Rzeczywiście, Cypr był tylko przygrywką. Ale wcale nie chodziło o testowanie czegoś tak dla Władców Unii księżycowo nieistotnego, jak "reakcja społeczeństwa i lokalnych polityków".
Polityków można przecież wymieniać jak pacynki, a społeczeństwo złupić na sto tysięcy sposobów. Niekoniecznie tak szokowo drażniących jak rabunek części oszczędności.
To był test badający reakcję rynków finansowych na tego typu posunięcie, a dokładniej - wpływu na te rynki wywołanej przez owo posunięcie, społecznej paniki.
Rodzaj prowokacji, takie Gliwice AD 2013.
Już wczoraj nastąpił kolejny akt tego spektaklu i tam gdzie trzeba wpłynął "Schleswig-Holstein".
"Joerg Kramer - główny ekonomista Commerzbanku, drugiego co do wielkości banku w Niemczech - wezwał do nałożenia na Włochów 15-procentowego podatku od wkładów bankowych. Podobne działania wdraża się właśnie na Cyprze, gdzie od wprowadzenia podatku rabującego obywateli uzależniono przyznanie pomocy finansowej tamtejszym bankom.
Jak stwierdził dziś Joerg Kramer w rozmowie z dziennikiem "Handelsblatt", 15-procentowy podatek wystarczyłby, by obniżyć dług włoskiego państwa poniżej 100 proc. PKB. Słowa, które padły z ust jednego z najbardziej wpływowych niemieckich ekonomistów, to poważny sygnał, że Niemcy - czytaj: Europejski Bank Centralny - poważnie rozważają odebranie Włochom ich oszczędności."
Czy ten gość nie zdaje sobie sprawy, że takie deklaracje mogą wywołać panikę we Włoszech i poprzez presję na wycofywanie wkładów postawić tamtejsze banki i włoską gospodarkę w dramatycznej sytuacji? No, a ponieważ w kolejce ze swoimi kłopotami finansowymi stoją Hiszpania, Portugalia...
Pytanie retoryczne.
Poza przykopaniem Włochom za ich niesforność i wybór Berlusconiego, wywołana takimi posunięciami i wypowiedziami eskalacja napięć na rynkach finansowych jest procesem świadomym, przemyślanym i mającym o wiele bardziej dalekosiężne cele.
Jednych ma wzmocnić, a drugich osłabić, torując drogę do ostatecznej inwazji i radykalnej "restrukturyzacji" rynku finansowego Eurokołchozu. Nawet poprzez masowe bankructwa.
Najwyraźniej w Ośrodkach Kierujących zaczęto zdawać sobie sprawę, że zamiast podpierania każdego, trzeszczącego fragmentu budowli i czekania, aż się wszystko na łeb zawali, lepiej zająć najdogodniejsze miejsce i rozpocząć kontrolowane wyburzanie pod działki na nowe baraki.
Co to oznacza dla Polski?
Same dobre rzeczy.
Czy naprawdę Polska musi wstępować do jakiejś strefy Euro, czy innego kołchozu finansowego, skoro na przykład któregoś dnia wszystkie banki w "naszym" kraju mogą nagle zaprzestać przyjmowania polskiej złotówki?
Inne tematy w dziale Polityka