Czy naprawdę ktoś jeszcze nie wie, że w tym kraju aresztowany jednego dnia "słuszny" polityk, lub po prostu "swój chłop", za dzień, dwa, miesiąc albo za rok może zostać ambasadorem, zrobić "karierę w biznesie", słowem, w ten czy inny sposób otrzymać gratyfikację, wprost proporcjonalną do czasu przebywania w pokutnym worze?
Czy do kogoś jeszcze nie dotarło, że każdy minister, wiceprezes, naczelnik, a nawet najmniejsza ptaszyna z tej menażerii doskonale wie, iż ma się owej procedurze pokutnej poddać z miną boleściwą, pod sztandarem etycznego dziewictwa, ale w dystyngowanym, kamiennym milczeniu?
Jeśli oczywiście nie chce zaplątać szyi we własną pępowinę na kracie aresztu.
Czy komuś się może roi, że aktualny montaż aferalny CBA to coś więcej, niż największy, ostatni bój Tuska (lub z Tuskiem) o to, z kim na czele PO będzie negocjował oddanie władzy jego następca na stolcu gubernatora III RP?
Czy wreszcie ktoś jest takim idiotą, że w tej wojnie gangów ma zamiar stawać po jednej lub drugiej stronie?
Niestety, jest ich sporo, a do najbardziej kuriozalnego przypadku przejdę na sam koniec.
Akcja CBA jest dowodem ostatecznego rozpadu, ale nie III RP, tylko Polski.
Ona nauczy wyłapaną drobnicę dokładnie tyle, ile od setek i tysięcy lat uczy przestępców i kandydatów na nich działalność najgorszego z możliwych w aktualnych warunkach wymiaru sprawiedliwości. Więcej, pokaże że rozmaite, ujawnione "wielkie afery" to prawie wyłącznie szum i jazgot medialny, a brylowanie na "salonach" z ręką w cudzej kieszeni to raczej dowód intymnej zażyłości, niż powód do wstydu i lęku przed zemstą. Wystarczy jedynie pamiętać, które kieszenie są trefne.
Natomiast najwięksi i najważniejsi, ci którzy mogliby zmienić reguły gry i w wypadku których ewentualna nauczka byłaby czymś pożytecznym, choćby dla ich następców, mogą spać spokojnie. Rekompensata za "karę", jaką poniosą, o ile oczywiście jakakolwiek "kara" ich spotka, będzie sowita.
W tej sytuacji muszę przyznać, że lekko zaszokował mnie entuzjazm, z jakim do działalności niejakiego Wojtyniuka odniósł się Jarosław Kaczyński.
Jego pełna, pozbawiona jakiejkolwiek refleksji i dystansu aprobata dla "demaskującej zło" działalności gościa, który od kilku lat z fanatycznym uporem i pod zmyślonymi dowodami próbuje wysłać do więzienia wiceprezesa PIS - Mariusza Kamińskiego, może powalić nosorożca.
Kaczyński z mniejszym zainteresowaniem odniósł się do niedawnego wniosku Seremeta o uchylenie immunitetu dla Kaczmarka i Kamińskiego, niż do ostatniej "afery, odkrytej przez CBA". Ciekawe, czy on zdaje sobie sprawę, że uwiarygadnia w ten sposób gościa, który próbuje właśnie pokazać nie tylko twarde, walczące z korupcją oblicze III RP, ale po prostu odstrzelić jego zastępcę?
A może ja czegoś o Mariuszu Kamińskim nie wiem?
Inne tematy w dziale Polityka