Na początek skarga osobista. Do czego mnie to WTA zmusza? Wstyd się przyznać, ale w tym finale kibicowałem Azarence.
Żeby zachować resztki wiary w (przeważnie) sportowe rozstrzygnięcia przynajmniej najważniejszych zawodów w sezonie.
Do Li Na nic nie mam. To dość sympatyczna, skromna zawodniczka, w porównaniu z Azarenką czy Szarapową wręcz oaza normalności. W dodatku rzeczywiście, co wiadomo od dawna, momentami potrafi zagrać znakomicie, a nawet rewelacyjnie.
Momentami.
Bo od lat wiadomo także, iż takie zagrania, lub nawet ich serie przeplata dużą ilością błędów i wyjątkową łatwością we wpadaniu w sportowy dołek braku wiary w siebie. Gdyby nagle, ot tak, sama z siebie, przy udziale dobrego trenera poprawiła swoją regularność i sferę mentalną (no dobra, nieważne że w 31 roku zycia), oraz zaczęła w wielkich zawodach wygrywać, może nawet bym jej (poza meczami z Radwańskimi) kibicował.
Ale ja po prostu wierzę w zdolności profetyczne kierownictwa stowarzyszeń (WTA), które zarządzają wielomiliardowym interesem. Zdolności wynikające z narzędzi, jakich są w stanie użyć., aby swoje prognozy zrealizować. Bowiem, jak o tym pisałem , już wiele miesięcy temu WTA rozpoczęło kolejną fazę walki o ogromny, chiński rynek reklamowy, połączoną z ewidentnym promowaniem na megagwiazdę najlepszej, chińskiej tenisistki. I to wtedy, gdy przegrywała bezdyskusyjnie nie tylko z Szarapową czy Azarenką, ale nawet z będącą bez formy Kvitovą.
I właściwie w takiej sytuacji byłoby mi Chinki trochę żal, gdyż oprócz ogromnej presji, zawsze już będzie się za nią ciągnąć ta aura interesownej pieszczoty ze strony WTA, gdyby nie jej zachowanie w drugim secie finału z Azarenką.
Ciekawe, jak zareagują komentatorzy na sytuację, gdy to ich pupilka ewidentnie "poleciała Azarenką". Krzywiąc się z bólu i podskakując, zresztą chyba na niewłaściwej nodze, prosząc o interwencję lekarską, opatrunek, a następnie przez dwa sety nadal śmigając po korcie jak Struś Pędziwiatr.
Dzień wcześniej Azarenka, i słusznie, została za taki numer wdeptana w glebę. Teraz, stawiam krugerrandy przeciwko orzechom, niczego takiego się nie doczekamy. Więcej, pewnie w tej "kontuzji" będą szukane źródła porażki Chinki.
Mecz finałowy był na pewno lepszym widowiskiem, niż finał przed rokiem, choć Azarenka grała słabiej. Wynik dobrej gry Li Na?
No wlaśnie...
I czy rzeczywiście możemy liczyć na to, że kolejne miesiące coś nam wyjaśnią?
Inne tematy w dziale Polityka