Poniżej maile streszczające nasze doświadczenia na rynku usług graficznych - sądzę, że wiele osób powie: o,to to, dokładnie! Maile pisałem do koleżanki stojącej po drugiej stronie - zamawiającej takie usługi dla swojej firmy.
---
Doświadczenie jest takie (od strony zamawiającego) - że jak ktoś robi projekty (grafika itp.) za totalne grosze, to jest raczej kiepski (czyli taka półka - dobry do robienia szyldów dla sklepów mięsnych) albo totalnie początkujący (na to samo wychodzi).
Wykonawcy zaś wiedzą, że jak się robi za marne pieniądze, to nie jest się szanowanym - traktują człowieka jak szmatę. Grafik musi dać dosyć dotkliwą cenę, by być szanowanym (u nas każdemu się wydaje, że się świetnie zna na grafice, marketingu i psychofizjologii widzenia :)
Żona się ostatnio wkurza na dyrektora pewnej szacownej instytucji, bo odrzuca projekty okładek mówiąc tylko, że są "bez pomysłu". Próby wyciągnięcia czegoś więcej pokazują, jak żałośnie naiwne ma ten człowiek wyobrażenie o grafice i projektowaniu - i taki ktoś ma decydować, czy projekt jest "z pomysłem", czy nie! A najgorsze jest to, że on sobie odpowiednio dobiera osoby, które wolno mu "przeczołgać" w taki sposób. Jest OCZYWISTE i PEWNE, że gdyby te same projekty zrobił mu profesor z ASP, to by się rozpływał w zachwytach i tańczył wokół "pana profesora" jak baletnica. Żona nawet rozważa taką możliwość, że każe im się wypchać - nie pasują jej okładki, to niech sobie robią CAŁA książkę od nowa (bo zlecenie jest na całą książkę, nie tylko na okładkę - i wszystko jest gotowe!) - i niech se wynajmą kogoś, kto sprosta wymaganiom pana derektora buca. Może to być forma nauczki.
Projekty graficzne, a w konsekwencji jakaś tam globalna jakość w otoczeniu (reklamy, szyldy, plakaty, bannery, loga itp.) powstają w toku "negocjacji" między wykonawcą (grafikiem) i zamawiającym - przy tym to ten drugi jest zwykle edukowany przez grafika. Wspaniale, jeśli to działa - ale są też takie pany derektory, które są we wszystkim najmędrsze, a już zwłaszcza w projektowaniu graficznym - i dupa, cały system się zawala. Efekt jest taki, że powstają projekty gniotowate, zatwierdzane na chybcika jako 16. poprawka 18. wersji 15. projektu. Reguła jest taka, że im bardziej inwestor "sra w gacie" (sorry, ale graficy tak to określają :) nad jakimś projektem, pragnąc usilnie żeby był taki ekstra, taki odkrywczy i taki wyjątkowy - tym wyjdzie z tego większa chała. Taki ktoś nigdy nie rozumie, że aby projekt był wyjątkowy i udany - trzeba go dać zrobić projektantowi - od początku do końca. Można zgłaszać uwagi, sugestie, wpływać na jego kształt (a nie sterować nim ręcznie!) - i tyle.
Jeszcze jedna szkaradna reguła - jak inwestor pieje nad tym, jaki to on chce mieć "nowoczesny" i "odważny" projekt, to w praniu wychodzi, że w głębi duszy pragnie najohydniejszej sztampy, typowej chały jaką mają wszyscy - żeby się broń Boże nie wyróżniało! Niesamowite, ale właśnie dokładnie tak jest.
.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka