Zmarł czarny "Józef Stalin".
Komunistyczny zbrodniarz, którego ostatecznym pokłosiem będzie kompletny upadek ongiś jednego z najlepiej rozwiniętych krajów świata, a jego totalna destrukcja sprawi, że miliony murzynów jeszcze zatęsknią do "tragicznych warunków życia" w bantustanach za czasów aparthaidu.
Wynajęty, szkolony i opłacany tylko po to, aby zasoby naturalne i część przemysłu RPA wpadły w inne, "właściwsze" ręce.
Świat uronił medialną łzę i zakręcił świeckim, modlitewnym młynkiem.
Cywilizacja na sekundę zatrzymała się z wrażenia w swoim "rozwoju".
Chyba tylko po to, aby łatwiej można było ujrzeć miarę jej upadku, wyznaczaną kątem pochylenia karku przed kłamstwem u ludzi pozornie rozsądnych i przytomnych.
Wkrótce pojawią się postulaty, aby Papież Franciszek zrobil w końcu ten otwierający nową erę wyjątek i w trybie natychmiastowym wyświęcił wreszcie Diabła, który, w czym świetnie się przecież orientują ludzie tak wykształceni jak jezuici, jest jedynie komiksową figurą z bajek dla dzieci.
W animowanych filmach słychać pohukiwania nawołujących się po stepie potomków Wandali.
Inne tematy w dziale Polityka