Nasze, polskie Titaniki AD 2012 i lat, które nadejdą, to są spadające z takich wiaduktów i mostów samochody, z rozkręconym na cały regulator radiem, albo tabletem w stacji dokującej, informującymi w radosnym tonie, że przecież nic się nie stało. Siedzącym w studio.
Żadna góra lodowa, bo ukradli ją właściciele knajp z wyszynkiem. Żadna awaria, bo statek z dnem z gazetowego papieru po prostu musi utonąć.