Choć Puchar Hopmana to impreza głównie pokazowa, tym niemniej sukces w walce z poważnymi, a będącymi przecież na tym samym etapie przygotowań do właściwego sezonu, dobrymi tenisistami musi cieszyć.
Agnieszka wygrała to, co wygrać miała, a Grzesiek ograł Seppiego, Raonica i pomógł Adze wygrać bardzo ważnego miksta w meczu z Australią, decydującym o finale.
Brawo Agnieszka! Brawo Grzegorz!
A to, jak Aga w mikście parę razy związała nogi i oszukała Tomica, powinni pokazywać w filmach szkoleniowych.
Jechaliśmy tam jako faworyci, rozstawieni z numerem 1, ale to było wtedy, gdy razem z Agnieszką Radwańską w Perth miał grać Jerzy Janowicz. Po zastąpieniu go przez czwartą, męską rakietę Polski - Grzegorza Panfila, chłopaka z trzeciej setki rankingu ATP, nikt nie liczył na większy sukces, poza wygraniem swoich meczy przez Agnieszkę.
Tymczasem to właśnie Grzegorz gra (bo przecież przed nami jeszcze finał) tam turniej swojego życia, który może stać się przełomowym momentem w jego karierze. Nic za darmo, czeka go jeszcze dużo pracy, ale papiery na co najmniej pierwszą setkę rankingu ma na pewno, a sukces w Perth może przynieść mu nieco więcej życzliwości ze strony PZT, organizatorów większych turniejów i - kto wie - sponsorów?
A teraz odrobina dziegciu do tej beczki miodu. Do meczu ze Stosur Aga wyszła z oplastrowanym barkiem, brała przerwę medyczną i przeciwbólowe tabletki. Widać było wyraźnie, że to właśnie bark przeszkadza jej w swobodnym serwisie, a ból nie zachęca do energiczniejszej gry z dominacją silniejszych uderzeń.
Kłopoty z barkiem Agnieszki i Urszuli to problem znany od lat i - niestety - narastający. Wynika on najprawdopodobniej z odwrotności tego, co zmusiło kiedyś do operacji barku Marię Szarapową. Tam zadecydowało zbyt duże obciążenie treningowe oraz siłowy styl gry. W wypadku sióstr główną przyczynę można upatrywać w przesadnym, powodowanym być może dbałością o dziewczęcą figurę, unikaniu treningu siłowego, który pozwoliłby na zbudowanie wokół stawu barkowego lepszej osłony z mięśni obręczy barkowej.
Ula na szczęście postanowiła już z tym skończyć i zdecydowała się na operację, co w połączeniu z zatrudnieniem naprawdę zawodowego trenera daje nadzieję na zmianę - i to zdecydowaną - na lepsze.
A Agnieszka?
Jeszcze sezon nie rozpoczął się na dobre, a ona już odczuwa poważne dolegliwości, związane ze starą, nawracającą kontuzją. Trudno w takiej sytuacji brać na serio wszelkie deklaracje jej sztabu o "dobrym, mającym opóźnić pojawienie się tych kłopotów, przygotowaniu do sezonu".
Problem z jej przywiązaniem do ludzi, którzy pod względem szkoleniowym nic jej nie dadzą to jedno, ale jej zdrowie to coś zupełnie innego. Jeśli zaniedba to drugie, jeśli zbyt późno zdecyduje się na poważniejszą interwencję chirurgiczną - o ile taka jest konieczna - może nie tylko nie wykorzystać swoich, bardzo dużych możliwości i talentu, ale po prostu złamać sobie karierę i przedwcześnie ją - na skutek uniemożliwiającej grę i nie nadającej się już do wyleczenia kontuzji - zakończyć.
Ponieważ tym razem nie chodzi o sprawy pozasportowo-towarzyskie, mam nadzieję, że tak się nie stanie.
Inne tematy w dziale Polityka