karlin karlin
370
BLOG

Wieki Szlem - pierwsze rozdanie

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 6

Pierwszy w roku, tenisowy turniej z cyklu tzw. Wielkiego Szlema (Australian Open, French Open, Wimbledon i US Open) już jest dla Polski wyjątkowy. Po raz pierwszy w historii aż troje polskich tenisistów - siostry Radwańskie i Jerzy Janowicz - przystąpi do niego jako zawodnicy rozstawieni, a więc mieszczący się wśród 32 najlepszych tenisistów świata. Czy będzie również wyjątkowy pod względem wyników? Do tej pory Agnieszka Radwańska trzykrotnie docierała w tym turnieju do ćwierćfinału.

O szansach Uli i Janowicza trudno cokolwiek powiedzieć. Ich pierwsze wsytępy w tym roku wglądały bowiem, delikatnie rzecz ujmując - kiepsko. Oglądałem mecz Janowicza i Uli z Karoliną. Janowicz przypominał w swoim występie siebie sprzed roku, a tak źle grajacej Ulki nie oglądałem chyba nigdy. Choć to typowe "pierwsze koty za płoty" i w ciągu sezonu może być jeszcze różnie, jednak pozwolę sobie na parę zdań komentarza. Myślę, że są to sprawy istotne, niezależnie od tego, jak się tej dwójce powiedzie w AO.

Ulka w pierwszej połowie minionego roku stoczyła z Karoliną w Kopenhadze wyrównany, choć przegrany pojedynek. W Sydney praktycznie nie istniała. Przymurowana do kortu metr za linią końcową kompletnie nie miała pomysłu na grę. I nie wynikało to z jakiejś super formy Woźniackiej, która szybko potem z turnieju odpadła. Głównym problemem Ulki jest ponoć głowa i stan nerwów, dlatego zaangażowała polskiego trenera, który napisał parę książek na temat treningu mentalnego w sporcie. Nie wiem tylko, czy sprawdzono, ilu zawodników trenował on w praktyce i z jakimi rezultatami. Bo bywa, że książki powstają czasem z kompilacji cytatów z innych źródeł, niż własne doświadczenie.

W tym meczu, który widziałem, Ulka wyglądała jakby "okiełznano" jej emocje poza granice zainteresowania tym, co się dzieje na korcie. No i posłuchałem sobie jednego "coachingu" w wykonaniu jej trenera. Tak opryskliwych i zdradzających, że to spec o treningu mentalnego ma kłopoty ze swoimi nerwami "porad" nie słyszałem chyba w tego typu migawkach nigdy.  

No i jeszcze jedno. Początek sezonu, a Ulka wychodzi na kort z obandażowaną w dwóch miejscach prawą reką, a potem w wywiadzie mówi, że ją boli i ma pewnie stan zapalny. Poprzedni seszon kończyła przecież z właśnie tego typu kontuzją. Sugeruję, żeby Team Radwańskich nad tym wszystkim się zastanowił. Bo zły trening mentalny może być gorszy od jego braku.

Z Janowiczem jest sprawa prostsza. Wygląda na to, że on po prostu w dalszym ciągu żadnego trenera nie ma. Sympatyczny Fin, który mu towarzyszy, ma zdaje się z tenisem tyle wspólnego, że nosi imię (Kim) bardzo znanej, belgijskiej tenisistki. Jego "pomysł" na trening Janowicza, jak to sam zdradził w jakimś wywiadzie, jest taki aby w grze Jurka nic nie zmieniać, bo "jest ona niewygodna dla przeciwników".

Tutaj pozwolę sobie na większe zdecydowanie. Jeśli Janowicz nie znajdzie, i to szybko, trenera z prawdziwego zdarzenia, rozmieni swój ogromny talent na drobne. On nie ma w odwodzie, tak jak Ulka, Ojca trenera, który już udowodnił, że się na wprowadzaniu swoich latorośli do czołówki i utrzymywaniu ich tam po prostu zna. Tym bardziej, że Janowicz jest trudnym charakterologicznie i emocjonalnie przypadkiem i potrzebuje jak nikt inny trenera z wysokiej półki i z dużym autorytetem.   

No i wreszcie Agnieszka.

Jest w formie wyjątkowej. Czasami się zastanawiam, czy nawet nie za wysokiej jak na początek sezonu, ale jeśli ją chociaż jeszcze przez dwa tygodnie utrzyma, może być bardzo dobrze. Niepokoją mnie dwie tylko dwie rzeczy. Czy granie aż dwóch turniejów przed AO nie odbije się na jej kondycji oraz Na Li. W tej pierwszej kwestii - z przykrością to napiszę, ale fakt że jednak, mimo sprzeciwu Ojca i Wiktorowskiego, zdecydowała się wystąpić w Melbourne jeszcze razem z Kerber w deblu, w mojej opinii zmniejsza jej szanse na sukces w singlu o 20-30%. Szkoda.

W wypadku Na Li nie chodzi wcale o umiejętności Chinki. W Syndey Aga pokazała, że w pełni formy Li nie jest dla niej problemem. Chodzi raczej o to, co wyprawia WTA. Od dłuższego czasu poszukiwacze kasy z tego stowarzyszenia łakomym wzrokiem patrzą na Chiny, jako na źródło dodatkowych pieniędzy. W tym celu od pewnego czasu pompuje się medialnie najlepszą chińską tenisistkę, jako Wielką Nadzieję Żółtych Ludzi. Rozmaici komentatorzy z zachodnich, specjalistycznych portali tenisowych zastanawiają sie nad jej szansami nawet na finał w AO, ignorując jej porażki, choćby ostatnią z Agą, i nadymając prognozy jej wyników. Czasem, przyznaję, ze sporą dozą prowokacyjnej ironii, kierowanej po adresem WTA.

Doszło już bowiem do tego, że WTA postanowiła w bieżącym roku po 30 latach przenieść wielki turniej Pan Pacific Open (tam, gdzie wygrywała w 2011 r. Aga, a ubiegłym doszła do finału) z Tokio do Wuhan, rodzinnego miasta Li Na. 

Czy w takiej sytuacji przesadą będzie obawa, iż przed ewentualnym, cwierćfinałowym spotkaniem z Li Na Agnieszka dozna na przykład nagłego, gwałtownego rozstroju żołądka, lub jej przeciwniczka dostanie wolną rękę w zjedzeniu takiej ilości koksu, na jaką będzie miała ochotę? Żarty? Teorie spiskowe? Tu za duże pieniądze wchodzą w grę, aby takie teorie pomijać.

Pozostaje jeść polski przysmak śniadaniowy z puszki, zacisnąć zęby, no i przegrać debel w pierwszej rundzie.

Bez żartów, Pani Agnieszko, codzienne mecze w 40-stopniowym upale, jeśli się marzy o finale singla, a Pani ma pełne prawo tak myśleć, to zdecydowanie za dużo.   

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka