę tygodni pojechałem do trzeciego serwisu, opowiedziałem całą historię. Ludek powiedział: "OK, wymienimy kompresor, trzeba parę dni poczekać". Zatelefonował, przyjechałem, wymienili kompresor na nowy. B.z. Powiedział: "wie pan, mamy tu najlepszego w Warszawie eksperta, on na pewno coś poradzi". Przyszedł, wysłuchał, kręcił głową, wreszcie rzekł: "OK, to na pewno alternator firmowy VALEO tak piszczy, ale gdyby pan gdzieś znalazł alternator MITSUBISHI, to problem z głowy".
Wyszukałem więc właściwy numer katalogowy alternatora tej firmy, ale nie za bardzo miałem czas na szukanie. Aliści, w sierpniu 2007 zatrzymałem się na dwa dni w Toruniu. Przypadkiem zobaczyłem sklepik z auto-elektryką. Wszedłem, zapytałem. Yes, yes, yes! Kupiłem fabrycznie nowy alternator MITSUBISHI z pięknym mosiężnym kółkiem napędowym. Podjechałem do elektryka, wymienił alternator w pięć minut. B.z. Pomyślałem: "pewnie ten pieroński typ tak ma, trzeba się przyzwyczaić".
No i po przejechaniu ok. 20 000 kilometrów ten pisk zniknął. Całkowicie. "Sam", bez żadnej ingerencji z mojej strony.
cdn.
Inne tematy w dziale Rozmaitości