Gdy zbliża się 16 grudnia zawsze staram się uruchomić wyobraźnię.
Kopalnia "Piast" - 1981 r. Ciemność, smród, kilkaset metrów pod ziemią. Samotność.
I ludzie, którzy tam, gdzie nie ma ucieczki przed samym sobą, czekają. Na dobre wieści z góry.
Lub na śmierć.
Straszeni, że im odetną powietrze, że ich zaleją, tkwią w miejscu, w którym po prostu być muszą.
Czy woleli wyobrażać sobie łoskot wody, wypełniającej podziemne korytarze od świstu zomowskich kul, pod którymi parę dni wcześniej zginęli ich koledzy z "Wujka"?
Nie wiadomo. Ale jednego jestem pewien. Nie zostali tam, na dole, ze strachu.
Kto wie, czy nie marzyli o wyjściu na powierzchnię i rozpędzeniu z trzonkami od kilofów w dłoni zomowskiej hołoty, jak to zrobili ci z "Wujka", zanim stanie się to, co musi się stać? Ale było już za późno.
Zostało im czekanie.
W torturze płaczu i krzyku błagających ich o wyjście, a sprowadzonych do telefonów przez komunistycznych bandytów, żon i dzieci. W męczarni wyobrażania sobie, jakie zagrożenie każdy dzień dłużej pod ziemią zostawionym na powierzchni rodzinom może przynieść. To był przecież czas zabijania.
Wytrzymali dłużej, niż prawdopodobnie byłby w stanie każdy z nas. I w prawdziwie wolnej Polsce - jestem pewien - staną, jako bohaterowie, obok Żołnierzy Niezłomnych.
Czy my do końca zdajemy sobie sprawę, z czym przez ostatnie ponad 20 lat na Śląsku naprawdę walczono?
I że wcale nie chodziło tu o kasę. Walczący za zgnojenie tego regionu Polski sporo (w utraconych szansach na zyski i systematyczną grabież) zapłacili.
Dlaczego tak się tego Śląska, tych ponurawych, ale piekielnie dumnych górników, "hanysów" bano? I co w związku z tym (czy już bezpowrotnie?) straciliśmy?
Bełkoczącym w tym momencie o "niemieckich, długich rękach" i działającym na zlecenie spadkobierców dziadka wnuczku zachęcam do przypomnienia sobie wydarzeń właśnie z ostatnich tygodni 1981 r.
I jeśli sami tego nie pamiętają, zapytania starszych co wtedy, dla całej Polski - poza 20% żelaznego, tak jak dziś, elektoratu bandytów - znaczyli ci górnicy z "Wujka" czy "Piasta".
Oni, wtedy, byliby w stanie powywieszać takich Gorzelików na latarniach.
Tak jak dzisiaj, ich potomkowie mogą zacząć stawiać im kapliczki w rdzewiejących szybach nieczynnych kopalni i kominach idących w ruinę, pustych hal fabrycznych, tuż obok niszczejących osiedli.
Śląsk to zbyt ważne miejsce na mapie Polski, żeby nie chcieć go słuchać, żeby o jego historii, zwłaszcza tej najnowszej, nie pamiętać. I żeby wyłącznie dyktować, gdzie jest jego miejsce. Bo w końcu poszuka go sobie sam, nie pytając nas o zgodę i nie zważając na nasze interesy.
A warto pamiętać że diament, choćby ten z wiersza Norwida, to po prostu węgiel.
I jako najcenniejszy, najważniejszy surowiec, jakim dysponuje Polska, i jako symbol.
Inne tematy w dziale Polityka